czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 37.

OCZAMI CAMI:

Wiem, że Marcel jest nieszczęśliwy. Rozumiem to, ale to też trudne również dla mnie. Ciężko jest mieć chłopaka, którego emocje mogą zmienić się tak łatwo. Cały czas muszę być ostrożna...On ciągle próbuje się odnaleźć i to musi być trudne dla niego. Powoli zmienia się na lepsze, tak myślę. Po prostu ma gorszy okres.

Wciąż go kocham, ale jest ciężko...

Jest zły na mnie, wiem to. Byłam wcześniej wściekła, ale teraz jestem bardziej smutna. Nie zrobiłam nic złego, starałam się tylko pomóc. 

 Podniosłam jego bluzę, która leżała na podłodze i przytuliłam do siebie. Wciąż nim pachniała. Nałożyłam ja na siebie i usiadłam na łóżku. Objęłam ciasno kolana i włączyłam muzykę. Leciało Angel With A Shotgun -  The Cab. 

A/N Polecam włączyć w czasie czytania rozdziału. Tekst opisuje to, co Cami powie w następnych kilku zdaniach. ;)

 "Nie wiesz, że jesteś wszystkim co mam? " wyszeptałam. 

Jestem aniołem Marcela. Walczę o niego. On również walczy dla siebie, jesteśmy drużyną... 

Nie możemy być drużyną jeśli jesteśmy źli na siebie. 

Właściwie nawet nie wiem dlaczego tak jest teraz między nami. Tak bardzo się wściekł o Louisa, no i jeszcze droga powrotna do domu... To było bez sensu. On nie powinien być zły na mnie, a ja nie powinnam być zła na niego. 

Wzięłam mój telefon i zawahałam się czy  zadzwonić do Marcela. Zanim zdążyłam wybrać jego numer, on zaczął dzwonić do mnie.

"Wyjdź na zewnątrz" powiedział kiedy odebrałam. 

Nic nie odpowiedziałam. Otarłam łzę, która była na moim policzku. 

"Cami proszę" powiedział. 

"Dobra" mruknęłam "Ale nie oczekuj, że będę dobrze wyglądać."

"Zawsze wyglądasz świetnie" 

Dlaczego on musi być taki uroczy? Nawet się nie stara, ale zawsze mówi to, co trzeba.

Rozłączyłam się i powoli wyszłam na zewnątrz. Jest ciemno, ledwo mogę zobaczyć cokolwiek. Mogłam zauważyć Marcela pod latarnią, która oświetlała jego twarz na jasno żółty kolor. 

"Hej" powiedział delikatnie. 

"Cześć" odpowiedziałam, patrząc w dół. 

Podniósł moja brodę, więc popatrzyłam na niego. "Przepraszam. Byłem głupi i zdołowany, nie powinienem wyładowywać tego na Tobie." 

On sprawia że ciężko mi się na niego gniewać przez te jego smutne oczy i mały uśmiech. Nałożył beanie i czerwoną flanelową koszulę. Jego oczy są bardziej zielone niż wcześniej. Mogę powiedzieć, że jest szczęśliwszy. Wygląda tak dobrze...

Skup się, Cami.

Westchnęłam, "Ja tez cierpię Marcel. Też mam uczucia" 

"Wiem,..nie myślałem. Byłem dupkiem wcześniej. Przepraszam. To nie była Twoja wina. Musiałam sobie z tym radzić... Z tym wszystkim... I ja przepraszam. Przepraszam. Jestem okropnym chłopakiem..."

"Nie jesteś taki zły" podsumowałam, starając się nie uśmiechnąć. 

Zza pleców wyciągnął jedną różową różę i uśmiechnął się. 

Teraz to niemożliwe aby żywić urazę. 

"Czy to dla mnie?" zapytałam zdumiona. 

"A dla kogo innego? Jesteś jedyną osobą, która ma moje serce". 

Wzięłam różę i uśmiechnęłam się bardziej. 

"Nigdy nie mogę się długo na Ciebie gniewać." powiedziałam mu 

"To dobrze. Za bardzo bym tęsknił" Wziął mnie za rękę " Chodźmy na spacer" 

Spojrzałam na mój dom "Wyciągasz mnie już trzeci raz o tak późnej porze, więc czwarty raz nie zrobi różnicy". 

Zachichotał i zaczęliśmy iść. "Nie oczekiwałaś, że będę takim złym chłopcem, prawda?" 

"O tak, ponieważ bycie poza domem po ciszy nocnej to przestępstwo" powiedziałam sarkastycznie.

Zaśmiał się ukazując dołeczki w policzkach. On jest taki uroczy. 

Szczerze, nigdy nie skupiłam się za bardzo na wyglądzie Marcela. Kiedy spotkałam go po raz pierwszy, polubiłam go za jego osobowość. Był słodki i nieśmiały. Ale teraz wygląda całkiem nieźle. Przedtem był słodki, ale teraz jest atrakcyjny. Widziałam szok malujący się na twarzach ludzi kiedy zauważyli jego nową "kręconą fryzurę". Albo kiedy podwijał rękawy i pokazywał swoje tatuaże, ludzie patrzyli wtedy na niego w zdumieniu. 

