czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 32.

OCZAMI CAMI

Tęsknię za Marcelem. Tak bardzo za nim tęsknię. Mam nadzieję, że dobrze sobie radzi. Martwię się o niego. Co tam robi? Ma tam jakichś przyjaciół? Czy wszystko w porządku? Chcę, żeby już wrócił do domu.

Bez niego w szkole jest strasznie nudno. Nie mam żadnych bliższych przyjaciół poza Marcelem. Pewnie, rozmawiam z kilkoma osobami, ale nie nazwałabym ich przyjaciółmi.

Jem w bibliotece jak zawsze odkąd nie ma Marcela. Dziwnie jest siedzieć w stołówce samemu.. Nie mam pojęcia jak Marcel to robił. Siedzę właśnie na kanapie i jem kanapkę, gdy podszedł pewien chłopak i usiadł koło mnie.

Rozpoznałam go, bo chodzimy razem na angielski, ale nigdy z nim nie rozmawiałam.

"Jesteś Cami, prawda?" zapytał.

"Taa, a Ty Niall?"

Przytaknął, "Więc, ee.. tak się zastanawiałem... Widziałem koncert twój i Marcela. Gdzie on tak właściwie jest?"

"On jest, ehh, jest daleko."

"Ach, na wakacjach?"

"Tak, można tak powiedzieć..."

"Cóż.. Byliście naprawdę niesamowici. Razem z przyjaciółmi zakładamy zespół, tak jakby. I ee.. pomyśleliśmy, że może chcielibyście do nas dołączyć?"

Zespół? Serio?!

Uśmiechnęłam się, "Porozmawiam z Marcelem kiedy wróci. Kto jeszcze w tym jest?"

"Noo, są starsi od nas. Ich imiona to Liam, Louis i Zayn. Mamy próbę dziś wieczorem w moim domu, możesz przyjść jeśli chcesz."

Pomyślałam nad tym przez chwilę. W sumie dlaczego miałabym nie spróbować? Mogłabym wpaść i zorientować się jak to wszystko wygląda, a jeśli mi się nie spodoba to nie muszę tego robić. Nie mogę się doczekać powrotu Marcela kiedy mu o tym powiem!

"Pewnie. Przyjdę!"

*

"Tutaj skręć w lewo" pokierował mną Niall. Zawożę nas do jego domu. W sumie to jest całkiem miły i zabawny. Na lekcjach zawsze się śmieje i jest głośny, więc myślałam, że będzie totalnie denerwujący.

Zatrzymałam samochód pod jego domem po czym chłopak wprowadził mnie do środka.

"Chłopcy powinni być tu lada chwila." poinformował, a po chwili usłyszeliśmy jakieś rozmowy na dole. "Albo już tutaj są." roześmiał się.

Szłam za nim na dół i zobaczyłam 3 chłopaków siedzących na kanapie i jedzących czipsy.

"Niall! Hej, kto to?" zapytał jeden z nich.

"Cami, to jest Zayn, a to Liam i Louis. Chłopaki, to jest Cami." przedstawił nas Niall.

"Miło cię poznać!" zaczał Liam.

"Czyżby Niall miał dziewczynę?" zadrwił Louis.

"Louis!!" odkrzyknął Niall.

Zarumieniłam się, "Ja już mam chłopaka."

"A niech to." Skwitował Louis. Zaśmiałam się z jego rozczarowania.

"Hej, to ty grałaś ten koncert tamtej nocy, racja? Z tym chłopakiem, ee, Markiem?" pytał Liam.

"Taa i jego imię to Marcel." wyjaśniłam.

"Byliście super!" kontynuował.

"Dzięki!"

"Pomyślałem, że Cami mogłaby nas posłuchać dzisiaj." powiedział Niall.

"Tak, spoko!" Zapewnił Zayn.

"Świetnie! Powiedziałem też, że jeśli jej się spodoba to może do nas dołączyć jeśli tylko zechce. Szukamy kolejnej osoby..." tłumaczył Niall, chwytając gitarę i siadając na krześle.

"Nigdy nie myślałem, że będzie to dziewczyna, ale pewnie, zemu nie!" powiedział Louis.

Niall grał przypadkowe akordy a inni rozmawiali między sobą. Wszyscy rozmawialiśmy a chłopcy pytali mnie o mnie i mój związek z Marcelem. Są naprawdę bardzo sympatyczni.

"Dobra ludzie, zaczynajmy już!" powiedział Liam parę minut później.

"Właśnie, muszę być w domu o 6." dodał Zayn, wywracając oczami, "Wieczór rodzinnych gier."

"Wciąż to robicie?"  Wyśmiał go Louis, na co chłopak uderzył go w ramię.

Niall roześmiał się głośno.

"Jesteście tacy niedojrzali." skomentował Liam, "No dawać!"

Nie mogłam się powstrzymać i zaśmiałam się z ich zachowania. Są tacy różni od siebie.

"Nie krępuj się śpiewać z nami." powiedział mi Liam. "Niall, zaczynaj."

Blondyn zaczął grać na gitarze i od razu rozpoznałam piosenkę. To Natalie Imbruglia - Torn. Liam rozpoczął.

Myślałem, że spotkałem dziewczynę, co odmieni moje życie
Była taka ciepła, przyszła tu pełna spokoju
Pokazała mi, co to znaczy płakać
Ale, nie mogłaś być tą kobietą, którą uwielbiałem,
Zdaje się, że nawet nie wiesz, nie dbasz o to po co masz serce,
Ale ona już zniknęła z mojego życia,
Nic już nie zostało z jej kłamstw,
Wyczerpały się też moje słowa
Właśnie o to chodzi. Nic nie jest dobrze, i jestem rozdarty...


Zdecydowałam zaśpiewać z nimi refren
 

W nic już nie wierzę,
Tak właśnie się czuję,
Zimno mi i wstydzę się,
Leżąc nago na podłodze,
Iluzja nigdy nie zmieniła się
W coś realnego,
Obudziłam się i teraz widzę, że nasz idealny świat jest rozdarty.
Spóźniasz się nieco, a ja już jestem rozdarta...


Kiedy skończyli, wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.

"Jesteście naprawdę nieźli." powiedziałam. Ich głosy dobrze ze sobą współgrają, tworzą cudowną harmonię. Są naprawdę utalentowani.

"Serio?" spytał Niall z uśmiechem.

Przytaknęłam, "Bardzo mi się podobało i jestem pewna, że Marcel też byłby zachwycony."

"Nie mogę się doczekać kiedy się w końcu poznamy!" dodał podekscytowany Louis.

"Byłaś niesamowita." zwrócił się do mnie Zayn.

Oczywiście się zarumieniłam, "Dzięki..."

"Niezły wybór, Niall." podsumował Liam, szturchając chłopaka. Uśmiechnął się do mnie szeroko i uniósł kciuka do góry, że było okej.

Marcel i ja możemy mieć nowych przyjaciół. Tylko poczekajmy aż się o wszystkim dowie!






------------------------------------
Północ, a Kasia tłumaczy :) aaaa co tam, lepiej tłumaczyć wtedy jak ma się wenę :D   Kocham was i wrzucam rozdział od razu, a jutro postaram się dodać kolejny. Wooohoo przerwa świąteczna! :)   
psst. w kolejnym rozdziale Marcel już wychodzi do domu

Kasja ♥

Rozdział 31.

OCZAMI MARCELA

Siedzę w swojej sali po kolejnej wizycie terapeuty. Ile ona może mieć jeszcze pytań? Jeszcze nigdy nie odpowiedziałem na tyle osobistych pytań. W sumie to dobre uczucie, móc w końcu wyrzucić z siebie to wszystko i powiedzieć komuś jak się czuję.

Przed moimi drzwiami stoi dziewczyna z bliznami. Od jak dawna tu jest? Wyszedłem do niej, żeby porozmawiać.

"Hej." zacząłem. "Więc, ee, co tu robisz?"

"Zastanawiałam się czy chciałbyś pójść do pokoju gier."

"Jasne."

"A tak w ogóle, to jestem Ellie."

"A ja Marcel, ale to już wiesz..."

Roześmiała się.

Wszędzie są lekarze. Czuję jakbym był bez przerwy obserwowany, jakbym nie mógł być sam. Cały czas mnie też sprawdzali. Spojrzałem na dwóch lekarzy przechodzących obok nas, a oni się uśmiechnęli.

Tak dużo uśmiechów.Wszyscy są szczęśliwi i pełni słów wsparcia. "Będzie lepiej" "Dasz radę"  "Bądź silny" "Przejdziesz przez to, obiecuję."

"Więc co jest w pokoju gier?" spytałem.

"Telewizor, jakieś gry planszowe, bilard.. takie tam rzeczy. To najciekawszy pokój tutaj."

"Od jak dawna tu jesteś?"

"Jestem tu już drugi raz..."

Nic nie odpowiedziałem.

Doszliśmy do pokoju i zdecydowaliśmy się na scrabble.

"Jestem cienka z ortografii." powiedziała Ellie. "Zdecydowanie to przegram."

"A ja jestem bardzo dobry. Kiedyś grałem w to cały czas..."

Siedzę sam w pokoju, jak zawsze. [parę lat temu] Obok mnie leży słownik, a przede mną scrabble. Gram przeciwko samemu sobie. Słowo za słowem, kawałek po kawałku, punkt za punktem.

Robiłem tak godzinami zawsze, kiedy byłem sam, czyli bardzo często.

Znałem już wtedy słowa, których dzieci w moim wieku nawet nie słyszały. Byłem chodzącym słownikiem. Wyszukiwałem wyrazy, zapamiętywałem pisownię i definicję. Wiedziałem wszystko o każdym wyrazie. Można powiedzieć, że czytałem słowniki. Słowa były moją ucieczką. Miałem dziwne upodobania co do pisania i literowania. Tak jakby słowa w słowniku były przyjaciółmi. Każde nowe słowo było nowym przyjacielem. Poznawałem moich "przyjaciół" poprzez ich definicje, powtarzałem je później w ciągu dnia. Powtarzałem sobie je w myślach, nie zdając sobie sprawy z tego, że to robię. Czasem nawet moje dłonie zapisywały słowa na skrawkach papieru. Kiedy ktoś powiedział jakieś słowo, które mi się spodobało, to zapisywałem je na kartce i powtarzałem sobie non stop. Lubiłem to w jaki sposób brzmiały nowe słowa, jak sporo czasu zajmowała nauka poprawnej wymowy, jak liczył się nawet najmniejszy akcent. Zupełnie jak ludzie. Wszyscy dajemy sobie dużo czasu na poznanie siebie i liczy się każdy szczegół. 

To właśnie zajmowało mój czas.

Pozwalało chociaż na chwilę o wszystkim zapomnieć.

Zapamiętywanie słów, a nie myślenie o znęcaniu się nade mną.

Graliśmy już od kilku chwil i jak do tej pory, to ja jestem na prowadzeniu. Ellie ułożyła słowo "brag" (przechwalać), a ja dołożyłem do tego swoje litery.

"Braggadocio? Co to do cholerci jest?" spytała.

"To oznacza arogancki, chełpliwy. To eponim."

"Co to jest eponim?"

Uśmiechnąłem się, "Nie myśl o tym. To tylko bezużyteczna informacja, którą trzymam w głowie."

Zaśmiała się. "Dużo wiesz. Musisz czytać słowniki."

Oblałem się rumieńcem, "Kiedyś tak..."

"W sumie to całkiem fajnie. No, że wiesz tyle rzeczy."

*

Już powoli kończą nam się litery. Wciąż wygrywam. Ułożyłem słowo 'miłość'.

"Wiesz jak to jest być zakochanym?" Ellie cicho spytała.

Milczałem chwilę zanim dałem jej odpowiedź, "Tak, wiem." Nigdy o tym nie myślałem.

"A ja nie... Jak to jest?"

Wziąłem głęboki oddech i pomyślałem, "Wiesz... Nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Jestem w tym nowy. Kiedy coś wymyślę, to dam ci znać."

"Myślę, że byłoby fajnie się zakochać."

"Jest fajnie."

"Kiedy byłeś zakochany?"

Natychmiast pomyślałem o Cami i uśmiech pojawił się na moich ustach, "Jestem zakochany już od kilku miesięcy."

"Mogę się założyć, że jest świetnie."

"Och, tak. Jest niesamowicie."






----------------------------------------
Echh.. Znowu przepraszam, że takie opóźnienie. :(  Tłumaczę, kiedy mogę, aach i zostało chyba z 14 rozdziałów do końca o ile dobrze pamiętam ;o 
Wesołych Świąt kochani! i dziękuję, że czytacie moje tłumaczenie :*

Kasja ♥

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 30.

OCZAMI MARCELA [dwa dni później]

Cami siedzi na moim łóżku kiedy ja właśnie zapinałem swoją walizkę.

"Będę za tobą tęsknić." powiedziała.

"To tylko tydzień. Nie będziesz za mną aż tak bardzo tęskniła." Pocieszyłem trzymając ją za rękę po czym ucałowałem w policzek.

