niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 36.

N: Marcel nosi już od jakiegoś czasu soczewki kontaktowe, a jego włosy są teraz całkowicie pokręcone. Poza ludźmi na koncercie i Cami jedynie Ethan widział jego tatuaże. Powoli zaczyna się też ubierać jak Harry (flanelowe koszule, koszulki itp).


OCZAMI MARCELA:

Nie. To nie dzieje się naprawdę. Nie mam nawet gdzie uciec, bo jestem na pomoście. Ale zawsze mogę wskoczyć do wody, prawda? Zrobiłem kilka kroków w tył, kiedy podchodził bliżej mnie.

Głos Cami zabrzmiał w mojej głowie, "Zadzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebował."

Włożyłem rękę do kieszeni, by wyciągnąć telefon. Cholera, zostawiłem go w samochodzie. Tym razem nie mogę zadzwonić do Cami po pomoc.

"Co tutaj robisz?" Zapytał Louis.

"Tylko.. uh..nic. Nic nie robię."

"Och... Jechałem na rowerze ścieżką i usłyszałem czyjś głos. Wszystko w porządku? "

W końcu się uspokoiłem. "A co cię to w ogóle obchodzi?" Wyszło to nieco mocniej niż się tego spodziewałem.

Uniósł ręce do góry, "Łoooł, tylko się zastanawiałem."

"Nie wiesz kim jestem, mam rację?"

"Jesteś Marcel, przyjaciel Cami, tak?"

"Nawet nie masz pojęcia..." Mruknąłem.

"Co?" Wydawał się być naprawdę pogubiony. Naprawdę nie wiedział.

Powiedzieć mu czy nie?

"Ty, ee, znęcałeś się kiedyś nade mną..." Wymamrotałem.

Zamarł. "Serio?" Jego twarz pokazywała zagubienie.

Pokiwałem głową, "Naprawdę nie pamiętasz?"

Wziął głęboki oddech, jego klatka piersiowa powoli opadła. "Nie miałem pojęcia, że to byłeś ty. Wtedy nie znałem nawet twojego imienia... Przepraszam..."

"Trochę za późno na przeprosiny..."

"Marcel, naprawdę mi przykro." Powiedział podchodząc bliżej mnie.

Odepchnąłem go, "Trzymaj się ode mnie z dala."

"P-Przepraszam, możemy porozmawiać?" Zapytał, nerwowo łapiąc się za włosy.

"Pewnie." Odpowiedziałem złączając ręce na klatce.

"Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić..."

"Taa, jasne. Myślisz, że w to uwierzę? Chcesz tylko, żebym dołączył do twojego zespołu."

"Proszę, wysłuchaj."

"Dobra." Staram się wyglądać twardo, ale tak naprawdę świruję. Jestem tak zdenerwowany, że moje serca zaraz wyskoczy mi z piersi. Mam nadzieję, że tego nie widzi.

"Bo widzisz, byłem nowy w szkole... Grozili, że mnie pobiją jeśli nie będę robił tego co mi każą i znęcał się nad innymi... Wykorzystali mnie. Na początku byli dla mnie mili, czułem się akceptowany. A-Ale później zmuszali mnie do zabierania innym ich pieniędzy na lunch. Z czasem stawało się to coraz bardziej brutalne. Za bardzo się bałem by im odmówić, byli silniejsi ode mnie... Widziałem co mogą zrobić innym. W końcu pewnego dnia nie zrobiłem tego co mi kazali. Zdecydowałem, że to musi się skończyć. Nie chciałem już być zmorą dla innych i znęcać się nad nimi, robiłem to przez rok. Jeden rok za dużo... Nigdy nie powinienem się z nimi zadawać... Tak bardzo tego żałuję." Jego głoś urwał się i łza spłynęła po jego policzku.

Czy on naprawdę płacze?

"P-Przepraszam Marcel, przepraszam." Powiedział patrząc w dół, powstrzymując się od płaczu.

Musiał wiele przejść... Widzę, że ukrywa coś o sobie.

Wciąż będąc cicho, spojrzałem na Louisa.

"Byłem potworem. Przepraszam." wyszeptał. "Przepraszam cię."

Powtarzał w kółko.

"Louis." Powiedziałem, przerywając jego trans.

Spojrzał na mnie smutnymi oczami.

"Wybaczam ci..." powiedziałem.

"Ty.. N-Naprawdę?"

Przytaknąłem.

Uściskał mnie mocno, a ja zamarłem.

Po chwili, powoli odwzajemniłem uścisk.

To naprawdę dziwne, pomyśleć o tym jak teraz sprawy wyglądają. Jest dużo niższy ode mnie, kiedyś był wyższy. Krzywdził mnie, ale w rzeczywistości również go to krzywdziło.

Odsunął się i usiadł na pomoście. Usiadłem koło niego.

Louis wziął głęboki oddech i podwinął rękaw, "Oops" wymamrotał wskazując na rękę. Spojrzałem na nią zauważając masę tatuaży.

Zupełnie jak ja.

Zdjąłem moją flanelową koszulę tak że zostałem w samej koszulce. Pokazałem mu swoje tatuaże i się uśmiechnąłem.

Też się uśmiechnął....

