środa, 26 lutego 2014

Rozdział 39.

OCZAMI MARCELA:

"Przyszłam porozmawiać o Marcelu."

Moje serce się zatrzymało, a oddech utkwił w gardle.

Sekundy zmieniły się w minuty, a minuty w godziny.

Czekanie na to co zamierzała powiedzieć wydawało się być wiecznością.

Pokój wypełnił się ciszą. Nikt nic nie mówił.

Słyszę jedynie jak ktoś nerwowo kaszle. To chyba Niall. Pewnie zadławił się swoim jedzeniem.

"Przepraszam" wydusił. "Co mówiłaś?"

"Muszę wam coś powiedzieć o Marcelu."

"Co z nim?" spytał Louis.

Co o mnie? Co ona chce im powiedzieć? Mogę się założyć, że słyszy głośne bicie mojego serca. Mam wrażenie, że zaraz wybuchnie, a w uszach bębnienie.

"Wiem, że go tak dobrze nie znacie. Tylko Niall i Louis z nim rozmawiali..." Zaczęła.

Rozmawiałem z nimi wszystkimi.

Chcę wyskoczyć zza kanapy i powiedzieć, że tutaj jestem. Nie chcę wiedzieć co ma do powiedzenia na mój temat.

A co jeśli jest to coś złego?

"Ale martwię się o niego..." Wyznała.

Martwi się o mnie?

"Dlaczego?" Zapytał Liam.

"Dużo się wydarzyło odkąd się tutaj wprowadziłam..."

Nie mów im, Cami. Błagam, nie mów im.

"Nie powiem wam, to zbyt osobiste."

Uff.

"Ale większość tego była zła... I myślałam, że jest z nim już coraz lepiej..."

Bo jest lepiej.

Przynajmniej tak uważam.

Strasznie swędzi mnie stopa. No dalej, Cami, przejdź do sedna. Nie chcę tu siedzieć całą wieczność.

"I dzisiaj zachowywał się strasznie dziwnie. Jakby coś przede mną ukrywał. Zachowywał się tak jak wcześniej... Cóż, coś złego... Nie odzywał się dużo dzisiaj, jakby był pogrążony w swoich myślach. Później rozmawiał z Niallem, czego nigdy wcześniej nie robił. I tak się zastanawiam, dlaczego z tobą rozmawiał? Co powiedział?"

O nie.

Lepiej żeby Niall był dobrym kłamcą.

"Ee." Wymamrotał.

Wstrzymuję oddech.

"On, ee, chciał się wybrać ze mną na mecz." Powiedział powoli.

Ja co?

To najlepsze co mu przyszło do głowy? Serio? Czy to nie jest oczywiste, że nie interesuje mnie sport?

Nawet nie mógłbym oglądać meczu, bo pracuję przy stoisku z przekąskami na stadionie.

Uderzyłem dłonią w czoło. [ostry facepalm :P ]

"Co to było?" Zapytała Cami.

Cholera. Nie powinienem tego robić.

"Tam był pająk." Rzucił szybko Louis. "Ale już go zabiłem! Nie ma powodu do obaw!"

"Och... Dlaczego chciałby pójść na mecz? " Pytała dalej.

"On, yy, chce mnie lepiej poznać." Powiedział Niall wyraźnie zdenerwowany.

"Naprawdę?"

"Taa..." Odetchnął.

"To świetnie! Naprawdę mam nadzieję, że wszyscy go poznacie i się zaprzyjaźnicie! On jest świetnym facetem. Myślę, że polubilibyście go i to bardzo. Szczerze mówiąc to nie ma nikogo poza mną. Byłoby super, gdyby miał kilku znajomych do spędzania razem czasu!"

"Cóż, jeśli to wszystko." powiedział Liam.

"Tak, to wszystko. Tak się cieszę, że nie dzieje się nic złego. Nie mam się czym martwić, tak?"

"Oczywiście, że nie! Do zobaczenia później!"

"Mogę zostać na waszej próbie?" zapytała.

Dobry Boże.

Czy ona nie może już wyjść?

Minęło już co najmniej 10 minut.

Już na zawsze zostanę w tej pozycji.

"Nie mamy dzisiaj próby. Zayn musi, ee, iść na rodzinne spotkanie, gry i te sprawy." Powiedział Louis.

"Myślałam, że to w piątki."

Oni wszystko pogarszają. Żaden z nich nie umie kłamać. W sumie to ja nie poradziłbym sobie lepiej.

"Przenieśliśmy na czwartki. Spóźnię się, jeśli zaraz nie wyjdę. Pójdę z tobą." Zaproponował Zayn.

"Och, dobrze. Miło było z nami porozmawiać, chłopaki. Cześć!"