"Oczywiście, że będę. Nie mogę nawet do ciebie zadzwonić ani wysłać wiadomości.

"Dasz radę. Ten tydzień minie zanim się obejrzysz."

*

Kiedy się stąd wydostanę?

Jestem tu od kilku godzin a już nienawidzę tego miejsca.

Tęsknię również za Cami...

Siedzę w białym pokoju z białą, lśniącą podłogą i z białą pościelą na łóżku. Śmierdzi tu jak w szpitalu, ale to pewnie dlatego że w pewnym sensie jest to szpital. Pościel nie jest miękka i nie marszczy się pod każdym moim ruchem. Siedzę na łóżku i wyglądam przez okno kiedy do pokoju weszła jakaś kobieta.

"Cześć, Marcel! Nazywam się doktor Fang." powiedziała.

Och, cóż za pocieszające imię.

Ma blond włosy i białe, świecące zęby, które są ogromne. Zdecydowanie za bardzo się uśmiecha. Lepiej, żeby nie była moim lekarzem.

"Jestem twoim lekarzem!" ogłosiła.

Jak cudownie.

"Więc.. Wiesz dlaczego tutaj jesteś, tak?" zapytała.

"Jestem szóstkowym uczniem, wiem z jakiego powodu się tu znalazłem." odburknąłem.

"Sarkazm do niczego cię nie zaprowadzi." powiedziała wciąż się uśmiechając.

"Przepraszam, jestem zdenerwowany."

"Wiem, że jesteś i nic nie szkodzi. Zamierzam zadać ci kilka pytań."

"Dobrze..."

"Kto jest twoim najlepszym przyjacielem?"

"Cami."

"Czy jest twoją dziewczyną?"

"Tak."

"Od jak dawna jesteście razem?"

"Nieco ponad miesiąc, ale znamy się od trzech."

Pokiwała głową. "Czy ten związek nakłada na ciebie jakąkolwiek presję?"

Siedziałem przez chwilę w kompletnej ciszy, "Cóż.. Nie. Przy niej czuję się bezpiecznie i jestem szczęśliwy. Kiedy jestem z nią nie muszę się o nic martwić."

"Czy kiedykolwiek były w waszym związku jakieś trudne chwile, problemy?"

"Tak... Myślałem, że mnie zdradziła. Ale udawała, że spotyka się z kimś innym, żeby mnie chronić..."

"W jaki sposób?"

"Ten chłopak znęcał się nade mną..."

"Więc jesteś dręczony?"

 "Jestem pewny, że już to wiesz. Napisałem to na papierze..."

"Wiem. Kto cię dręczy?"

"Wszyscy."

"Wszyscy?"

"Tak, wszyscy."

Usiadła na chwilę, myśląc.

"I jak się przez to czujesz?" Typowe pytanie.

"Jak się przez to czuję? Strasznie. Przez lata nie odzywałem się do nikogo. Ledwo co rozmawiałem w domu.  Wszystko trzymałem w sobie. Piszę piosenki i to one są moją ucieczką."

"A więc śpiewasz?"

"Tak..."

"Jak być siebie opisał?"

"Kujonowaty, yyy samotny, wydaje mi się, że dojrzały, cichy..."

"Czy trudno jest siebie opisać?"

Zastanowiłem się przez chwilę, "Tak..." wyszeptałem.

"Dlaczego?"

"To dlatego... Dlatego, że byłem już przeróżnie nazywany w moim życiu. Ciężko powiedzieć, które nazwy są prawdziwe, a które nie. Nie potrafię nawet odróżnić swoich własnych cech od tych, które są mi nadawane przez ludzi, którzy mnie znają..."

"Jesteś mądry, racja? Większość ludzi nie umie odpowiedzieć na to pytanie."

"Dużo rozmyślam nad różnymi rzeczami..."

Zadawała mi jeszcze sporo pytań. Jestem już z nią ponad godzinę.

"Miło było cię poznać." powiedziała. "Wrócę tu później. Przychodź do mnie kiedy tylko chcesz." powiedziała, kiedy już skończyliśmy.

"Dziękuję..."

Siedzę sam w moim pokoju, ona już wyszła. Zapowiada się interesujący tydzień.

* [ NASTĘPNEGO DNIA ]

Siedzę w kółku z grupką nastolatków, których nie znam. Zostałem zmuszony, by tu przyjść. Również żadne z tych dzieciaków nie wygląda na zadowolonych, że jest tutaj. Wszyscy mają puste spojrzenia i w ogóle się nie uśmiechają. Weszła lekarka i usiadła w okręgu.

"Witam wszystkich! Mamy dziś trzy nowe osoby, więc zaczniemy od nich. Będziemy mówić nasze imiona, wiek i jak się dzisiaj czujemy. Później inni będą mogli zadać pytania." powiedziała.

Świetnie. Nie jestem dobry w opowiadaniu o sobie nieznajomym. Bawiłem się plakietką z imieniem przyczepioną do koszulki, tylko po to, żeby się nie denerwować.

"Hmm.. Marcel! Zaczniemy od ciebie!" oznajmiła.

"Yyyy, eee.. Nazywam się Marcel. Ja yy, ee mam 18 lat. Czuję się, ee.. pusty."

Dziewczyna z czerwonymi włosami przemówiła, "Pusty jak?"

"Cóż.. Jestem tu już drugi dzień i nie odczuwam żadnych emocji. Nie jestem szczęśliwy, ale nie jestem też smutny."

"Ile masz tatuaży?" Zapytał chłopak z opalenizną.

"40..."

Wszyscy patrzyli na mnie jakbym był jakimś kosmitą.

"40 tatuaży i masz 18 lat?" spytała dziewczyna.

Chciałem wyjść. Chciałem uciec stamtąd i od wszystkich obserwujących mnie oczu. Wydaje mi się, że mnie oceniają, tak jak ludzie w szkole. Nie ma żadnej różnicy. Dlaczego w ogóle tu przyszedłem? Nie powinienem był tego robić.

Kiwnąłem głową, "Czy moglibyśmy przejść do kolejnej osoby?" spytałem. Czuję się niekomfortowo, kiedy wszyscy patrzą tylko na mnie.

"Oczywiście, Marcel." powiedziała lekarka.

Zdałem sobie sprawę, że ci wszyscy nastolatkowie są tacy jak ja, albo nawet mają gorzej, co uważałem za niemożliwe. Nie jestem sam. Są ludzie tacy jak ja.

Kiedy skończyliśmy, podeszła do mnie dziewczyna, która dopytywała o moje tatuaże.

"Czy to bolało?" Zapytała.

"Czy co bolało? Tatuaże?"

Kiwnęła głową.

Wzruszyłem ramionami, "Na początku tak, ale teraz już się przyzwyczaiłem. Czy to bolało?"

Spojrzała na swoją rękę po czym zsunęła rękawy w dół. "No początku tak, ale teraz już się przyzwyczaiłam."

"To są moje blizny, a to są twoje blizny. Mamy tylko inny sposób radzenia sobie z bólem."

"Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób..."




---------------------------------------------
Hej kochani !
Wiem, że dawno nic nie dodałam, ale totalnie nie miałam czasu i nie mogłam się za to zabrać :( Ale za to jutro dorzucam kolejny rozdział xx  + przepraszam za ewentualne błędy.

Kasja ♥

środa, 11 grudnia 2013

Rozdział 29.

OCZAMI CAMI:

"Chcesz o tym porozmawiać?" Zapytałam go gdy znaleźliśmy się w samochodzie.

Pokręcił przecząco głową. Znów jest tak jak wtedy, gdy go pierwszy raz spotkałam.

Westchnęłam, "Jesteś pewien?"

Przytaknął.

W tym czasie postanowiłam zadzwonić do Anne i powiedzieć jej, że Marcelowi nic nie jest. Kamień spadł jej z serca, więc zapewniłam, że niebawem przywiozę go do domu. Jej głos się drastycznie zmienił. Do tej pory ciągle szlochała, a teraz jest pełna radości.

Jestem tak bardzo wdzięczna za to, że go znalazłam.

"Uderzyłem Ethana" wymamrotał cicho zaraz po tym jak się rozłączyłam.

Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. "Marcel, jestem z ciebie dumna, że to zrobiłeś."

"Ale ja nie jestem z siebie dumny. Zniżyłem się do jego poziomu. Zraniłem drugą osobę."

Położyłam rękę na jego ramieniu. "On na to zasłużył."

"Tak myślisz?"

"Ja to wiem."

Spojrzał na mnie smutnymi oczami. Zazwyczaj są jasnozielone, a w tym momencie są prawie szare. Wyraźnie widać, że jest zawiedziony swoim zachowaniem.  Jest jak małe dziecko, które właśnie straciło swojego szczeniaczka. Jest taki niewinny, słodki i delikatny. Chcę go tylko trzymać w ramionach już na zawsze i ochraniać.

"Chodzi o coś więcej, prawda?" spytałam.

"Tak."

Czekałam aż sam mi wszystko powie.

"Wszystkiego było już za wiele. Przez ostatnich kilka lat wszystko się piętrzyło jedno na drugim aż w końcu doszło do tego, że się złamałem."

"Możemy pozbierać kawałki i poskładać cię do kupy."

"Nie jestem taki pewien."

"Będę przy tobie zawsze. Obiecuję."

Odwoziłam Marcela do domu w całkowitej ciszy. Żadne z nas tak naprawdę nie chciało rozmawiać. Oboje myślimy o tym co się wydarzyło.

Kiedy dojechaliśmy do jego domu, Anne wybiegła i wtuliła się w syna. "Marcel! Jesteś bezpieczny! Jesteś cały!" powtarzała wciąż wtulona gładząc jego włosy.

Pokazał mały uśmiech "Przepraszam mamuś"

"Wszystko w porządku, Słonko. Chodźmy usiąść i porozmawiamy."

"Chcesz żebym poszła?" spytałam.

"Nie. Zostań." od razu odpowiedział Marcel.

"Marcel... Myślę, że wiesz gdzie powinieneś się zgłosić. Potrzebujesz pomocy..." Anne powiedziała cicho.

Marcel opadł na kanapę, chowając twarz w dłoniach. Oparł łokcie o stół "Wiedziałem, że to nadejdzie. Teraz ludzie będą się nade mną znęcać za to, że byłem w szpitalu dla obłąkanych."

"Kochanie, to nie jest szpital dla obłąkanych! To ci pomoże! Nie jesteś nienormalny."

Załamał się. "Jestem, mamo. Ja-ja próbowałem się zabić. Nie jestem normalny!" Znów płacze a ja trzymam go za rękę.

"To nic. Naprawdę. Wciąż cię kocham nie zważając na to co się stało." Anne zapewniała ze łzami w oczach. Ponownie go tuliła do czasu aż się uspokoili.

"A oferta ukończenia wcześniej szkoły jest wciąż aktualna..." powiedziała Anne.

Co? Wcześniejsze ukończenie?

Siedział w zamyśleniu przez chwilę zanim odpowiedział. " Nie. Został tylko jeden miesiąc. Wiem, że wykorzystałem już wystarczająco kredytów, żeby ukończyć szkołę, ale to nie byłoby to samo. Dam radę."

"Jesteś pewny?"

"Mamo, tak. Jestem pewny."

Po godzinnej rozmowie Anne poszła na górę do łóżka i żeby nieco ochłonąć.

"Zostań tak długo jak będziesz chciała" dodała przed wyjściem. "Dziękuję."

Poszłam z Marcelem do jego pokoju i usiedliśmy na jego łóżku.

"Dziękuję ci Cam za wszystko." zaczął.

"Nie dziękuj mi. Nie jestem bohaterem."

"Właśnie, że jesteś. Uratowałaś mnie. Nie tylko dzisiaj, ale wtedy gdy cię pierwszy raz poznałem. Tego dnia miałem zamiar podpisać formularz wcześniejszego ukończenia.  Nie musiałbym już chodzić do szkoły ani dnia dłużej. Ale wtedy ty weszłaś do mojego życia i dałaś mi nadzieję. Powiedziałem mojemu doradcy, że potrzebuję kolejnego tygodnia do zastanowienia się, bo nie byłem pewny czy mnie zostawisz czy nie. Ale ty nigdy nie odeszłaś, więc zostałem w szkole..."

"Marcel..." jęknęłam czując jeszcze więcej łez napływających do moich oczu. Położyłam głowę na jego kolanach. "Wiesz, dzisiaj minęło 6 miesięcy od śmierci mojego tata... Byłam dziś na cmentarzu i z nim rozmawiałam. I czułam jakby był koło mnie i mnie słuchał. Mówiłam mu o tobie. A kiedy już powiedziałam, chmury nieco się rozstąpiły i przez chwilę zaświeciło słońce. Myślę, że to mój tato mówił, że jesteś dobrym wyborem. Że wszystko będzie dobrze. "

"Byłby z ciebie dumny." powiedział nachylając się i całując mnie w czoło.

Uśmiechnęłam się lekko. "Tak myślisz?"

Bawił się moimi włosami. "Ja to wiem."