"Nigdy nie pomyślałem o tym, że też możesz cierpieć..." przyznałem.

"Możesz rozpoznać mężczyznę po jego tatuażach."  powiedział.

On rozumiał...

"Czy każdy z twoich ma historię?" spytałem.

Przytaknął. "'Oops' odnosi się do tego roku w którym byłem dręczycielem... To największe oops w moim życiu, bardzo tego żałuję. Wróbel reprezentuje wolność i ignorowanie zasad. Lubię robić to co ja chcę, a nie co mi każą." Wyjaśniał z niewielkim uśmiechem.

Rozciągnąłem koszulkę pokazując mu moje tatuaże na klatce przez co jego uśmiech się powiększył.

"A ten." Zaczął wskazując na kompas. "Pokazuje, że zawsze wrócę do domu nie ważne w którym kierunku zaprowadzi mnie życie."

Podwinąłem bardziej rękaw pokazując mój tatuaż statku.

"Jesteśmy do siebie bardziej podobni niż myślałem." Powiedziałem.

"Ile ich masz?"

"Ponad 40..."

"Wow. Dlaczego je robisz?"

"Nikt się mną nie interesuje, nie chce mnie wysłuchać. W ten sposób wyrażam swoje emocje."

"Ja też..."

Spojrzałem na niego. "Serio? Myślałem, że tylko ja tak mam..."

Potrząsnął głową. "Nigdy nie jesteś tak samotny jak ci się wydaje. Zawsze jest ktoś, kto przechodzi przez dokładnie to samo co ty... Widzisz, kiedy jestem ze znajomymi to jestem tym 'zabawnym', wygłupiającym się. Czuję potrzebę bycia taką osobą wśród nich, sypać żartami. Uszczęśliwianie ludzi to tak jakby moja praca, rozumiesz? Przejmuję się szczęściem i uczuciami innych tak bardzo, że czasami zapominam o sobie. Nikt mnie nigdy nie pyta jak się czuję i co u mnie, po prostu myślą, że wszystko gra skoro jestem wesoły, ale tak nie jest... Czasem siedzę w swoim pokoju i załamuję się, płaczę bez większego powodu. Nie chcę nawet istnieć. Czasami jest tego wszystkiego za wiele. Mogę zmienić się z perfekcyjnie szczęśliwego do załamanego i nieszczęśliwego w ułamku sekundy. Po prostu zaczynam myśleć nad swoim życiem, nad całym złem, które wyrządziłem i jakoś tak nie zauważam dobrych rzeczy. Skupiam się tylko na tych złych..."

"Wiem jak się czujesz..."

"Jeśli ktoś by spojrzał, tylko na chwilę to zauważyłby smutek w moich oczach. Zauważyliby jak wyłączam się w czasie jazdy samochodem i wyglądam tępo za szybę. Albo zauważyliby, że opowiadanie kawałów i żartowanie jest jedyną czynnością, która powstrzymuje mnie od załamania się. Gdyby tylko spojrzeli..."

Popatrzyłem na niego. Głowę ma spuszczoną, a stopami kreśli wzory w wodzie.

"Dokładnie tak się czuję. Ludzie widzą cię, ale tak naprawdę cię nie dostrzegają. Patrzą, ale nie widzą prawdziwego ciebie..."

"Dobrze jest to wszystko z siebie wyrzucić. Czuję, że mogę ci zaufać, choć może wydawać się to dziwne."

"Nie, dobrze cię rozumiem..."

Może to zabrzmi dziwnie, ale czuję, że ja również mogę mu zaufać.

Louis nie jest taki za jakiego co uważałem. Jest podobny do mnie. Zdaje się, że każdy cierpi. Niektórzy po prostu tego nie pokazują. Niektórzy ludzie mogą wydawać się silni na zewnątrz, ale w środku są słabi i wystraszeni. Nie możesz oceniać kogoś jeśli go przedtem nie poznałeś.

Z Louisem spędziłem ponad godzinę rozmawiając o tatuażach i innych zwykłych rzeczach. Jest naprawdę miłym chłopakiem. Spośród wszystkich ludzi nie świecie, on był ostatnią osobą z którą rozważałbym rozmowę.  A co dopiero siedzieć z nim na pomoście i rozmawiać o tatuażach i emocjach. To niesamowite jak wszystko się potoczyło, prawda?

Może zastanowię się nad dołączeniem do zespołu...





---------------------------------------------
Ostatni dzień ferii uczciłam tłumacząc ten rozdział. Mam depresję, nie chcę wracać. Za wcześnie. Powiedzcie mi, że są jeszcze wakacje, błagam. :(  + przepraszam za błędy, ale nie chce mi się sprawdzać;p
3 miesiące.

Love, Kasja ♥

4 komentarze:

  1. Nie martw się, poradzisz sobie :) + nie moge się doczekać następnego rozdziału xx

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAJEBISTE *,*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to opowiadanie i bardzo Ci dziekuje że tłumaczysz :') a ten rozdział jest taki emocjonujący zlcskvsfklcsskgsskkgsakjvcskhfsijgdd
    Xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg kocham to ff i twoje tłumaczenie.! Jest mega:D
    Czekam na następny:)
    Klaudia.xd

    OdpowiedzUsuń