Usłyszałem kroki na schodach i zamknięcie drzwi.

"Jesteś bezpieczny, Marcel." Powiedział Louis zdejmując ze mnie koc.

Wstałem powoli, prostując się. Kości w kręgosłupie strzeliły mi głośno. Ledwo co stoję, nie czuję nóg, w ogóle nic nie czuję.

"Nie czuję mojego tyłka." Mruknąłem.

Louis zaśmiał się i klapnął mnie w niego. "Lepiej?"

Potarłem miejsce gdzie uderzył i roześmiałem się. "Nie, nic a nic."

Wzruszył ramionami. "Masz niezły tyłek. To zapewne dzięki temu, że tyle razy ciągnęliśmy cię za majtki."  Uśmiechnął się.

Pomimo tego, że żartuje, wiem, że wciąż czuje się z tym źle. Ukazuje pozytywne strony w negatywnych wydarzeniach.

"Kto by pomyślał, że dzięki temu będę miał taki dobry tyłek." Dodałem śmiejąc się.

To miłe uczucie, mieć z kim pożartować.

Nie robiłem tego od dłuższego czasu...

Wkrótce na dole pojawił się Zayn.

"Było blisko!" powiedział.

"Wiem!" przyznał Niall.

"Myślałem, że nas przyłapie!" dodał Liam. "I kiedy wydałeś z siebie dźwięk, Marcel.. Myślałem, że się domyśli!"

Roześmiałem się. "Louis i jego pająk!"

"To najlepsze co przyszło mi do głowy! Byłem pod presją!" bronił się wybuchając śmiechem.

Wszyscy zaczęliśmy się śmiać do momentu w którym nie mogliśmy przestać. łzy lały mi się po policzku. Niall jest cały czerwony i nie może złapać oddechu, a Louis wciąż powtarzał swój moment zabijania pająka.

"Żałuj, że nie widziałeś jakie spojrzenie mi wtedy posłała! To było bezcenne!" Louis zachichotał.

"Jestem pewien, że tak było!" Przyznałem.

Dzisiejszy wieczór był udany.

Cami naprawdę się o mnie troszczy, w co nigdy nie wątpiłem.

I myślę, że zawarłem kilka nowych przyjaźni.

Nie śmiałem się aż tyle od bardzo dawna.

Jest to świetne uczucie.

Nie mogę doczekać się jutrzejszego dnia.




-------------------------------------------------------
Powoooli, powoli zbliżamy się do końca :c
Jak myślicie, co jeszcze Marcel zaplanował dla Cami?   Marcel romantyk <3

Love, Kasja ♥

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 38.

OCZAMI MARCELA: [szkoła, następnego dnia].

Idziemy z Cami korytarzem na naszą następną lekcję.

"Czy dostanę jakąś podpowiedź?" zapytała.

"Nie. To niespodzianka!" przypomniałem już po raz setny.

Westchnęła, "Ale ja chcę wiedzieć! Proszę!" Wydęła usta chcąc wyglądać na smutną.

Zakryłem dłonią jej oczy, "Nie patrz tak na mnie!" powiedziałem, śmiejąc się.

"Już dobra, dobra. Poczekam. Nawet nie wiem w co się ubrać! Nic mi nie powiedziałeś!"

"Załóż co tylko chcesz."

 "Co jeśli zechcę ubrać ogrodniczki?"

"Jestem pewien, że będziesz wyglądać pięknie."

Uśmiechnęła się. Zobaczyłem Nialla na drugim końcu korytarza, idącego do swojej szafki.

"Muszę iść z kimś porozmawiać" Powiedziałem Cami, szybko całując ją w policzek. "Zobaczymy się podczas lunchu."

Pobiegłem do Nialla zanim Cami zdążyła się orientować dokąd idę.

"Dobrze. Ech, cześć." Usłyszałem jak odpowiedziała.

"Cześć, Niall. Potrzebuję twojej pomocy." Rzuciłem gdy tylko znalazłem się obok niego.

Zamknął szafkę i uśmiechnął się. "W czym?"

"Planuję niespodziankę dla Cami..."

Posłał mi jeden z tych swoich uśmieszków, "Niespodziankę, tak? Jaki rodzaj niespodzianki?"

"Cóż.. są jej urodziny. I potrzebuję twojej pomocy. I twojego zespołu również."


*

"Chłopaki powinni być na dole." Powiedział Niall wskazując na schody.  "Słyszę ich, więc na pewno tam są."

Naprawdę się denerwuję. Niall powiedział, że pomoże mi z niespodzianką, więc dlatego jestem teraz w tym domu, żeby to zaplanować. Nie znam za dobrze tych chłopaków, skąd mogę wiedzieć czy mam im ufać?  Wątpię w to, że są niemili, ale nigdy nie wiadomo...