-----------------------------------------------------------------------
Chwilka czasu znaleziona na przetłumaczenie rozdziału ;) W sumie to ostatnio coś coraz krótsze...
 A tak poza tym to... Nie. Wyrabiam. Pomocy. Mam. DOŚĆ.

wiecie gdzie mnie znaleźć
Kasja ♥

piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 28.

OCZAMI CAMI:

Wciąż ani śladu Marcela.

Już prawie 11:00. Gdzie on jest?

Czy nic mu nie jest? Musi być cały. Przecież to Marcel. Nic by nie zrobił, racja?

Ciągle się zamartwiam i gubię we własnych myślach. Prawie nie usłyszałam dźwięku mojego telefonu.

Szybko go złapałam, gdy zobaczyłam, że to wiadomość od Marcela.

Nic mu nie jest!

Droga Cami,
Chcę Ci podziękować za najwspanialszą przyjaźń o jaką tylko mogłem prosić. Jesteś najlepszą osobą na całym świecie. Niedługo będziesz już beze mnie. Wszystko ze mną w porządku, obiecuję. Po prostu nie mogę już więcej znieść. Będę szczęśliwszy. Mogę być z tobą bez przerwy. Będziesz mogła popatrzeć w niebo i ja tam będę, w gwiazdach. Dosłownie będę gwiazdą. Zawsze mnie odnajdziesz, bo zawsze tu będę. Ale teraz nie próbuj mnie znaleźć. Ja chcę to zrobić, naprawdę. Kocham Cię, Cami. Kocham cię bardziej niż mogłabyś to sobie kiedykolwiek wyobrazić.
Marcel. 

 Po przeczytaniu wiadomości, upuściłam telefon i zaczęłam płakać. Muszę go znaleźć. Gdzie on może w tej chwili być? Łzy spływają niekontrolowanie po mojej twarzy. Proszę Marcel, nie rób tego.

Mój telefon znowu zaczął dzwonić, tym razem to Anne.

"Napisał do ciebie?" spytała zapłakana.

'Tak."  odpowiedziałam cicho.

"Moje dziecko. Mój Marcel." łkała już coraz głośniej.

"Anne, odnajdę go, dobrze? Obiecuję ci to. Znajdę go. Będzie dobrze."

"A co jeśli wróci do domu? Powinnam go szukać?"

"Zostań w domu..."

"Dziękuję... Jeśli go nie znajdziesz..." przestała mówić i załkała ponownie.

"Znajdę go. Myślę, że wiem gdzie może być."

Jest nad jeziorem.

Wskoczyłam do samochodu starając się przypomnieć którędy tam dojechać. Zawsze to Marcel prowadził.

Zaczęła się ulewa i ledwo cokolwiek widzę. Na głównej drodze jest niesamowity korek. Uderzyłam rękami w kierownicę z frustracji. Nigdy nie zdążę na czas, ale muszę.

Zjechałam na pobocze i wysiadłam z samochodu. Szłam przez las starając się dotrzeć nad jezioro. Deszcz i błoto mnie tylko spowalniają. Jestem zmarznięta, przemoczona i zapłakana, ale muszę odnaleźć Marcela. Muszę. Jest strasznie ciemno, że idę prawie na oślep.

Muszę do niego dotrzeć.

Z każdym krokiem czuję, jakbym była coraz bliżej jak i coraz dalej od Marcela. Bliżej jeziora, ale dalej od powstrzymania go. Każdy krok zabiera czas.

Krok. Krok. Krok.

OCZAMI MARCELA:

Już czas.

Wysłałem wiadomości. Nie ma nic więcej do zrobienia.

Zrobiłem pierwszy krok i wszedłem do wody. Miłe uczucie.

Zamierzam iść przed siebie aż znajdę się cały pod wodą.

Krok. Krok. Krok.

Z każdym krokiem jestem bliżej opuszczenia wszystkiego, oddalam się od życia.

Deszcz nieustanie, spokojnie pada.

Woda sięga mi już ponad biodra.

Jest lodowata. Ledwo co wyczuwam swoje kości. Jest tak zimna, że aż kłuje, ale jednocześnie jest to dobre uczucie. Bynajmniej nie będę czuł wielkiego bólu.

Wchodząc coraz głębiej, zauważyłem odbijające się w wodzie gwiazdy. Widzę gwiazdę-Marcela nieco przygaszoną tym razem. Nie tak jasna jak ją zapamiętałem.

Ja również nie jestem równie jasny.

Odchodzę.

Poddaje się.

Łzy wypływają z moich oczu, gdy patrzę w niebo.

Już prawie koniec.

To nie może być koniec.

Nie mogę się poddać.

Tak jak gwiazda-Marcel, muszę tutaj być. Jest jakiś powód dla którego tutaj jestem. Może jeszcze go nie poznałem, ale jest na pewno. Dokonam mnóstwo dobrych rzeczy w przyszłości. To nie koniec mojej historii.

W tym momencie, uświadomiłem sobie, że słyszę krzyk Cami.

Odwróciłem się i zobaczyłem, że biegnie w moją stronę. Biegnie najszybciej jak może w tej lodowatej wodzie. Ma przyklapnięte od deszczu włosy i przemoczone ubrania. Pomimo tego, że pada, wciąż widzę, że płacze.

"Przepraszam" powiedziałem kiedy już się zbliżała. "Przepraszam. Przepraszam." Oboje płaczemy.

W końcu do mnie dotarła i rozluźniłem się w jej ramionach. Jakimś sposobem udaje jej się mnie trzymać, bo mam wrażenie, że mógłbym upaść. Trzymała mnie mocno i wtuliła głowę w zagłębienie mojej szyi.

"Marcel, proszę. Nigdy więcej mnie już tak nie strasz." powiedziała szlochając.

"Przepraszam." wyszeptałem.

"Nie mogłabym bez ciebie żyć."

"Zawsze będę przy tobie. Przysięgam. Nigdy więcej czegoś takiego nie zrobię."

"Obyś miał rację." powiedziała, rozłączając nasz uścisk. Otarła łzy.

"Naprawdę nawaliłem tym razem..."

Wzięła moją rękę, "Nie prawda, bo się powstrzymałeś. Ocaliłeś sam siebie."





---------------------------------
Nie wiem co tu napisać.... Mam jedynie nadzieję, że żadnej z was nigdy nie przyszły do głowy takie myśli. Stay strong <3


[ask] [twitter]
Kasja ♥

wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 27.

OCZAMI CAMI:  <<następnego dnia>>

Telefon zaczął dzwonić mi w kieszeni, przerywając otaczającą mnie ciszę.

"Halo?" odebrałam cicho, nie chcąc przerywać spokoju. Jestem właśnie na cmentarzu, odwiedzam tata.

"Czy Marcel jest z tobą?" zapytała mama Marcela.

"Nie, przykro mi Anne. Coś się stało?"

"Od wczorajszego popołudnia nie był w domu, a jest już prawie 5:00. Już sporo czasu go nie ma." wyjaśniła, nie kryjąc zmartwienia.

"W jakie miejsce się udał, kiedy ostatnio go widziałaś?"

"Poszedł do pracy."

Och, no tak. Zapomniałam, że miał przygotować stoisko.

"Odbiera swój telefon?" zapytałam.

"Nie. Dzwoniłam już 5 razy i pisałam. Żadnej odpowiedzi."

Zaczęłam przegryzać palec. "Nie mógł zniknąć gdzieś daleko. Przecież to Marcel. Nie zrobiłby czegoś takiego."

"Tak, wiem. Ale czasami się o niego martwię, to moje dziecko. Dobrze wiesz jak bardzo był dręczony. I zmienia się tak bardzo szybko..." ściszyła głos i usłyszałam westchnięcie.

"Jestem pewna, że wszystko jest w porządku, Anne. Zapewne niebawem będzie w domu. Sprawdzę czy przypadkiem nie zasnął przy stoisku."

"Dziękuję... Zadzwonię jeśli będę coś wiedziała."

Rozłączyłam się i spojrzałam na nagrobek taty.

"Muszę iść tatku. Niedługo wrócę, obiecuję. Kocham cię." wyszeptałam ocierając łzę z policzka.

Zaczęłam jechać w kierunku stadionu. To trochę długa droga z cmentarza, który jest bliżej miejsca gdzie kiedyś mieszkaliśmy.

Prawie godzinę później dotarłam na miejsce. Mam nadzieję, że Marcel tutaj będzie. Powoli otworzyłam drzwi do kawiarenki. Wszystkie światła pogaszone, niczego nie słychać. Włączyłam światła, które rozświetliły całe pomieszczenie.

Nie ma Marcela.

Nic.

Gdzie on może być?

Wróciłam do samochodu zastanawiając się gdzie zniknął. Dlaczego nie ma go w domu? Może jest w bibliotece albo w sklepie z książkami. Równie dobrze mógłby zatracić się w jakiejś książce i usnąć. Już kiedyś mu się to zdarzało, ale nie na aż tak długo.

Sprawdziłam bibliotekę.

Ani śladu Marcela.

Sprawdziłam kolejne trzy sklepy i dalej ani śladu.

Jestem przekonana, że zaraz wróci do domu. Nie powinnam się martwić. Jest bezpieczny, wiem że jest. Marcel jest mądry, nie zrobiłby nic niebezpiecznego.

Prawda?

Prawie dwie godziny później wróciłam do domu. Niecierpliwie czekałam na telefon od Anne i zapewnienie, że Marcelowi nic nie jest.

OCZAMI MARCELA:

Jest w porządku, naprawdę.

Nie, naprawdę nic mi nie jest.

Jezioro jest miłe, przysięgam.

Jest tu spokojnie. Nikogo nie ma w pobliżu. Tylko ja i moje myśli. Gwiazdy również wydają się dobrym towarzystwem. Były bardzo jasne zeszłej nocy, najjaśniejsze jakie kiedykolwiek widziałem. One też są bardzo dobrymi słuchaczami. Zastanawiam się czy Cami czasami rozmawia z gwiazdą-Marcelem gdy jest samotna.

Wątpię.

Nikt nie rozmawia z gwiazdami z wyjątkiem mnie.

Jestem taką ciotą.

Jestem frajerem.

Nie zasługuję na to, żeby tutaj być.

Na nic nie zasługuję.

Mógłbym się utopić nawet w tej chwili. Mógłbym. Mógłbym wchodzić do wody coraz głębiej i głębiej aż straciłbym oddech. Mogę pozwolić, żeby woda wypełniła moje płuca. Mogę powoli opaść na samo dno i zostać tam na wieczność. Mógłbym już zawsze czuwać nad Cami.

Gapiłem się tępo w czarny punkt na wodzie, rozmyślając o tym co mógłbym sobie zrobić.

Nie, Marcel. Przestań. Uwolnij się od tych myśli. Potrząsnąłem głową i zamrugałem kilka razy. Ściągnąłem koszulkę i położyłem obok mnie, na trawie. Liczyłem tatuaże.

40 tatuaży.

40 sytuacji, które przeżyłem.

Nie mogę się teraz poddać.

Przeszedłem już przez bardzo wiele. Ethan nie może sprawić, że ze wszystkiego zrezygnuję.

Ale zrezygnowanie wydaje się teraz perfekcyjną opcją.





-----------------------
Hej kochani <3
Kolejny czarny rozdział... Chyba wiadomo było, że nie zawsze będzie kolorowo. Ale co zrobi Marcel dowiemy się w następnym rozdziale.
Tymczasem jeśli wy chcecie o czymś porozmawiać, albo coś z siebie wyrzucić to jestem tu dla was :)

[ask] [twitter]
Kasja ♥

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 26.

OCZAMI MARCELA:
N/: w rozdziale mowa o futbolu amerykańskim, nie o piłce nożnej :)

Obudziłem się z uśmiechem na wspomnienia zeszłej nocy. Było niesamowicie.

Dzisiaj wracam do pracy. Pracuję przy stoisku z przekąskami na stadionie. Dzisiaj jest trening, ale muszę wszystko przygotować. Poza tym, muszę porozmawiać z Ethanem, bo wiem, że tu trenuje. 

Ruszyłem do pracy kilka godzin po przebudzeniu się. Narzuciłem na siebie dresy i jakąś koszulkę, a włosy zostawiłem pokręcone. Zaczęły mi się takie podobać.

Przeszedłem obok graczy i udałem się do mojego stoiska. Oni wszyscy się na mnie patrzyli... Dziwne... Ale wtedy przypomniałem sobie, że nigdy nie widzieli mnie w takim wydaniu. Kręcone włosy, krótkie rękawy, tatuaże. Najprawdopodobniej nawet nie wiedzę kim jestem. Szczerze mówiąc, czyni mnie to silniejszym i bardziej pewnym siebie. Jestem zupełnie nowym Marcelem. To jakby szansa zacząć wszystko od nowa. Może.

Trening już się rozpoczął, więc i ja zacząłem przygotowywać wszystko na jutro. Wyczyściłem i ustawiłem jedzenie tam gdzie powinno być. W pewnej chwili, przez okno wleciała piłka lądując w maszynie do robienia precli. Podniosłem ją i odrzuciłem z powrotem na boisko. Poleciała zdecydowanie szybciej i dalej niż się spodziewałem. Nie sądziłem, że potrafię tak rzucać... Osoba która ją złapała, cofnęła się nieco przez siłę mojego rzutu. Wow.