On nie jest taki za jakiego uważali go inni. 

I ja byłam pierwszą osobą, która zobaczyła jaki naprawdę jest. 

Lubię myśleć, że to czyni mnie wyjątkową dla niego. Zdaje się że jestem...

"Więc tak sobie myślałem..." zaczął.  "Nigdy nie zrobiliśmy nic dla siebie, a zbliżają się Twoje urodziny... Chcesz wyjść w piątek po pracy?"

Przytaknęłam. "Z przyjemnością! Dokąd?"

"Niespodzianka. I mam dla ciebie kolejną."

"Naprawdę? Co to takiego?"

"Rozmawiałem dziś z Louis'em..."

"Co zrobiłeś? Kiedy? Gdzie? Marcel?!"

"Uspokój się. Poszedłem nad jezioro..."

"Co?"

"Nie o to chodzi. Siedziałem tam i Louis pojawił się praktycznie znikąd. To było dziwne, a ja byłem, ee, zdenerwowany."

"Przez tyle czasu? A teraz już jest wszystko w porządku?"

"Jest okej, przysięgam. I on mnie zapytał czy wszystko gra...  I siedzieliśmy i rozmawialiśmy przez jakiś czas. Wydaje się być miłym chłopakiem teraz, kiedy go poznałem."

Uśmiechnęłam się, "Naprawdę? To świetnie!"

"Taa... Był zmuszany do dręczenia mnie..."

"Wiem..."

"Słucham?" Zapytał wbijając we mnie wzrok.

Cholera. Miałam zamiar mu nic nie mówić.

"Cóż..." Zaczęłam.

"Cami, co zrobiłaś?"

"Możliwe, że zadzwoniłam do Louis'a?"

"Że co?!"

"Zapytałam czy pamięta to jak się nad Tobą znęcał." Tłumaczyłam.

"Więc znasz już historię?"

"Taak... Powiedziałam mu, że najprawdopodobniej będziesz nad jeziorem... Proszę, nie bądź zły. " Zaczęłam mówić szybciej. "Nienawidzę, kiedy nie jesteś szczęśliwy. Zasługujesz na szczęście. Nigdy nie powinieneś być smutny, bo jesteś dobrą osobą i jesteś niesamowity i ja się tylko o ciebie martwiłam i przepraszam jeśli jestem na mnie zły za to, że zapytałam, ale cieszę się, że wszystko jest już dobrze i-"

Nagle pocałował mnie na środku ulicy. To najlepszy pocałunek w moim życiu. Gwiazdy migocą nad nami, a księżyc rozświetla drogę. Odsunęłam się nieco, przerywając pocałunek, by zauważyć Marcela-Gwiazdę.  Zawsze tu jest. Każdej nocy. Uśmiechnęłam się i ponownie złączyłam nasze usta. W pewnym momencie upuściłam różę, ale to nic takiego. Jego ręce delikatnie ujmują moją twarz, a moje owinięte są wokół jego szyi.

Jesteśmy perfekcyjnie połączeni.

To jest idealne.

On jest idealny.

Jesteśmy idealni.

Zatrzymał się, wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie. Te niesamowite oczy, ten słodki uśmiech, ten niewinny wyraz twarzy.

"Kocham Cię."  Powiedział bez wytchnienia. "Kocham Cię i jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Nie mógłbym prosić o lepszą przyjaciółkę czy dziewczynę. Chcę Cię już na zawsze, Cami. Nigdy nie będę się na ciebie długo gniewał, to niemożliwe.Tak, mieliśmy kilka trudnych momentów, ale zawsze do siebie wracaliśmy. Jestem ogromnie wdzięczny za to, że pojawiłaś się w moim życiu. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. Dziękuję, że porozmawiałaś z Louis'em. Dziękuję Ci za wszystko." Zastopował na chwilę i chwycił mnie za ręce. "Dziękuję za bycie moją przyjaciółką."


--------------------------------------------------
Wow. Trochę minęło od ostatniego rozdziału. Tak źle jeszcze nie było... Przepraszam was- jak zawsze. W tłumaczeniu tego rozdziału pomagała mi moja najlepsza na świecie bff @Kimi_loveee (a raczej cały przetłumaczyła poza końcówką xx)  Nie wyrabiam z niczym, brak mi czasu, nic mi się nie chce, a po powrocie do domu deprecha forever. LOVE IT.  Zostało 8 rozdziałów do końca... smuteczek.

Kasja ♥

2 komentarze:

  1. A seksu nie ma ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww jaki słodki rozdział^^
    Oni są idealni i też chce takiego Marcela:)
    I szkoda że tylko 8 rozdziałów do konca:(
    Czekam na next'a i zycze chceci do tłumaczenia:P
    Klaudia.xd

    OdpowiedzUsuń