Ostrożnie zszedłem na dół, gdy Niall poszedł po coś do jedzenia. Stałem na końcu schodów słuchając o czym wszyscy rozmawiają.

Liam, Zayn, Louis.

Muszę zapamiętać ich imiona. Ale nie kojarzę który to który. Znam jedynie Louis'a. Zayn to chyba tez z ciemniejszymi włosami.

Powinienem wracać do domu. Ten pomysł jest głupi. Nie mogę tego zrobić. Nie zechcą mi pomóc. Jeszcze mnie nie zauważyli, więc mogę z powrotem wbiec po schodach i udać się do domu. Nikt by się nie dowiedział. Teraz jest moja szansa. Ręce mi się pocą i serce bije jak szalone. Muszę iść do domu, nie mogę-

"Marcel?" Odezwał się Louis patrząc w moją stronę. "Kiedy tu przyszedłeś?"

Reszta chłopaków spojrzała na mnie, w pokoju zapanowała cisza.

Oczyściłem gardło. "Uhh, cześć, ee, Niall jest na górze, ee bierze coś do jedzenia." Czuję suchość w gardle. Wody. Potrzebuję wody.

Dlaczego się tak denerwuję? To tylko trójka chłopaków.

Nie byłem w jednym pomieszczeniu z trzema chłopakami bez uprzedniego pobicia mnie albo naśmiewania się ze mnie...

Pewnie wszyscy myślą, że jestem ciotą. Jak mogłem pomyśleć, że w ogóle zechcą mi w czymś pomóc? Jaki byłem głupi...

"Co cię tu sprowadza? Chodź, dołącz do nas." Zachęcił Louis podchodząc do mnie. Położył rękę na moim ramieniu i wyszeptał "Nie denerwuj się, oni są całkiem mili."

Kiwnąłem niepewnie głową. "Tak...Dobrze..."

Louis zaprowadził mnie gdzie byli pozostali i usiadłem na kanapie. Złączyłem dłonie, podpierając je na kolanach i bawiłem się kciukami.

"Ja jestem Liam a to jest Zayn. Miło cię w końcu poznać!"

Przytaknąłem. "Was również miło poznać..."

Niall zszedł na dół z paczką chipsów i napojem. Opadł na wielką pufę i zaczął zajadać się tym co przyniósł.

"Więc, jesteś tutaj żeby posłuchać zespołu czy po prostu posiedzieć?" Zapytał Louis.

"Tak właściwie, um... Potrzebuję w czymś waszej pomocy..." Powiedziałem. W końcu wrócił mi głos i jest prawie normalny.

Spojrzeli po sobie zdezorientowani.

"Cami, moja dziewczyna, znacie ją... Cóż.. Są jej urodziny i-"

"Ma urodziny?! Wszystkiego najlepszego Cami!" Louis krzyknął podekscytowany.

Zaśmiałem się. "Możesz jej to powiedzieć jutro, jeśli chcecie mi pomóc..."

"Co chcesz abyśmy zrobili? Jeśli to nic trudnego, jestem pewien że możemy to zrobić!" Dodał Liam.

Uśmiechnąłem się. Wydają się być naprawdę mili. Nigdy nie poznałem chłopaków takich jak oni.

"Robię jej niespodziankę. Chcę, żeby to noc była... magiczna, tak myślę... Potrzebuję, żeby ktoś po nią przyjechał jutro o 18:00."

"Ja to mogę zrobić!" Powiedział Niall z pełną buzią.

"Dobrze, świetnie. Napiszę dla was wskazówki. Będę potrzebował również muzyki. I tu wkraczacie wy wszyscy. Mam dla was listę piosenek, które byście zagrali. Ale jeśli nie chcecie tego robić, zrozumiem. Puszczę po prostu CD albo coś. Pewnie i tak macie już plany na piątkowy wieczór..."

"Nie, to brzmi fajnie! Z pewnością to zrobimy! Prawda, chłopaki?" Rzucił Liam.

Wszyscy przytaknęli i uśmiechnęli się.

"Będzie świetnie!" dodał Louis.

"Więc co masz zaplanowane?" Zapytał Liam.

"Dużo." Odpowiedziałem z uśmiechem.

Po wytłumaczeniu im mojego planu, wszyscy zgodzili się pomóc. Nie mogę uwierzyć, że są tacy przyjaźni. Nie spodziewałem się, że się zgodzą.

"Na pewno spodoba się Cami!" powiedział Niall.

"Dziękuję wam za to wszystko. I pamiętajcie żeby nic jej nie mówić. To niespodzianka!" Przypomniałem.