Prawie nie zauważyłem, że trening dobiegł końca. Oby Ethan jeszcze nie poszedł. Na szczęście nawet nie opuścił boiska, tylko rozmawia z trenerem. Poczekałem aż skończy i udałem się w jego stronę. Denerwuję się. Nigdy nie stawałem w swojej obronie, zwłaszcza nie przeciwko Ethanowi. Mam nadzieję, że kiedy mu wszystko wygarnę to zmieni wobec mnie zachowanie. Spojrzał na mnie zdezorientowany nie wiedząc kim jestem. Po chwili go olśniło.

"Marcel?" Zapytał.

"To ja."

"Czego chcesz?"

"Wiem o twojej umowie z Cami."

"Domyśliłem się."

"Najpierw rujnujesz moje życie, a później robisz Cami to samo. Nie waż się jej tknąć. Nigdy więcej."

"A co z tym zrobisz? Pobijesz mnie? Jesteś tylko słabym, małym kujonkiem. Mogę robić cokolwiek mi się zamarzy."

Od razu pomyślałem o siniaku na nadgarstku Cami. Co jeszcze mógłby jej zrobić?

Uderzyłem go prosto w twarz. Upadł na ziemię, łapiąc się za bolące miejsce. Dało się zauważyć krew spływającą z nosa i wargi. Popatrzył na mnie zszokowany.

Co ja zrobiłem...

To nie jestem ja. Ja nie ranię ludzi.

Spojrzałem na moją dłoń, która wciąż zaciśnięta jest w pięść. Drga i robi się czerwona. Musiałem go mocno uderzyć. Nawet mogłem to usłyszeć.

Nic nie powiedziałem, tylko odszedłem oszołomiony. Wskoczyłem do samochodu i odjechałem. Nie wiem gdzie jadę, ale najwyraźniej moja podświadomość wie to doskonale. Zatrzymałem się w znajomym miejscu. Jezioro.

Wszedłem na pomost i zanurzyłem stopy w wodzie. Ruszałem nogami wzburzając spokojne jezioro i tępo obserwowałem wodę.

Przepraszam.

Przepraszam.

Przepraszam.

Przeczesałem włosy palcami. Jęknąłem, po czym rzuciłem kamieniem do wody.  Jestem okropną osobą. Uderzyłem kogoś i to mocno. Nie ważne jak okropna jest ta osoba, nie powinno się jej robić krzywdy. Nikt na to nie zasługuje. Nawet Ethan.

Przez te wszystkie lata mojego cierpienia wiedziałem żeby nigdy nie zrobić czegoś takiego. Obiecałem sobie, że nie zniżę się do poziomu ludzi, którzy się nade mną znęcali.

Ale teraz właśnie to zrobiłem. Złamałem daną sobie obietnicę. Stałem się jednym z nich.

Założę się, że każdy jutro będzie o tym wiedział. Teraz będą się mnie bać. Świetnie. Wciąż mam ludzi, którzy mnie nienawidzą.

Nie zamierzam opuścić tego jeziora, nigdy. Już na zawsze mogę się tu chować, bo i tak nikt mnie nie znajdzie. Nie będę miał już żadnych problemów. Wszystko będzie w porządku, jeśli tutaj zostanę.

Już nigdy nie spotkam Ethana. Nie będę musiał patrzeć na to, co mu zrobiłem. Nie będę musiał myśleć o sobie jak o tym złym, znęcającym się nad innymi.

Mogę być po prostu Marcelem.

Poza tym i tak nikt by za mną nie tęsknił...





--------------------------
Obiecałam, że dodam na weekendzie, więc oto i rozdział :)  Tak w ogóle to krótko jak zawsze, ale za to jak mrocznie.. Jak myślicie, co zrobi Marcel?  

[ask] [twitter]
Kasja ♥

środa, 27 listopada 2013

Rozdział 25.

OCZAMI MARCELA:

"Cześć wszystkim! Jak się macie?" powiedziałem do mikrofonu, nie do końca rozumiejąc skąd ta nagła pewność siebie.

Publiczność zawrzała, a ktoś krzyknął "Kim jesteście?"

Oczyściłem gardło, "Jestem Marcel."

"Mars?!" odkrzyknęłi.

"Tak." potwierdziłem, po czym przewiesiłem gitarę przez ramię. "Więc zaczynajmy!"

Zwracając się do Cami, uniosłem dwa kciuki do góry zanim zacząłem szarpać struny. Uśmiechnęła się nieśmiało i wzięła do ręki mikrofon. Tym razem naprawdę śpiewa. Zaczęła dość cicho, ale po chwili już całkiem poddała się muzyce. Mogę szczerze powiedzieć, że dobrze się bawi i nie jest przestraszona jak przedtem. To wszystko wydaje się surrealistyczne.. Być na scenie i grać własny koncert..Nigdy nie wyobrażałem sobie czegoś takiego, przenigdy. A jednak to się dzieje i nie chcę końca.

Czuję się sobą. To jest prawdziwy Marcel. Nie ten kujon za którego wszyscy mnie uważają. To jestem ja.

Ludzie rzeczywiście nas polubili. Nasz koncert dobiega końca, została końcówka ostatniej piosenki. Zagrałem ostatni akord i podszedłem do Isaaca. Wyszeptałem mu coś do ucha na co on przytaknął uśmiechając się.

"Bardzo wam wszystkim dziękujemy za przybycie!" Zakończyła Cami.

Issac uciszył nieco publiczność "W zasadzie to mamy dla was coś jeszcze."

Cami spojrzała na niego zdezorientowana, gdy ja siadałem przy fortepianie.

"Marcel zaśpiewa nam swój oryginalny utwór.'' Wyjaśnił. Oczy Cami momentalnie się rozpromieniły, kiedy padło na mnie światło reflektora.

"Ekhm.. Piosenka nosi tytuł 'Don't Let Me Go' i mam nadzieję, że wam się spodoba."

" Stoisz naprzeciwko mnie,
Czekam, trudniej mi oddychać
Nagle oślepiają mnie światła
Nigdy nie zauważyłem jak bardzo mogą być jasne

Zobaczyłem w kącie fotografię
Bez wątpienia w mojej głowie to jesteś ty
Samotnie leży na twoim łóżku w rozbitym szkle
To łóżko nigdy nie było przeznaczone dla dwojga

Trzymam moje oczy szeroko otwarte
Trzymam moje ramiona szeroko otwarte

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym

Obiecuję że pewnego dnia sprowadzę z powrotem gwiazdę
Złapałem jedną i wypaliła mi dziurę w ręce, och
Wydaje się jakbym ostatnimi dniami oglądał cię z daleka
Starając się byś zrozumiała
Trzymam moje oczy szeroko otwarte,yeah

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość spania samotnie ..."


Kiedy skończyłem, publiczność wstała ze swoich miejsc i zaczęła wiwatować.

WOW

Nie spodziewałem się takiej reakcji.

Podszedł do mnie Joe i poklepał po ramieniu, następnie Cami, którą od razu do siebie przyciągnąłem. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się szczerze gdy podniosła na mnie wzrok.

"Kocham Cię." wyszeptała.

"Też Cię kocham."

Publiczność zrobiła się jeszcze głośniejsza, kiedy się całowaliśmy. Kiedy nieco się od siebie oderwaliśmy, złączyliśmy nasze ręce i podziękowaliśmy ukłonem za wsparcie.

Nigdy nie zapomnę tej nocy.

Najlepsza noc w moim życiu.

*

"To było niesamowite!"  Krzyknęła Cami, kiedy znaleźliśmy się za kulisami.

"Byliście naprawdę nieźli." Podsumował Joe. "Nie wiedziałem, że potrafisz tak śpiewać, Marcel!"

Momentalnie zrobiłem się cały czerwony. "W sumie to nikt nie wiedział, nawet ja."

Cami roześmiała się i położyła głowę na moim ramieniu. "Ciesze się, że przyszedłeś."

"Ja również. Przepraszam, że nie słuchałem cię wcześniej."

"Nie szkodzi. Jesteś tutaj teraz i tylko to się liczy."

"Z pewnością będziecie mieć więcej koncertów!" Wtrącił Isaac "Jestem tego pewny."

"Właśnie. Już niebawem zostaniecie odkryci!" Dodał podekscytowany Joe.

"Myśleliście kiedyś o X-Factor?" Zapytał Ben.

Przytaknąłem, a Cami pokręciła przecząco głową.

Spojrzała na mnie zaskoczona, "myślałeś o tym?"

"Taa.. Ale nie myślę, żebym poszedł na casting."

"Marcel! Musisz!" wykrzyknęła.

"Nieeeee. To mi w zupełności wystarczy."

"Zmuszę cię do tego przesłuchania."

"W takim razie ty również weźmiesz w nim udział."

"Nie. Ja spełniłam swoje marzenie dzisiejszej nocy. Teraz muszę znaleźć nowe."

"Jak na przykład co?"

"Nie wiem. W tej chwili nie mogłabym prosić o nic lepszego."

X-Factor, hmmmm... Naprawdę powinienem spróbować?





---------------------------------------------------------------------------------
Hejkaa, xx
Z góry przepraszam za wszelkie błędy, ale nie chce mi się sprawdzać ;o + Przepraszam jeszcze raz, że dopiero teraz dodaję, ale próbuję wszystko poskładać i coś mi nie wychodzi.. + te zwalone matury!!! Ci w tym operonie chyba powariowali i ćpali układając to coś co dają nam od wczoraj do rozwiązania... agdhfgfhbjkrwagfb !  No, ale nic. Jutro angielski, więc pomyślałam, że na luziku przetłumaczę dla was nowy rozdział :) Kolejny dodam na weekendzie, obiecuję.

Kasja ♥

poniedziałek, 25 listopada 2013

SZYBKIE INFO

Przepraszam was, że nic nie dodałam ostatnio, ale jakoś nie mogę się ogarnąć, a na domiar wszystkiego, jutro zaczynają się próbne matury... wrr!!  
Postaram się dodać coś jak najszybciej, może nawet jutro, albo na dniach. Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze <3

Loveeee xxx

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 24.

OCZAMI MARCELA

Pchnąłem drzwi i biegłem korytarzem za kulisy. Zobaczyłem Cami i momentalnie zamarłem w miejscu.
Siedzi na podłodze, obejmując kolana. Uniosła wzrok i wtedy dostrzegła mnie. "Marcel?"

Powoli do niej podszedłem i pomogłem jej wstać "Wytłumacz."

Spojrzała na mnie smutnymi oczami "Nie spotykaliśmy się, nie byliśmy razem..."

"Doprawdy? W takim razie co to za zdjęcia na twitterze i instagramie?"

"'Widziałeś je?"

Przytaknąłem "Wydają się wszystko tłumaczyć..."

"Mieliśmy z Ethanem umowę."

"To znaczy?"

"Jeśli bym z nim chodziła, on przestałby cię dręczyć..."

"Co?" wyszeptałem. "Zrobiłaś to dla mnie?"

Skinęła głową kiedy pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Przyciągnąłem ją i trwaliśmy w długim uścisku. To takie miłe uczucie, znów mieć ją w swoich ramionach, jakby nigdy nie odeszła. Od razu czuję się szczęśliwszy.

Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłem sobie myśleć, że Cami kiedykolwiek chodziłaby z Ethanem. A teraz kiedy powiedziała mi o tej umowie, wszystko zrozumiałem. Jest najlepszą przyjaciółką jaką mogłem sobie wymarzyć. Pomimo tego, że odeszła.. wróciła. Jest jedyną osobą, która kiedykolwiek przy mnie została.

"Cami, przepraszam cię." wyszeptałem odsuwając się nieco.

Uśmiechnęła się i wytarła policzki "Nic nie szkodzi. Powinnam była ci powiedzieć."

"Nie musisz tego więcej robić. Teraz mogę sam stanąć w swojej obronie. On to zrobił?" Spytałem patrząc na żółte, blaknące siniaki na jej nadgarstku.

Przytaknęła niepewnie.

"Mam zamiar dać mu nauczkę. Ale w tej chwili mamy koncert do zagrania."  Powiedziałem chwytając ją za rękę.

"My?" Spytała z blaskiem nadziei w oczach.

"No chodź." Rzuciłem idąc korytarzem. "Ach, jeszcze jedno pytanie. Kiedy zdążyłaś obciąć sobie włosy?"

"Potrzebowałam zmiany... A ty?!" powiedziała gestykulując w kierunku mojego całego ciała. "Od kiedy to masz kręcone włosy?"

"Od zawsze. Nie miałem czasu ich wyprostować."

"Wyglądają całkiem nieźle." stwierdziła przeczesując je swoimi palcami. "A jeasny? "

"One yy.. eee.. są Gemmy. Wszystkie moje są aktualnie w praniu."

Zaśmiała się "Zmieściłeś się w spodnie Gemmy?"

"Tak?.." odpowiedziałem z uśmiechem.

Prawie jesteśmy na scenie. Zaraz mamy zaczynać.

"Jesteś pewna, że tego chcesz?" spytałem trzymając jej dłonie.

"W stu procentach. Jeśli ty tutaj będziesz, wiem, że mi się uda."

Wbiegłem na scenę dając znać Benowi, że jesteśmy gotowi.

"Jesteś tutaj!" wykrzyknął "Łooooł, wyglądasz inaczej!"

 Przeczesałem włosy palcami, zaskoczony jego reakcją. "Tak, umm. więc.. nom. Wrócę teraz po Cami i..."

"Wykonawcy są gotowi!" powiedział Ben do mikrofonu. Światła skupiły się na nas, a ja chwyciłem Cami za rękę. Ben spojrzał na nas i się uśmiechnął porozumiewawczo.

Cami podskoczyła i ucałowała mnie szybko "Dziękuję" szepnęła do ucha.

"Chodźmy" Ściskając jej dłoń dodałem "Już czas."

Cami wróciła. Nasza przyjaźń wróciła. Moje szczęście wróciło.

A to wszystko dzięki niej.




--------------------------
Ahooooj! Wrócilii do siebie! hihih <3 A tak w ogóle, to nie mogę nie napisać, o MIDNIGHT MEMORIES !!!
JEZU BOŻE MATKO KOCHANAA! najlepszy album jaki słyszałam, mogę spokojnie umierać! Próbowałam wybrać jedną, ewentualnie dwie najlepsze piosenki, ale nie dałam rady... PERFEKCJA.
aaaaaaaaachhhhhhhhhhhh ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Wybaczcie, że rozdziały tak jakoś koślawo ostatnio dodaję, ale brak organizacji to moja największa cecha teraz.. Do weekendu chyba nic więcej nie dodam, bo muszę wyrobić się z rozdziałem Danger's Back ale myślę, że w sobotę nowy rozdział Marcela powinien się pojawić.  Dziękuję za tyle wyświetleń, kocham was x

Kasja, ♥


czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 23.

OCZAMI MARCELA:

Minął już ponad tydzień odkąd ostatni raz rozmawiałem z Cami. Od dwóch dni nie próbowała się do mnie dodzwonić. Myślę, że chyba dała sobie już spokój.

Oficjalny koniec.

Wróciłem do bycia dawnym sobą. Siedzę sam w szkole i z nikim nie rozmawiam. Znów czytam każdego dnia. Dawne życie wróciło.

Staram się zapomnieć o Cami.

Siedzi w jednej z grupek z jakimiś dziewczynami. Już ma nowych znajomych, jest szczęśliwa beze mnie...

Ale ja nie jestem bez niej szczęśliwy.

Nawet nie byłem w tym tygodniu w szkole, nie licząc poniedziałku. Byłem zbyt zdenerwowany brakiem obecności Cami i dostałem ataku paniki, który nie chciał się skończyć. To zbyt dużo do zniesienia dla jednej osoby. Żyć w strachu, że każdy może znać twoje największe sekrety.

Siedzę teraz w domu i czytam książkę. Jest piątkowy wieczór. Normalnie byłbym teraz z Cami, ale nie jestem.

Rozdzwonił się mój telefon. To Cami. Myślałem, że dała sobie już spokój z dzwonieniem. Nie odebrałem, tylko czekałem aż zostawi wiadomość.

"Cześć Marcel... Cóż, eee, dzisiaj gram koncert... Miał być nasz. Gram z The Fray. To oni wszystko zorganizowali dla nas... to znaczy dla mnie. Więc taa, no, ee, jeśli chciałbyś przyjść, chociaż wiem, że nie przyjdziesz, bo jestem idiotką, ale to dzięki tobie to wszystko się teraz dzieje. Koncert odbędzie się w centrum miasta.. Przepraszam Marcel, z całego serca cię przepraszam."

Koncert? The Fray wszystko dla nas przygotowało?! A mnie tam nawet nie ma. Nie chcę tam być, prawda? Mógłbym tam występować, ale to się nie stanie.

To niesamowite w jak krótkim czasie wszystko może się pozmieniać.

Wziąłem szybki prysznic i nałożyłem świeże ubrania. Nie wiem co robię i dlaczego, ale jadę w stronę śródmieścia. Jechałem dopóki nie znalazłem miejsca koncertu. Moje serce wali jak szalone, kiedy zaparkowałem samochód. Co ja w ogóle wyprawiam? Powinienem po prostu wrócić do domu. Powoli wszedłem do środka i usiadłem na końcu starając się być nierozpoznanym. Przyjechałem w samą porę. Właśnie ma się zaczynać. Zgasły wszystkie światła, a reflektory oświetlały tylko Cami i The Fray.

Cami bardzo się zmieniła przez te ostatnie kilka dni. Wygląda jakby w ogóle nie spała, ma duże wory pod oczami. Jej zwykle jasne, wesołe oczy są teraz ciemne i pozbawione emocji. Ma krótsze włosy, znacznie krótsze. Wydaje się być zestresowana i smutna. Zastanawiam się czy to przypadkiem nie przeze mnie...

Teraz nawet nie wygląda tak jak ją zapamiętałem. Nie jest Cami, którą znałem.

W głośnikach rozbrzmiała muzyka, a Cami spoglądała w publiczność. Najwyraźniej kogoś szuka. Ciekawe o kogo jej chodzi.

"Nie mogę tego zrobić" wydusiła. "Przepraszam."

Zbiegła ze sceny po czym z powrotem włączono wszystkie światła. Muzyka ucichła i wszyscy zaczęli szeptać między sobą.

Biegnę ją znaleźć.





----------------------
tydydydyyyyyyyym. I co sądzicie? :)  Rozdział króciutki, ale to nie moja wina :P  Spokojniee, wszystko już zacznie się wyjaśniać :D 
poza tym.. coraz bliżej święta ;o WAT? Dopiero były wakacje... ;/

do następnego, Kasja

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 22.

OCZAMI MARCELA: (NASTĘPNEGO DNIA)

Obudziłem się i natychmiast postanowiłem pojechać do studia. Musiałem wyjść z domu.

Kiedy dotarłem na miejsce, zacząłem szperać w swoich nagraniach. Wyciągnąłem "Szczęśliwy" i rozwaliłem o podłogę. Sięgnąłem po czystą kasetę i oznaczyłem "Pusty". Wypełniłem ją piosenkami i odłożyłem do innych nagrań.

Czuje się pusty. To uczucie niczego. Nie jesteś ani szczęśliwy, ani nie do końca smutny. Po prostu pozbawiony uczuć. Jesteś obojętny na wszystko i wszystkich. Nie dbasz już nawet o siebie. Prawie tak jakbyś już nie żył.

Usiadłem przy fortepianie i pisałem piosenka za piosenką. Po trzech godzinach, na podłodze pełno było kartek, a moje palce były obolałe od pisania i grania. Na policzkach czułem resztki łez. W końcu przestałem płakać. Patrzyłem na dwie kartki papieru leżące przede mną, dwie nowe piosenki. Zacząłem grać na fortepianie, żeby usłyszeć końcowy efekt.

N:/ Piosenka: Etham Basden - Leaving The Lights On

  Wybite okna i dźwięk zamykanych drzwi
  Ciągle walczę, ale nie wiem o co.
Kiedy wołasz moje imię i próbujesz wytłumaczyć
Chowam się za słowami i barykadami.
Chyba nigdy nie wygram tej wojny.
Czy zdajesz sobie sprawę
Że nie chcę abyś przepraszała?
I mam dość twoich kłamstw.
Teraz jest czas, by się pożegnać
Bo w nocy nie mogę spać
A ty próbujesz mnie złamać, ale jestem silny.
Więc zamykam oczy
Zostawiając włączone światła.
  Ciągle się potykam, ale nigdy nie doświadczyłem tego bólu.
  Właśnie zostałem złapany w tym momencie, pośrodku tej gry.
Kiedy wołasz moje imię i próbujesz wytłumaczyć
Chowam się za słowami i barykadami.
Chyba nigdy nie wygram tej wojny.
Czy zdajesz sobie sprawę
Że nie chcę abyś przepraszała?
I mam dość twoich kłamstw.
Teraz jest czas, by się pożegnać
Bo w nocy nie mogę spać
A ty próbujesz mnie złamać, ale jestem silny.
Więc zamykam oczy
Zostawiając włączone światła.
  I po prostu już dłużej tak nie mogę.
  I już tak nie mogę.
  Ale będę próbował i będę silny.
  Będę próbował i będę silny.
  I po prostu już dłużej tak nie mogę.
  I już tak nie mogę.
  Ale będę próbował i będę silny.
  Zostawiając włączone światła.

Kiedy skończyłem, łzy ponownie napłynęły mi do oczu. Otarłem policzki i schowałem twarz w dłoniach. Łokciami uderzyłem w fortepian powodując głośny huk. Pełen frustracji przeczesywałem palcami włosy, gdy zaczął mi dzwonić telefon. Pozwoliłem, żeby ten ktoś nagrał się na pocztę.

"Marcel... Tu Cami. Przepraszam. To już chyba z piąta wiadomość. Muszę z tobą porozmawiać. To nie jest tak jak myślisz. Proszę, oddzwoń do mnie."

Ta, jasne. Nigdy więcej nie chcę z nią rozmawiać. Dała mi fałszywą nadzieję.

Opuściłem studio i jechałem do studia tatuażu. Pora zrobić sobie coś nowego.

Wytatuowałem "Mogę równie dobrze..." tuż nad biodrem w dolnej części brzucha. Ledwo czułem wbijające się igły. Mam już tak dużo tatuaży, że przywykłem do bólu.

Mogę równie dobrze nie odzywać się do Cami.
Mogę równie dobrze być samotny.
Mogę równie dobrze zamknąć się w sobie.
Mogę równie dobrze się poddać...

OCZAMI CAMI:

Weszłam do domu Ethana i zastałam go oglądającego telewizję.

"Hej Cam" rzucił.

"Nie nazywaj mnie tak."

"Co?"

"Ethan, mam dość. Mam ciebie dość. Mam dość 'chodzenia' z tobą." Powiedziałam pewnie, gestykulując.

"Wiedziałem, że to kiedyś nastąpi."

"Wiesz o tym, że spotykałam się z tobą tylko dlatego, żeby chronić Marcela. Pozwoliłam się zranić, abyś nie ranił Marcela. To koniec. Nigdy cię nie lubiłam i dobrze o tym wiesz."

Wstał i mocno złapał mnie za nadgarstki, "Chcesz, żeby on znowu cierpiał?"

Wyswobodziłam się z jego uścisku po którym zostały czerwone ślady, "Nie. Lepiej żebyś trzymał się od niego z daleka."

"W takim razie zostań ze mną."

"Nie ma mowy. Nienawidzę cię. Jesteś obrzydliwy."

Uderzył mnie w policzek, "Mogę dręczyć was oboje."

"Wyżywaj się na mnie, tylko nie na Marcelu."

"Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz?"

"Koniec umowy, Ethan."

Wyszłam z jego domu, nie mówiąc już ani słowa.



-------------------------------
Noo w końcu udało mi się coś przetłumaczyć. Przepraszam, że trwało to tak długo, ale trochę się ostatnio dzieje.. W każdym bądź razie - Heeeeeej!!! Pogubiliście się trochę? O co w tym wszystkim chodzi? No cóż, wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale, który postaram się dodać na pewno w tym tygodniu, a kiedy dokładnie to nie chcę nic obiecywać :)

+ dziękuję za ponad 2000 wyświetleń! ;o  :***


love, Kasja

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 21.

OCZAMI CAMI:

To koniec.

Marcel zniknął z mojego życia. Wiem, że to się stało.

Nie chce już ze mną rozmawiać.

Ja sama nawet nie chcę ze sobą rozmawiać.

Myślałam, że mogłam utrzymać to w sekrecie. Jak widać, myliłam się. Długi język Ethana musiał wszystko popsuć. Uprzedzałam go i prosiłam, żeby nic nie mówił Marcelowi.

Przez niego, moja przyjaźń z Marcelem została zniszczona.

Zapewne to ja jestem wszystkiemu winna.

W drodze powrotnej od Marcela, łzy nieustannie spływają mi po policzkach. Kurczę, wciąż muszę iść na spotkanie z The Fray, ale nie wiem czy jestem w stanie zrobić to bez Marcela.

Spojrzałam w lusterko. Opuchnięte i czerwone od płaczu oczy i blada twarz. Nieźle się zaprezentuję na tym spotkaniu.

Podjechałam pod kawiarnię w której się umówiliśmy i zaparkowałam na podjeździe. W oddali zauważyłam ich bus. Teraz albo nigdy. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam iść w ich kierunku. Musieli zauważyć, że przyjechałam, bo wyszli przed budynek.

"Cami!" przywitał mnie Isaac, przytulając. "Dlaczego nam nie powiedziałaś?"

"Bałam się." odpowiedziałam słabo się uśmiechając.

"Dlaczego? Jesteś niesamowita!" zapewnił.

"Dziękuję."

"Gdzie twój przyjaciel? Marcel?" spytał Joe.