"Jasna sprawa. Nie mówić Cami." Potwierdził Louis.

Przestaliśmy rozmawiać, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

"Kto to do cholerki?" Rzucił Niall biegnąc na górę. Otworzył drzwi i usłyszałem znajomi mi głos.

"Cami, ee, co tutaj robisz?!" Niall zapytał głośno. Spojrzał na dół z szeroko otwartymi oczami.

Ups.

Cami nie może o tym wiedzieć! Nie może wiedzieć, że tutaj jestem!

Louis popatrzył na mnie z przerażeniem.

"Co robimy?" Wyszeptał Liam.

"Nie wiem!" Odkrzyknął cicho Louis.

"Ciiiii!" Dodał Zayn.

"Szafa! Idź do szafy!" Rzucił Liam.

Pobiegłem do szafy i otworzyłem ją. Wszystko zaczęło z niej wypadać.

"Co to było?" Usłyszałem pytanie Cami.

"Ekhm, nic. Może pójdziemy na górę." Zaproponował Niall wyraźnie zdenerwowany.

"Dlaczego? Widzę Liama na dole. Cześć, Liam!"

Pomachał i pobiegł na górę.

"Cześć, Cami! Mam ci coś, um, do pokazania!" Pchnął ją na górę.

"Pospieszcie się!" Wyszeptał zanim poszedł za nią.

"Co robimy? Pewnie przyszła tutaj posłuchać jak gracie!" powiedziałem spanikowany.

"Nie masz się gdzie ukryć!" Powiedział Louis, obgryzając nerwowo paznokcie.

"Może za kanapą?" Rzucił Zayn.

"Tak! Tak!" Zgodził się Louis.

"Nie, nie. Nie zmieszczę się tam!" Protestowałem.

"Cóż, dzisiaj będziesz musiał."

"Mam 183 cm wzrostu! Jestem zdecydowanie za wysoki!"

"To znajdź sposób by się skurczyć!"

Pchnął mnie za kanapę. Jestem wbity w ścianę. Louis rzucił na mnie koc. "Nie ruszaj się, nic nie mów, nawet nie oddychaj!"

"Idzie!" Ostrzegł Zayn.

"Zachowujcie się normalnie!"

"Cześć, Cami!" Krzyknął, zdecydowanie zbyt szczęśliwie, Louis.

Brawo, Louis, to takie naturalne.

"Cześć Louis. Ktoś tu się cieszy!" Odpowiedziała Cami.

"Już długo cię nie widziałem!"

Słyszę jak siadają na kanapie.

"Cami, może usiądziesz tam?" Słyszałem pytanie Zayna. Zapewne chciał ją odciągnąć od mojej kryjówki.

"Gdzie on jest?" Wyszeptał Niall. Musi więc siedzieć na kanapie.

Louis uderzył mnie lekko w głowę. Auć.

"Jak on się tam zmieścił?" Spytał Niall.

"Nie mam pojęcia. Nieźle ci idzie, Marcel." Wyszeptał Louis.

Mam wrażenie, że jestem tu już wieczność. Kiedy Cami sobie pójdzie? Rozmawiają już dość długo. Chcę, żeby już poszła do domu. Jeśli zostanę tu chociaż chwilę dłużej będę już pokrzywiony do końca życia. Bolą mnie plecy i nie czuję nóg.

Czekajcie, dlaczego w ogóle ona tutaj jest?

Zdaje się, że Louis czyta mi w myślach. "Więc Cami, co cię tu sprowadza?"

"Przyszłam porozmawiać o Marcelu."





--------------------------------------------------
No wieeeem kochani moi, że miałam dodać wcześniej, ale jak to zawsze u mnie bywa... Nie wyszło. Tłumaczone na szybko, bo dawno tu byłam, i wracam do lekcji ;)) Jeśli macie pytanie etc, możecie mnie znaleźć na asku/twitterze.

Love, Kasja ♥

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 37.

OCZAMI CAMI:

Wiem, że Marcel jest nieszczęśliwy. Rozumiem to, ale to też trudne również dla mnie. Ciężko jest mieć chłopaka, którego emocje mogą zmienić się tak łatwo. Cały czas muszę być ostrożna...On ciągle próbuje się odnaleźć i to musi być trudne dla niego. Powoli zmienia się na lepsze, tak myślę. Po prostu ma gorszy okres.

Wciąż go kocham, ale jest ciężko...

Jest zły na mnie, wiem to. Byłam wcześniej wściekła, ale teraz jestem bardziej smutna. Nie zrobiłam nic złego, starałam się tylko pomóc. 