"Uh.. My... Eee... Nie jesteśmy już przyjaciółmi."  wyszeptałam

Spojrzał zmieszany " Ochh, kochana, jeśli to z naszej winy to przepraszamy... "

"Nie, to nie przez was. To tylko i wyłącznie moja wina."

"Właśnie przez płakałaś?"

Zarumieniłam się "Aż tak widać?"

"To całkiem oczywiste..." dodał Isaac.

Joe uderzył go w ramię po czym zwrócił się do mnie " Chodziło mu o to, że oczywiste jest to, że jesteś smutna. Wejdźmy do środka i porozmawiajmy."

Zaprowadzili mnie do środka i usiedliśmy przy stoliku. Obok mnie usiadł Joe, a naprzeciwko Ben. Dziwnie się czuję siedząc w kawiarni z celebrytami.

Ale bez mojego najlepszego przyjaciela...

"Więc... Mamy ze sobą gitarę, jest w autobusie." Poinformował mnie Ben, po tym jak złożyliśmy zamówienia. "Ale jest jeszcze coś o czym chcieliśmy z tobą porozmawiać. Chcieliśmy zaoferować tobie i Marcelowi wasz własny koncert, ale skoro niestety nie jesteście już przyjaciółmi, może to być tylko twój koncert... Oferta wciąż aktualna."

Przez chwilę siedziałam pogrążona w myślach. To jest niesamowite. To jest moja szansa i mogę spełnić swoje marzenie.

"Nie jestem pewna czy potrafiłabym to zrobić bez Marcela..." powiedziałam.

"Możemy znaleźć ci kogoś kto by z tobą wystąpił, albo możemy to być my. Jeśli tego chcesz."  zaoferował Dave.

"Mówisz serio?!"

"W stu procentach." zapewnił Ben, śmiejąc się. "Chcemy to dla ciebie zrobić. Pomóc ci się wybić na rynku muzycznym."

O mój boże.

To się dzieje naprawdę.

The Fray chce ze mną wystąpić. Chcą zagrać ze mną koncert. Nieee, to nie może być prawdziwe. To musi być sen.

"Myślę, że może dam radę, jeśli będziecie tam ze mną..."

"Jesteśmy przekonani, że świetnie sobie poradzisz!"

Ale ja nie jestem tego taka pewna...

Chcę zadzwonić do jedynej osoby z którą mogę się tym podzielić :do Marcela.

Szkoda, że nie mogę tego zrobić. Już nie.

Nie ma nikogo z kim chciałabym się podzielić tym wszystkim, z wyjątkiem  JEGO.





-----------------
Taaaki króciutki rozdział. Miałam dodać go wcześniej, ale wiadomo jak to u mnie :<  Tak poza tym to jesteśmy prawie na półmetku Marcela :)  Autorka zapowiedziała już ostatni rozdział + nie wiem, czy będzie kontynuacja. Kolejny rozdział postaram się dodać pewnie w piątek albo coś w okolicach ;)

love, Kasja ♥

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 20.

" Przestań się zamartwiać, Cami. " uspokajałem. Jestem aktualnie w spożywczaku i Cami zadzwoniła do mnie, bo boi się czwartkowego spotkania.

" Ale to jest The Fray! I mają nam coś do powiedzenia!"

Szczerze powiedziawszy to sam też byłem nieźle podenerwowany, ale nie chciałem jej o tym mówić. Jeśli będzie myślała, że ze mną wszystko ok, to może sama troszkę wyluzuje.

" Na pewno będzie się działo! Och, jestem następny w kolejce, muszę kończyć Cam, zadzwonię później."

Kupiłem jedzenie i wyszedłem ze sklepu. Już miałem wsiadać, kiedy zobaczyłem Ethana idącego w moją stronę. Znieruchomiałem w miejscu. Co on zamierza mi zrobić?

" Hej Mars!" krzyknął.

O nie. Już czuję, że trzęsą mi się ręce.

"Tak, do ciebie mówię!" krzyknął stojąc przede mną.

"C-co ty o-ode mnie chcesz?" wyjąkałem wyższym głosem.

"Ty na koncercie The Fray."

"T-Taaak?"

"Pocałowałeś Cami?"

Kiwnąłem głową twierdząco.

Złapał mnie za kołnierzyk i uniósł do góry  "Pocałowałeś moją dziewczynę?!"

Dziewczynę? Jego? Zaraz, zaraz...  O czym on mówi?

"Dziewczynę?"

"Bardzo dobrze mnie słyszałeś. Jesteśmy razem odkąd się tu wprowadziła."

Co takiego?!
Nie zrobiłem nic, tylko stałem zszokowany i bezradny.

" Lepiej, żebyś więcej nie dotykał mojej dziewczyny, bo inaczej skopię ci dupę." - zagroził, popychając mnie tak, że upadłem na chodnik.

Nie mogę uwierzyć, że Cami zrobiła coś takiego. Wiedziałem, że było zbyt dobrze, by było prawdziwe.Kto normalny by mnie lubił? Jestem kujonem, nieudacznikiem. Jestem zerem i nikt nie chce się ze mną przyjaźnić.
 Bo dlaczego miałoby być inaczej?


[ jest już czwartek ]

"Słoneczko, Cami przyszła" poinformowała mnie mama, wchodząc do pokoju "Musisz już wstać."

Przewróciłem się na łóżku "Nie mogę, jestem chory."

Usiadła na skraju łóżka i spojrzała na mnie "Cokolwiek się stało, musisz wstać. Spędziłeś tutaj cały wczorajszy dzień. To nie jest zdrowe."

"Nie obchodzi mnie to." wymamrotałem.

"Nie jesteś tym, którego nic nie obchodzi, no dalej."

"Dobraaa..."

Zwlokłem się z łóżka i narzuciłem znoszoną koszulkę. Zapewne śmierdzę i mam szopę na głowie, ale szczerze mam to gdzieś. 

Wyszedłem przed dom. "Hej Marcel!" Cami powiedziała radośnie. "Czekaj.. Dlaczego nie jesteś zebrany?"

"Bo nie idę." odpowiedziałem dosadnie.

"Dlaczego nie?"

"Bo źle się czuję."

Dotknęła mojego czoła po czym dodała "Och, w takim razie możemy przełożyć to spotkanie."

Odsunąłem głowę od jej ręki " Nie. Nie będzie już żadnego następnego razu, Cami."

Zmarszczyła brwi "Marcel, co się stało?"

"Wiem o tobie i Ethanie. "

Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech "Marcel..."

"Nie mam zamiaru słuchać tego, co masz do powiedzenia."

"Ale.."

"Cami, wykorzystałaś mnie. Naprawdę uważałem cię za swoją przyjaciółkę. Spodobałaś mi się i się w tobie zakochałam, a ty mnie tak po prostu wykorzystałaś." Spojrzałem w górę i z powrotem na nią " Przed nikim się nie otworzyłem, a tobie powiedziałem dosłownie wszystko. Wszystko! I zapewne wszystkim podzieliłaś się z Ethanem! Mogę się założyć, że wszyscy już wiedzą, mam rację?! Pewnie planujesz coś większego przeciwko mnie. Myślałem, że mogę ci zaufać, ale jak widać się myliłem. Uważasz za zabawne to, że każdego dnia żyłem w strachu, zanim zjawiłaś się ty? I muszę znowu do tego wrócić. Ale tym razem na każdym kroku będę się zastanawiał kto zna moje sekrety. Zrujnowałaś mi życie! Po prostu wyjdź!"

"Marcel, to nie..."

"Powiedziałem wyjdź! Udanej zabawy z The Fray!"

Odszedłem od niej i szedłem z powrotem do domu, ale zdążyła złapać mnie za ramię.

"Cami, nie dotykaj mnie. Nie chcę cie już więcej widzieć."

Poczułem, że rozluźnia uścisk i opuszcza rękę. Wróciła do samochodu i odjechała. Przekroczyłem próg domu, powstrzymując łzy podchodzące do oczu.

"Coś nie tak?" spytała mama.

"Wszystko" odpowiedziałem zanim wszedłem do swojego pokoju.

Nie chcę już nikogo widzieć, nigdy więcej. Mam dość.





------------
Powiem jedno: CO DO CHOLERY?! Caaaami, przesrałaś sobie w tym momencie..
Jak myślicie, co będzie dalej?   + jak zwykle przepraszam za wszelkie błędy :*

W razie pytań, znajdziecie mnie na asku oraz na twitterze

wtorek, 29 października 2013

Rozdział 19.

"Gotowa?" Zapytałem ustawiając kamerę. To już trzecie podejście, bo za każdym razem musimy coś schrzanić.
Cami wzięła głęboki oddech " Gotowa. Tym razem zróbmy to dobrze."

Nacisnąłem przycisk nagrywania i usiadłem z gitarą obok niej.

"Cześć. Nazywam się Cami, a to jest Marcel. Parę dni temu poznaliśmy The Fray... I tak jakby zakradliśmy się do ich przebieralni i zagrałam na jednej z ich gitar. Myślałam, że nikt nas nie przyłapie."  zaśmiała się " Ale oczywiście stało się inaczej... Tak więc, wykonamy 'Goodnight Moon' zespołu Go Radio."

Spojrzała na mnie, dając mi znak, żebym zaczynał grać. Po chwili dołączyła swój śpiew.

I nie idź spać jeszcze, kochanie, myślę, że to za wcześnie.
I po prostu potrzebujemy więcej czasu dla siebie.
Jeśli mój zegarek powie, że jest 4 rano, mam to w dupie

Bo za długo się starałem
Próbować i być doskonałą piosenką
Kiedy nasze serca są ciężarem
Nie powinniśmy nieść tego sami

Więc dobranoc księżycu i dobranoc tobie
Kiedy jesteś wszystkim o czym myślę
Wszystkim, o czym śnię
Jak mógłbym kiedykolwiek oddychać bez
Pocałunku na dobranoc od ciebie?

Rodzaj nadziei, o której wciąż mówią
Rodzaj uczuć, o których śpiewamy
Siedząc w naszej łazience i czytając na głos
Jak gdyby przejście z księżyca na dobranoc

I śpiewaj dla mnie delikatnie, kochaj swoją piosenkę do jutra
I wypowiedz moje imiona, które są gdzieś tam ukryte.
I śnij dla mnie o czymkolwiek
Ale śnij kolorowo, kiedy wszystkie słońca wciąż świecą, a my nie przywiązujemy do tego wagi

Bo za długo starałem się
Próbować i być doskonałą piosenką
Kiedy nasze serca są ciężarem
Nie powinniśmy nieść tego sami

Więc dobranoc księżycu i dobranoc tobie
Kiedy jesteś wszystkim o czym myślę
Wszystkim, o czym śnię
Jak mógłbym kiedykolwiek oddychać bez
Pocałunku na dobranoc od ciebie?


"Zrobiliśmy to!" Cami krzyknęła, kiedy skończyliśmy. "Dzięki bogu, że to już koniec. Pozwól mi zobaczyć jak wyszło! Albo nie, czekaj, nie chcę tego widzieć. Nie chcę usłyszeć jak brzmi mój głos na nagraniu. Teraz pozostało nam tylko wrzucenie tego na YouTube."

Podłączyłem sprzęt do komputera i czekałem, aż filmik się załaduje. "Jesteś pewna, że nie chcesz nas usłyszeć? Całkiem nieźle nam to wyszło."

Pokręciła głową "Nie ma takiej opcji."

Wzruszyłem ramionami i ustawiłem wgrywanie na stronę. "Już się ładuje, więc powinno być w sieci za kilka minut."

"Strasznie się denerwuję. A co jeśli jestem beznadziejna a mój głos wcale nie jest tak dobry jak się tego spodziewali?"

"Cami, uspokój się. Nie ma powodu do obaw." Zapewniłem i objąłem ją w pasie, przyciągając do siebie.

Uniosła głowę, by na mnie spojrzeć, "Mam nadzieję, że masz rację. Dziękuję ci za wszystko."

"Nie ma za co, Cam."

"Czemu mi wcześniej nie powiedziałeś? No wiesz.. o tym wszystkim" zapytała patrząc mi prosto w oczy i wskazując na studio w którym ciągle jesteśmy.

Zamyśliłem się chwilę, "Uważałem, że nie jestem wystarczająco dobry. To jest jedna z tych rzeczy, które trzymam tylko dla siebie, podobnie jak i ty to robisz..."

"Ale ja nie mam własnego studia i nie piszę piosenek. Dla mnie to raczej jak hobby. Dla ciebie to wyraźnie wielka część twojego życia."

"To jest... Nikt nawet by nie zrozumiał dlaczego tak bardzo to lubię."

"Ja rozumiem."

"W takim razie powiedz mi, dlaczego?"

"To twój rodzaj ucieczki. Poprzez pisanie piosenek, dajesz upust swoim emocjom. Te wszystkie nagrania, często je odsłuchujesz, prawda? Zdecydowanie dużo grasz na gitarze, widać po śladach na twoich palcach. Że też wcześniej ich nie zauważyłam!" roześmiała się, dokładnie obserwując moje palce.