 Podniosłam jego bluzę, która leżała na podłodze i przytuliłam do siebie. Wciąż nim pachniała. Nałożyłam ja na siebie i usiadłam na łóżku. Objęłam ciasno kolana i włączyłam muzykę. Leciało Angel With A Shotgun -  The Cab. 

A/N Polecam włączyć w czasie czytania rozdziału. Tekst opisuje to, co Cami powie w następnych kilku zdaniach. ;)

 "Nie wiesz, że jesteś wszystkim co mam? " wyszeptałam. 

Jestem aniołem Marcela. Walczę o niego. On również walczy dla siebie, jesteśmy drużyną... 

Nie możemy być drużyną jeśli jesteśmy źli na siebie. 

Właściwie nawet nie wiem dlaczego tak jest teraz między nami. Tak bardzo się wściekł o Louisa, no i jeszcze droga powrotna do domu... To było bez sensu. On nie powinien być zły na mnie, a ja nie powinnam być zła na niego. 

Wzięłam mój telefon i zawahałam się czy  zadzwonić do Marcela. Zanim zdążyłam wybrać jego numer, on zaczął dzwonić do mnie.

"Wyjdź na zewnątrz" powiedział kiedy odebrałam. 

Nic nie odpowiedziałam. Otarłam łzę, która była na moim policzku. 

"Cami proszę" powiedział. 

"Dobra" mruknęłam "Ale nie oczekuj, że będę dobrze wyglądać."

"Zawsze wyglądasz świetnie" 

Dlaczego on musi być taki uroczy? Nawet się nie stara, ale zawsze mówi to, co trzeba.

Rozłączyłam się i powoli wyszłam na zewnątrz. Jest ciemno, ledwo mogę zobaczyć cokolwiek. Mogłam zauważyć Marcela pod latarnią, która oświetlała jego twarz na jasno żółty kolor. 

"Hej" powiedział delikatnie. 

"Cześć" odpowiedziałam, patrząc w dół. 

Podniósł moja brodę, więc popatrzyłam na niego. "Przepraszam. Byłem głupi i zdołowany, nie powinienem wyładowywać tego na Tobie." 

On sprawia że ciężko mi się na niego gniewać przez te jego smutne oczy i mały uśmiech. Nałożył beanie i czerwoną flanelową koszulę. Jego oczy są bardziej zielone niż wcześniej. Mogę powiedzieć, że jest szczęśliwszy. Wygląda tak dobrze...

Skup się, Cami.

Westchnęłam, "Ja tez cierpię Marcel. Też mam uczucia" 

"Wiem,..nie myślałem. Byłem dupkiem wcześniej. Przepraszam. To nie była Twoja wina. Musiałam sobie z tym radzić... Z tym wszystkim... I ja przepraszam. Przepraszam. Jestem okropnym chłopakiem..."

"Nie jesteś taki zły" podsumowałam, starając się nie uśmiechnąć. 

Zza pleców wyciągnął jedną różową różę i uśmiechnął się. 

Teraz to niemożliwe aby żywić urazę. 

"Czy to dla mnie?" zapytałam zdumiona. 

"A dla kogo innego? Jesteś jedyną osobą, która ma moje serce". 

Wzięłam różę i uśmiechnęłam się bardziej. 

"Nigdy nie mogę się długo na Ciebie gniewać." powiedziałam mu 

"To dobrze. Za bardzo bym tęsknił" Wziął mnie za rękę " Chodźmy na spacer" 

Spojrzałam na mój dom "Wyciągasz mnie już trzeci raz o tak późnej porze, więc czwarty raz nie zrobi różnicy". 

Zachichotał i zaczęliśmy iść. "Nie oczekiwałaś, że będę takim złym chłopcem, prawda?" 

"O tak, ponieważ bycie poza domem po ciszy nocnej to przestępstwo" powiedziałam sarkastycznie.

Zaśmiał się ukazując dołeczki w policzkach. On jest taki uroczy. 

Szczerze, nigdy nie skupiłam się za bardzo na wyglądzie Marcela. Kiedy spotkałam go po raz pierwszy, polubiłam go za jego osobowość. Był słodki i nieśmiały. Ale teraz wygląda całkiem nieźle. Przedtem był słodki, ale teraz jest atrakcyjny. Widziałam szok malujący się na twarzach ludzi kiedy zauważyli jego nową "kręconą fryzurę". Albo kiedy podwijał rękawy i pokazywał swoje tatuaże, ludzie patrzyli wtedy na niego w zdumieniu. 

On nie jest taki za jakiego uważali go inni. 

I ja byłam pierwszą osobą, która zobaczyła jaki naprawdę jest. 

Lubię myśleć, że to czyni mnie wyjątkową dla niego. Zdaje się że jestem...

"Więc tak sobie myślałem..." zaczął.  "Nigdy nie zrobiliśmy nic dla siebie, a zbliżają się Twoje urodziny... Chcesz wyjść w piątek po pracy?"

Przytaknęłam. "Z przyjemnością! Dokąd?"

"Niespodzianka. I mam dla ciebie kolejną."

"Naprawdę? Co to takiego?"

"Rozmawiałem dziś z Louis'em..."

"Co zrobiłeś? Kiedy? Gdzie? Marcel?!"

"Uspokój się. Poszedłem nad jezioro..."

"Co?"

"Nie o to chodzi. Siedziałem tam i Louis pojawił się praktycznie znikąd. To było dziwne, a ja byłem, ee, zdenerwowany."

"Przez tyle czasu? A teraz już jest wszystko w porządku?"

"Jest okej, przysięgam. I on mnie zapytał czy wszystko gra...  I siedzieliśmy i rozmawialiśmy przez jakiś czas. Wydaje się być miłym chłopakiem teraz, kiedy go poznałem."

Uśmiechnęłam się, "Naprawdę? To świetnie!"

"Taa... Był zmuszany do dręczenia mnie..."

"Wiem..."

"Słucham?" Zapytał wbijając we mnie wzrok.

Cholera. Miałam zamiar mu nic nie mówić.

"Cóż..." Zaczęłam.

"Cami, co zrobiłaś?"

"Możliwe, że zadzwoniłam do Louis'a?"

"Że co?!"

"Zapytałam czy pamięta to jak się nad Tobą znęcał." Tłumaczyłam.

"Więc znasz już historię?"

"Taak... Powiedziałam mu, że najprawdopodobniej będziesz nad jeziorem... Proszę, nie bądź zły. " Zaczęłam mówić szybciej. "Nienawidzę, kiedy nie jesteś szczęśliwy. Zasługujesz na szczęście. Nigdy nie powinieneś być smutny, bo jesteś dobrą osobą i jesteś niesamowity i ja się tylko o ciebie martwiłam i przepraszam jeśli jestem na mnie zły za to, że zapytałam, ale cieszę się, że wszystko jest już dobrze i-"

Nagle pocałował mnie na środku ulicy. To najlepszy pocałunek w moim życiu. Gwiazdy migocą nad nami, a księżyc rozświetla drogę. Odsunęłam się nieco, przerywając pocałunek, by zauważyć Marcela-Gwiazdę.  Zawsze tu jest. Każdej nocy. Uśmiechnęłam się i ponownie złączyłam nasze usta. W pewnym momencie upuściłam różę, ale to nic takiego. Jego ręce delikatnie ujmują moją twarz, a moje owinięte są wokół jego szyi.

Jesteśmy perfekcyjnie połączeni.

To jest idealne.

On jest idealny.

Jesteśmy idealni.

Zatrzymał się, wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie. Te niesamowite oczy, ten słodki uśmiech, ten niewinny wyraz twarzy.

"Kocham Cię."  Powiedział bez wytchnienia. "Kocham Cię i jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Nie mógłbym prosić o lepszą przyjaciółkę czy dziewczynę. Chcę Cię już na zawsze, Cami. Nigdy nie będę się na ciebie długo gniewał, to niemożliwe.Tak, mieliśmy kilka trudnych momentów, ale zawsze do siebie wracaliśmy. Jestem ogromnie wdzięczny za to, że pojawiłaś się w moim życiu. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. Dziękuję, że porozmawiałaś z Louis'em. Dziękuję Ci za wszystko." Zastopował na chwilę i chwycił mnie za ręce. "Dziękuję za bycie moją przyjaciółką."


--------------------------------------------------
Wow. Trochę minęło od ostatniego rozdziału. Tak źle jeszcze nie było... Przepraszam was- jak zawsze. W tłumaczeniu tego rozdziału pomagała mi moja najlepsza na świecie bff @Kimi_loveee (a raczej cały przetłumaczyła poza końcówką xx)  Nie wyrabiam z niczym, brak mi czasu, nic mi się nie chce, a po powrocie do domu deprecha forever. LOVE IT.  Zostało 8 rozdziałów do końca... smuteczek.

Kasja ♥

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 36.

N: Marcel nosi już od jakiegoś czasu soczewki kontaktowe, a jego włosy są teraz całkowicie pokręcone. Poza ludźmi na koncercie i Cami jedynie Ethan widział jego tatuaże. Powoli zaczyna się też ubierać jak Harry (flanelowe koszule, koszulki itp).


OCZAMI MARCELA:

Nie. To nie dzieje się naprawdę. Nie mam nawet gdzie uciec, bo jestem na pomoście. Ale zawsze mogę wskoczyć do wody, prawda? Zrobiłem kilka kroków w tył, kiedy podchodził bliżej mnie.