"Może dlatego, że zazwyczaj nie poświęcasz im tak wiele uwagi" odpowiedziałem chichocząc " A poza tym masz rację. Dlatego właśnie lubię muzykę."

"Widzisz? Jestem całkiem bliska rozwiązaniu twojej układanki, mam rację?"

"Może" uśmieszek pojawił się na mojej twarzy.

Usłyszeliśmy dźwięk z komputera, który oznaczał, że wideo jest już na YouTube. Cami spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami, kiedy podchodziłem do monitora. Oznaczyłem to jako odpowiedź do filmiku The Fray i wysłałem. Trzymam kciuki, żeby to szybko zobaczyli.

*

"MARCEEEEL!"

Obudziłem się z twarzą Cami tuż przy mojej. Odwiozłem ją do domu kilka godzin temu i znowu jest tutaj.

Przetarłem oczy, wciąż zaspany "Która godzina?

"Filmik!!"

"Obejrzeli już?" zapytałem

"Czy obejrzeli?! 2000 osób już widziało!"

"Czekaj.. Co?!" Wyskoczyłem z łóżka i już zaczynałem zbiegać po schodach, kiedy zatrzymała mnie Cami.

"Marcel, jesteś tylko w yy.. bokserkach. Przydałyby ci się jakieś spodnie..."

"Och, no tak, rzeczywiście. Ups. " zawstydziłem się i szybko narzuciłem spodnie dresowe.

"Dzień dobry, słoneczko!" przywitała mnie mama, kiedy przechodziłem koło niej.

"Tak, tak, dobry" odpowiedziałem szybko.

Zalogowałem się na konto i sprawdziłem statystyki. Cami miała rację. 2,376 wyświetleń.  Jakim sposobem jest ich aż tyle w tak krótkim czasie? Niewiarygodne. Przeglądałem komentarze i uśmiech sam pojawiał sie na twarzy, kiedy czytałem opinie innych użytkowników. Ludzie nas polubili. I chcą więcej.

"Czy The Fray się już odezwali?" zapytałem odwracając się od komputera.

"Nie jestem pewna. Kiedy tylko się obudziłam i zobaczyłam nasze wideo, wsiadłam w samochód i przyjechałam tutaj, bo oczywiście nie odbierałeś swojego telefonu."

"Więc sprawdźmy."

Wszedłem na ich kanał, żeby zobaczyć czy dodali jakąś aktywność. "Nie, jeszcze nie zauważyli. Może później coś napiszą. "

Telefon Cami zaczął dzwonić.

"Halo?" odebrała. "Tak, to ja. Tak. Naprawdę? Czwartek? Dobrze, w takim razie do zobaczenia. Tak. Dziękuję! Pa!"

Usiadła obok mnie.

"No mów! Kto to był?" spytałem zniecierpliwiony.

"The Fray..."

Otworzyłem oczy tak, że szerzej już się nie dało, "Co ty mówisz? Serio?!"

Skinęła energicznie głową "Chcą się z nami spotkać w czwartek. Mają nam coś do powiedzenia!"

"Ale co?"

"Nie powiedzieli dokładnie o co chodzi, ale widzieli nas! Spodobaliśmy im się!"

Podskoczyła i mocno mnie przytuliła.

"A nie mówiłem, że dasz radę!" zapewniłem.

Przysunęła się nieco bliżej, " Nigdy nie powinnam była w siebie wątpić, ta?"

"Nawet przez sekundę." odpowiedziałem szybko, czule ją całując.

I znowu nie mogę uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.






------------------------

A więc nowy rozdział! :) Następny będzie chyba dopiero na weekend, bo muszę jeszcze przetłumaczyć rozdział Danger's Back na piątek, a szczerze powiedziawszy idzie mi jak krew z nosa :| Tyyyyyyyyyle tego jest. Ale to nic, damy rade. Może nawet uda mi się rozdział Marcela wcisnąć przed weekendem, zobaczymy:)
+ Z góry przepraszam za wszelkie błędy, ale chciałam dodać nowy rozdział, a jeszcze mam 12345676543 rzeczy do zrobienia na jutro :<
Jak zwykle, najczęściej możecie mnie złapać tu  i tutaj.
Lovee, K.

piątek, 25 października 2013

Rozdział 18.

OCZAMI MARCELA

Odsunęliśmy się od siebie i uśmiechnęliśmy. Cami błądziła wzrokiem raz patrzyła w dal, a po chwili znów na mnie.

Serce waliło mi jak oszalałe, ale z dobrych powodów. Mam pełno motyli w brzuchu i czuję się lekki jak piórko. To dziwne uczucie, nie do końca wiem jak je opisać, ale pomimo tego jest bardzo miłe.

To Cami pocałowała mnie pierwsza. Czy to oznacza, że również mnie lubi? Podobałem jej się przez ten cały czas, ale nie zdawałem sobie z tego sprawy? Przypomniał mi się jej wyraz twarzy, kiedy powiedziałem The Fray, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Była... smutna. Od jak dawna mnie lubi w ten sposób? W sumie to nigdy nie brałem takiej możliwości pod uwagę. Zaakceptowała mnie takiego jakim jestem i jest pierwszą osobą, która to zrobiła. Polubiła mnie, Marcela. Starego, zwykłego Marcela.

"Czy to oznacza, że my, ugh.. że jesteśmy razem?" Spytałem po chwili. Jestem w tym wszystkim nowy i nie mam pojęcia jak się zachowywać i co robić.

"Tylko jeśli tego chcesz." Odpowiedziała z promiennym uśmiechem.

"A czy ty chcesz? Ponieważ ja bym chciał, ale nie wiem czy ty- "

Pocałowała mnie szybko, przerywając moje paplanie, "Czy to jest dla ciebie wystarczająca odpowiedź?" Dodała z uśmieszkiem.

"Okropnie się całuję?"  Spytałem, co ją wyraźnie rozśmieszyło.

"Całujesz prawie tak dobrze jak śpiewasz."

"Mam nadzieję, że to dobrze..."

"Marcel, masz niesamowity głos! Powinieneś pozwolić ludziom go usłyszeć!"

"Jakby ktokolwiek chciał to słyszeć... A poza tym, co z tobą? Nie dajesz innym szansy usłyszeć twojego śpiewu."

"Wiem..."  Zamyśliła się na krótką chwilę. "Wiesz co powinniśmy zrobić?"

"Co?"

"Powinniśmy założyć swój zespół!"

"Zespół? Naprawdę?"

"Jasne!"  Wstała ze swojego miejsca. "Masz wystarczająco dużo instrumentów dla całego zespołu. Możemy być tylko we dwoje, albo dodatkowo kogoś poszukamy. I możemy grać jakieś małe koncerty i -"

"Cami, najpierw musisz zamieścić w sieci swój filmik." Przerwałem jej.

"Nie mogę, Marcel..." Powiedziała siadając z powrotem.

"A to dlaczego nie?"

"J-Ja nie mogę tego zrobić sama. Za bardzo się boję..."

"Więc zrobimy to razem. Ja będę grał na gitarze. Co ty na to? Będę tuż obok ciebie i możemy nagrywać i powtarzać ile tylko będziesz chciała. Zacznijmy już teraz! Przywiozłem ze sobą kamerę!"

"Nie, nie mogę teraz!"

"Dlaczego znowu nie?"

"Bo jestem w piżamie!"

"Przestań, dobrze wyglądasz."

"Jestem zdenerwowana... The Fray to zobaczą! A co jeśli źle wypadnę?"

Spojrzała w dół ze smutkiem w oczach. Uniosłem jej twarz, by spojrzała mi w oczy i chwyciłem za ręce.

"Cami, dasz radę. Nie zdajesz sobie sprawy z tego jak dobra jesteś. Masz tylko do pokazania. Twój strach powstrzymuje cię od działania, ale tylko on może cię wyzwolić. Możesz to zrobić. Ja właśnie zrobiłem to dla ciebie. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo się denerwowałem śpiewając dla ciebie! Dosłownie nikt nie słyszał jak śpiewam, nawet moja mama o tym nie wie. Ale kiedy tylko to zrobisz, poczujesz się niesamowicie. Zaufaj mi."

"Masz rację, mogę to zrobić. Dam radę, prawda?" przytaknąłem. "Chwila, ale jaką piosenkę wykonamy?!" wykrzyknęła.

"Cokolwiek chcesz. Mogę zagrać wszystko."

"Ale ja nie wiem! Tego wszystkiego jest dla mnie zbyt wiele w tej chwili..."

"Co powiesz na Goodnight Moon zespołu Go Radio?"

"Dobra. Lubię tę piosenkę... Nagrajmy to!"

"Jesteś pewna, że chcesz śpiewać akurat to?!"

Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. "Tak,. W końcu mi się uda!"





------------
WAT?  Nagrają w końcu, czy nie? The Fray naprawdę chce pomóc dziewczynie, czy tylko wykorzystać? :> A może zaszyją się na miesiąc w studio a w międzyczasie ominie ich wojna gangów w mieście albo koniec świata? Hmmm, zobaczymy w następnych rozdziałach :P Nigdy nic nie wiadomo :)
Do następnego :)  K. xx

środa, 23 października 2013

Rozdział 17.

OCZAMI MARCELA (Mają teraz ferie. Dwa dni po opublikowaniu filmiku przez The Fray.)

Ciągle sprawdzam czy Cami dodała już swoje nagranie i w dalszym ciągu tego nie zrobiła..
Dzwoni do mnie każdego dnia przedstawiając mi nowe powody za i przeciw i pyta czy powinna się nagrać czy nie. Za każdym razem praktycznie wykrzykuję, że musi to zrobić i inna opcja nie wchodzi w grę, ale widocznie jeszcze nie jest do końca przekonana.

Ona musi wysłać to video i muszę ją do tego przekonać, tylko jeszcze nie wiem jak... Wiem, że jest tym strasznie przejęta, wszystko zbytnio analizuje i ma coraz więcej wątpliwości, ale przecież jest niesamowita! Już niedługo zostanie zauważona i moja w tym głowa.

Kiedy już zasypiałem przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Muszę to zrobić w tej chwili. Teraz albo nigdy.
Od razu wstałem w łóżka, szybko narzuciłem bluzę z kapturem i czapkę. Nie obchodzi mnie to, że jest już prawie północ, jadę do Cami. Zostawiłem karteczkę dla mamy, żeby się nie martwiła i odjechałem.

Właśnie zaczynało padać i ulice pokryte były niewielką warstewką śniegu. Oświetlone drzewa wyglądały przepięknie, prawie dorównywały w tym Cami...

Nie. Nie lubię jej w ten sposób. Nie mogę zniszczyć naszej przyjaźni. Raz jeszcze, odepchnąłem wszystkie uczucia i myśli na bok, gdy dojechałem pod jej dom.

W domu wszystkie światła są powyłączane. Podszedłem pod jej okno i zacząłem rzucać w nie kamyczkami. Po czwartym rzucie otworzyła okno. Wyglądała na śmiertelnie wystraszoną, dopóki nie zauważyła, że to ja.

"Marcel, co ty do cholery wyprawiasz?"  Wyszeptała.

"Wyjdź na zewnątrz."

"Jest już północ i poza tym pada śnieg!"

"No i co z tego? Muszę ci coś pokazać."

"A to co? Romeo i Julia?!"

"Mam nadzieję, że nie, bo nie chcę umierać."

Cami zaśmiała się i zamknęła okno, a po chwili była już przed domem w piżamie i kurtce. Wygląda tak słodko kiedy jest śpiąca.


"Lepiej żebyś miał jakiś dobry powód dla którego wymykam się z domu i prawie dostałam zawału przez to rzucanie kamieniami w okno."

"Pora na małą przygodę." Powiedziałem kierując się w stronę samochodu.

"Boże, ale będę miała jutro kłopoty!"

"To jest warte wszystkich kłopotów."

"Obyś miał rację."

Jechaliśmy znajomą mi ulicą, ale Cami jej nie rozpoznawała.

"Gdzie jedziemy?" Spytała.

"To niespodzianka!"

Odburknęła coś pod nosem, "Długo jeszcze?"

"Parę minut."

Włączyła radio i patrzyła przez szybę na padający śnieg.

"Jesteśmy na miejscu." Powiedziałem, odwracając się w jej stronę.

"To jest... Uhm.. Eee.. Jakaś chata?"

"Nie. Chodź za mną."

Czekałem na nią pod budynkiem, aż w końcu zaczęła iść w moim kierunku niepewna tego co się tak właściwie dzieje. Otworzyłem drzwi i powoli wszedłem do środka, zaświecając wszystkie światła.

"O jejku.. Co to jest?" Spytała. Rozglądała się po pomieszczeniu z fascynacją, zauważając gitary, perkusje i fortepian. Na ścianach wiszą plakaty różnych zespołów, a podłoga zawalona jest stertą pomiętych kartek. W rogu stoi stara, szara kanapa oraz odtwarzacz.

"To jest moje studio..."

"Twoje co?!"

"Pamiętasz kiedy ci powiedziałem, że jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz? Cóż, mam ci coś do pokazania."