Głos Cami zabrzmiał w mojej głowie, "Zadzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebował."

Włożyłem rękę do kieszeni, by wyciągnąć telefon. Cholera, zostawiłem go w samochodzie. Tym razem nie mogę zadzwonić do Cami po pomoc.

"Co tutaj robisz?" Zapytał Louis.

"Tylko.. uh..nic. Nic nie robię."

"Och... Jechałem na rowerze ścieżką i usłyszałem czyjś głos. Wszystko w porządku? "

W końcu się uspokoiłem. "A co cię to w ogóle obchodzi?" Wyszło to nieco mocniej niż się tego spodziewałem.

Uniósł ręce do góry, "Łoooł, tylko się zastanawiałem."

"Nie wiesz kim jestem, mam rację?"

"Jesteś Marcel, przyjaciel Cami, tak?"

"Nawet nie masz pojęcia..." Mruknąłem.

"Co?" Wydawał się być naprawdę pogubiony. Naprawdę nie wiedział.

Powiedzieć mu czy nie?

"Ty, ee, znęcałeś się kiedyś nade mną..." Wymamrotałem.

Zamarł. "Serio?" Jego twarz pokazywała zagubienie.

Pokiwałem głową, "Naprawdę nie pamiętasz?"

Wziął głęboki oddech, jego klatka piersiowa powoli opadła. "Nie miałem pojęcia, że to byłeś ty. Wtedy nie znałem nawet twojego imienia... Przepraszam..."

"Trochę za późno na przeprosiny..."

"Marcel, naprawdę mi przykro." Powiedział podchodząc bliżej mnie.

Odepchnąłem go, "Trzymaj się ode mnie z dala."

"P-Przepraszam, możemy porozmawiać?" Zapytał, nerwowo łapiąc się za włosy.

"Pewnie." Odpowiedziałem złączając ręce na klatce.

"Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić..."

"Taa, jasne. Myślisz, że w to uwierzę? Chcesz tylko, żebym dołączył do twojego zespołu."

"Proszę, wysłuchaj."

"Dobra." Staram się wyglądać twardo, ale tak naprawdę świruję. Jestem tak zdenerwowany, że moje serca zaraz wyskoczy mi z piersi. Mam nadzieję, że tego nie widzi.

"Bo widzisz, byłem nowy w szkole... Grozili, że mnie pobiją jeśli nie będę robił tego co mi każą i znęcał się nad innymi... Wykorzystali mnie. Na początku byli dla mnie mili, czułem się akceptowany. A-Ale później zmuszali mnie do zabierania innym ich pieniędzy na lunch. Z czasem stawało się to coraz bardziej brutalne. Za bardzo się bałem by im odmówić, byli silniejsi ode mnie... Widziałem co mogą zrobić innym. W końcu pewnego dnia nie zrobiłem tego co mi kazali. Zdecydowałem, że to musi się skończyć. Nie chciałem już być zmorą dla innych i znęcać się nad nimi, robiłem to przez rok. Jeden rok za dużo... Nigdy nie powinienem się z nimi zadawać... Tak bardzo tego żałuję." Jego głoś urwał się i łza spłynęła po jego policzku.

Czy on naprawdę płacze?

"P-Przepraszam Marcel, przepraszam." Powiedział patrząc w dół, powstrzymując się od płaczu.

Musiał wiele przejść... Widzę, że ukrywa coś o sobie.

Wciąż będąc cicho, spojrzałem na Louisa.

"Byłem potworem. Przepraszam." wyszeptał. "Przepraszam cię."

Powtarzał w kółko.

"Louis." Powiedziałem, przerywając jego trans.

Spojrzał na mnie smutnymi oczami.

"Wybaczam ci..." powiedziałem.

"Ty.. N-Naprawdę?"

Przytaknąłem.

Uściskał mnie mocno, a ja zamarłem.

Po chwili, powoli odwzajemniłem uścisk.

To naprawdę dziwne, pomyśleć o tym jak teraz sprawy wyglądają. Jest dużo niższy ode mnie, kiedyś był wyższy. Krzywdził mnie, ale w rzeczywistości również go to krzywdziło.

Odsunął się i usiadł na pomoście. Usiadłem koło niego.

Louis wziął głęboki oddech i podwinął rękaw, "Oops" wymamrotał wskazując na rękę. Spojrzałem na nią zauważając masę tatuaży.

Zupełnie jak ja.

Zdjąłem moją flanelową koszulę tak że zostałem w samej koszulce. Pokazałem mu swoje tatuaże i się uśmiechnąłem.

Też się uśmiechnął....

"Nigdy nie pomyślałem o tym, że też możesz cierpieć..." przyznałem.

"Możesz rozpoznać mężczyznę po jego tatuażach."  powiedział.

On rozumiał...

"Czy każdy z twoich ma historię?" spytałem.

Przytaknął. "'Oops' odnosi się do tego roku w którym byłem dręczycielem... To największe oops w moim życiu, bardzo tego żałuję. Wróbel reprezentuje wolność i ignorowanie zasad. Lubię robić to co ja chcę, a nie co mi każą." Wyjaśniał z niewielkim uśmiechem.

Rozciągnąłem koszulkę pokazując mu moje tatuaże na klatce przez co jego uśmiech się powiększył.

"A ten." Zaczął wskazując na kompas. "Pokazuje, że zawsze wrócę do domu nie ważne w którym kierunku zaprowadzi mnie życie."

Podwinąłem bardziej rękaw pokazując mój tatuaż statku.

"Jesteśmy do siebie bardziej podobni niż myślałem." Powiedziałem.

"Ile ich masz?"

"Ponad 40..."

"Wow. Dlaczego je robisz?"

"Nikt się mną nie interesuje, nie chce mnie wysłuchać. W ten sposób wyrażam swoje emocje."

"Ja też..."

Spojrzałem na niego. "Serio? Myślałem, że tylko ja tak mam..."

Potrząsnął głową. "Nigdy nie jesteś tak samotny jak ci się wydaje. Zawsze jest ktoś, kto przechodzi przez dokładnie to samo co ty... Widzisz, kiedy jestem ze znajomymi to jestem tym 'zabawnym', wygłupiającym się. Czuję potrzebę bycia taką osobą wśród nich, sypać żartami. Uszczęśliwianie ludzi to tak jakby moja praca, rozumiesz? Przejmuję się szczęściem i uczuciami innych tak bardzo, że czasami zapominam o sobie. Nikt mnie nigdy nie pyta jak się czuję i co u mnie, po prostu myślą, że wszystko gra skoro jestem wesoły, ale tak nie jest... Czasem siedzę w swoim pokoju i załamuję się, płaczę bez większego powodu. Nie chcę nawet istnieć. Czasami jest tego wszystkiego za wiele. Mogę zmienić się z perfekcyjnie szczęśliwego do załamanego i nieszczęśliwego w ułamku sekundy. Po prostu zaczynam myśleć nad swoim życiem, nad całym złem, które wyrządziłem i jakoś tak nie zauważam dobrych rzeczy. Skupiam się tylko na tych złych..."

"Wiem jak się czujesz..."

"Jeśli ktoś by spojrzał, tylko na chwilę to zauważyłby smutek w moich oczach. Zauważyliby jak wyłączam się w czasie jazdy samochodem i wyglądam tępo za szybę. Albo zauważyliby, że opowiadanie kawałów i żartowanie jest jedyną czynnością, która powstrzymuje mnie od załamania się. Gdyby tylko spojrzeli..."

Popatrzyłem na niego. Głowę ma spuszczoną, a stopami kreśli wzory w wodzie.

"Dokładnie tak się czuję. Ludzie widzą cię, ale tak naprawdę cię nie dostrzegają. Patrzą, ale nie widzą prawdziwego ciebie..."

"Dobrze jest to wszystko z siebie wyrzucić. Czuję, że mogę ci zaufać, choć może wydawać się to dziwne."

"Nie, dobrze cię rozumiem..."

Może to zabrzmi dziwnie, ale czuję, że ja również mogę mu zaufać.

Louis nie jest taki za jakiego co uważałem. Jest podobny do mnie. Zdaje się, że każdy cierpi. Niektórzy po prostu tego nie pokazują. Niektórzy ludzie mogą wydawać się silni na zewnątrz, ale w środku są słabi i wystraszeni. Nie możesz oceniać kogoś jeśli go przedtem nie poznałeś.

Z Louisem spędziłem ponad godzinę rozmawiając o tatuażach i innych zwykłych rzeczach. Jest naprawdę miłym chłopakiem. Spośród wszystkich ludzi nie świecie, on był ostatnią osobą z którą rozważałbym rozmowę.  A co dopiero siedzieć z nim na pomoście i rozmawiać o tatuażach i emocjach. To niesamowite jak wszystko się potoczyło, prawda?

Może zastanowię się nad dołączeniem do zespołu...





---------------------------------------------
Ostatni dzień ferii uczciłam tłumacząc ten rozdział. Mam depresję, nie chcę wracać. Za wcześnie. Powiedzcie mi, że są jeszcze wakacje, błagam. :(  + przepraszam za błędy, ale nie chce mi się sprawdzać;p
3 miesiące.

Love, Kasja ♥