Rozejrzała się dookoła lekko zdezorientowana ale i ciekawa tego, o czym on mówił. Przeglądała stare nagrania, które oznaczyłem jako emocje, tj.  'Samotny' czy 'Smutny'. Ostatnio dodałem nowe z napisem 'Szczęśliwy'.

"Marcel, nie rozumiem... Co ty chcesz mi pokazać?"

Wziąłem jedną z gitar i zacząłem powoli szarpać struny.

"Moje wiersze. Widzisz... To tak naprawdę nimi nie są." Powiedziałem cicho.

"Czekaj, czekaj..." Cami dodała, zaczynając rozumieć o co mi chodzi.

Uśmiechnąłem się i wziąłem głęboki oddech. W tym momencie dawałem jej kolejną część mojej układanki.

Śpiewam.

N: Załóżmy, że jest to piosenka autorstwa Marcela :)  (Iris - Goo Goo Dolls)

"Oddałbym wieczność by Cię dotknąć
Bo wiem, że w jakiś sposób mnie wyczuwasz
Jesteś najbliższa niebu w jakim kiedykolwiek dane mi być
I nie chcę teraz wracać do domu

Jedyne czego mogę skosztować to ta chwila
i jedyne czym mogę oddychać to Twoje życie
Bo prędzej czy później to się skończy
Nie chcę tęsknić za Tobą dziś w nocy
I nie chcę aby widział mnie świat
Bo nie sądzę, żeby zrozumieli
Gdy wszystko skazane jest na niepowodzenie
Pragnę tylko, byś wiedziała kim jestem

I nie potrafisz powstrzymać tych łez, które nie płyną
Lub chwili prawdy pośród Twoich kłamstw
Gdy wszystko się dzieje jak w filmach
Krwawisz tylko po to by wiedzieć, że żyjesz 

I nie chcę aby widział mnie świat
Bo nie sądzę, żeby zrozumieli
Gdy wszystko skazane jest na niepowodzenie
Pragnę tylko, byś wiedziała kim jestem..."


Cami siedziała obok mnie nic nie mówiąc. Odłożyłem gitarę i spojrzałem na nią.

"Marcel..." Wyszeptała.  "Czemu nic mi nie powiedziałeś?"

Wzruszyłem ramionami, "Z tego samego powodu dla którego ty mi nie chciałaś pokazać."

Wydawało się, że czas się zatrzymał. Minuty mijały niczym godziny.

Nachyliła się do mnie i ja robiłem to samo. Czułem jej oddech, gdy chwyciła moją dłoń zanim złączyła nasze usta.

Pocałowaliśmy się. Tym razem było to prawdziwe.



----------
 HAAAAAAAAAAAAAALOOOO co to się dzieje w tym rozdziale ;o  Nic się nie martwcie, nie będzie tak słodko, kolorowo i przyjemnie przez cały czas :) hihih^^ Dziękuję za ponad 1000 wyświetleń <3
+ Wybaczcie, że taki poślizg z dodawaniem, ale jak to u mnie bywa... Leń przejął kontrolę :|   Jeśli macie jakieś pytania, to możecie mnie znaleźć tutaj lub tutaj :)  Love you all xxxx

sobota, 19 października 2013

Rozdział 16.

OCZAMI CAMI

Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co wydarzyło się wczorajszej nocy. Pocałunek, przebieralnia, spotkanie z zespołem i cała reszta. Było niesamowicie! Całe to całowanie na oczach wszystkich było słodkie, chociaż mogę powiedzieć, że Marcel wydawał się tym wszystkim zawstydzony. Mam tylko nadzieję, że nie denerwował się za bardzo... W sumie to nie był taki zły.

Przeglądałam dzisiaj youtube w poszukiwaniu filmików z wczorajszego koncertu. Chciałam to przeżyć jeszcze raz i zobaczyć jak wyglądał nasz pocałunek, czy dobrze wypadliśmy, czy było dobrze...

Zauważyłam nowy filmik od The Fray. Kliknęłam na niego i czekałam, aż reklama dobiegnie końca, żeby zobaczyć o co chodzi.

"Cześć wszystkim! Minęło sporo czasu odkąd nakręciliśmy jakiś filmik dla was, ale jest sprawa i musicie nam pomóc. Wczoraj po koncercie, Isaac usłyszał śpiew jakiejś dziewczyny w naszej przebieralni."

Wcisnęłam pauzę. CO? Czy ja dobrze usłyszałam? Serce zaczęło mi mocniej bić, miałam wrażenie że zaraz eksploduje i wyraźnie słyszałam jego bicie.

Oni o mnie mówią.

O MNIE.

Mogę się założyć, że chcą mnie aresztować za wtargnięcie. O Boże. Aresztują mnie. Wpakowałam się w niezłe kłopoty.

Kiedy milion myśli przelatywało mi w głowie, zauważyłam, że ręce zaczęły mi się trząść niekontrolowanie.
Wcisnęłam start, żeby zobaczyć co jeszcze mówili.

"Nie bój się, nie jesteś w tarapatach." Och, dzięki ci panie! "Chcemy usłyszeć twój śpiew." Czekajcie. Co? Cofnęłam, by odsłuchać ponownie ten fragment. "Chcemy usłyszeć twój śpiew." A jednak dobrze usłyszałam. The Fray chce usłyszeć jak śpiewam! "Więc, ogłaszamy konkurs, tak jakby... Chodzi o to, że chcemy odnaleźć tę tajemniczą dziewczynę. Jeśli jesteś tą o której mówimy, umieść swoje nagranie jako odpowiedź do tego video. Również, jeśli znacie tę dziewczynę, dajcie nam znać. Chcemy jej wysłać podpisaną przez nas gitarę." Podnieśli dokładnie tę, na której grałam. "W takim razie zaczynajmy i prosimy o pomoc w odnalezieniu tajemniczej! Dzięki za oglądanie, trzymajcie się!"

BożeBożeBożeBoże!!! Im naprawdę o to chodzi! Oni chcą mnie usłyszeć! To się nie dzieje naprawdę.
Przecież nie jestem wcale taka dobra, mam rację?
Natychmiast wybrałam numer do Marcela i wcisnęłam zieloną słuchawkę.

"Marcel!" Krzyknęłam jak tylko odebrał.

"Co? Co się stało? Wszystko w porządku?" Pytał zdenerwowany.

"THE FRAY MNIE SZUKAJĄ!!! Umieścili video na youtube w którym mówią, że chcą usłyszeć jak śpiewam, ale za bardzo boje się dodawać filmik jak śpiewam i nie wiem co robić i dostanę gitarę z autografami i-"

Przerwał mi zanim dokończyłam "Cami, zwolnij. Nie zrozumiałem ani słowa z tego co przed chwilą powiedziałaś."

Wyjaśniłam mu wszystko, tym razem wolniej.

"Czekaj, daj mi to obejrzeć." Powiedział. Słyszałam jak zbiegł po schodach i jak oglądał filmik.

"Więc oczywiście masz zamiar nagrać odpowiedź do tego, prawda?" Zapytał kiedy skończył oglądać.

"No nie wiem..."

"Cami, musisz to zrobić! Zdajesz sobie sprawę ile będziesz miała możliwości dzięki temu? Możesz spełnić swoje marzenie!"

"To jest moje stare marzenie... Teraz to już bardziej bajka..."

"Cami!"

"Marcel..."

Nie mam pojęcia co robić. Połowa mnie chce, żebym wrzuciła do sieci moje nagranie, a druga połowa tego nie chce. Za bardzo się boję i denerwuję... Ale jak powiedział Marcel, dzięki temu mogą mnie dostrzec inni i różne drzwi staną dla mnie otworem. Szczerze w to wątpię...

Nie dodam żadnego filmiku.

A może powinnam?





-------------
+ za wszelkie błędy w tłumaczeniu przepraszam
Miałam robić zadania i testy z matmy, ale jakoś nie wyszło. Obejrzałam Miasto Kości! AAAAAAAA!!!!!!! PIĘKNY FILM!! <3 Polecam wszystkim!  Więc, jak już skończyłam oglądać to weszłam na neta wszystko poogarniać i stwierdziłam, że może w końcu zabiorę się za tłumaczenie Danger's Back (serio nie mogę złapać weny o.O) no i skończyłam na tym, że przetłumaczyłam wam kolejny rodział Marcela. :)
  Dziękuję za blisko 1000 wyświetleń, jesteście kochani!!

piątek, 18 października 2013

Rozdział 15.

N: Joe, Isaac, Ben i Dave to imiona członków zespołu The Fray.
----

Cami odłożyła wszystko na swoje miejsce i wybiegła z pomieszczenia. Ja już tam na nią czekałem, szukając drogi ucieczki.

"Nie pamiętam którędy przyszliśmy!" Krzyknęła nerwowo, rozglądając się dookoła.

"Spróbujmy tędy" Powiedziałem, wskazując na lewą stronę.

 Biegliśmy niekończącym się korytarzem z nadzieją wydostania się z budynku.

"O mój Boże." Wydusiła, "Będziemy mieć niemałe kłopoty!"

Ciągle się rozglądaliśmy, ale nigdzie nie było wyjścia. Tak się złożyło, że akurat wtedy zdecydowaliśmy skręcić w nie tę stronę co trzeba, przez co wpadliśmy na The Fray. A niech to...

"Łoooł, ostrożnie. Dokąd to tak biegniecie?" Spytał Dave na co Cami natychmiastowo się zarumieniła, "Do wyjścia."

"Nie potrzebny ten bieg, pokażemy wam drogę. A tak poza tym to dlaczego tu w ogóle jesteście?" Dopytywał Dave.

"My... Ekhm... Zgubiliśmy się w drodze na spotkanie z wami."

"W takim razie musieliście tu być już od dłuższej chwili..." Dodał Ben.

W tym momencie dołączył do nas Isaac, "Usłyszałem śpiew jakiejś dziewczyny, ale nie mam pojęcia gdzie zniknęła."

"Dziewczyna?" Spytał Ben.

"Tak. W naszej przebieralni, ale kiedy tam wszedłem to już jej nie było."

Cami i ja spojrzeliśmy na siebie nerwowo.

"Kimkolwiek była, była całkiem dobra. Hej, a to kto?"

"Zgubili się, jak się nazywacie?" Dopytywał Dave.

"Jestem Cami, a to jest Marcel." Wyjaśniła.

"Miło was poznać. Skoro przegapiliście meet and greet, chcecie może jakieś zdjęcie? Możemy wam też podpisać koszulki." Dodał Joe.

"No jasne! Byłoby super! Dzięki!" Cami niemal to wykrzyczała. Spojrzała na mnie i mogłem powiedzieć, że tak wielkiego uśmiechu jeszcze nigdy nie miała.

"To twój chłopak?" Zapytał ją Ben, kiedy podpisywał mi koszulkę na plecach.

"Yy, jesteśmy tylko przyjaciółmi." Odpowiedziała oblewając się rumieńcem.

"Hej! To wy się dzisiaj całowaliście na oczach całej sali! Jak dla mnie to nie wyglądało na przyjacielski pocałunek." Dodał Ben.

"Nie, tylko przyjaciele." Zakończyłem. Cami spuściła wzrok na ziemię. Chciałbym powiedzieć, że jesteśmy parą. Nawet nie wiecie jak bardzo.

Nie, Marcel. Nie lubisz Cami w ten sposób. Ale jest taka piękna.. Kiedy śpiewa, no i ten pocałunek. Wciąż czuję go na swoich ustach. Mój pierwszy pocałunek. Odepchnąłem te myśli jak najdalej się dało.
Zrobiliśmy sobie kilka zdjęć i odeszliśmy. Nie mogę uwierzyć, że ich spotkaliśmy i że spędziliśmy z nimi ponad 10 minut!!

"Nie wierzę w to co się właśnie wydarzyło." Cami krzyknęła kiedy dotarliśmy do samochodu. "Powiedział, że dobrze śpiewam! O mój Boże!!"

"Wiem! I ma rację co do tego, że jesteś świetna! Powinnaś częściej śpiewać!"

Jej śpiew był niesamowity, anielski, nie mogę tego opisać. Tylko dodaje mi więcej dziwnych uczuć. Świetnie.

"To jest zbyt przerażające." Odpowiedziała po chwili.

"Wiem."

"Wiesz? Ty śpiewasz?"

"Yyy, co? Ja? Śpiewam? Nie ma takiej opcji!"

Zmieniła temat. "Ja naprawdę rozmawiałam ze sławnymi ludźmi i mam zdjęcia na dowód. Nikt mi nie uwierzy!"

"Wiem, wiem. To są najlepsze urodziny pod słońcem! Nic tego nie pobije!"

Ostatnie dwa dni minęły jakby to była godzina. To były zdecydowanie najlepsze dni w moim życiu. Tyle się wydarzyło! Nie zmieniłbym tego za żadne skarby świata.

No cóż... Może z wyjątkiem zakochania się w Cami...

wtorek, 15 października 2013

Rozdział 14.

Pozwoliłem sobie zapomnieć o pocałunku z Cami i po prostu dobrze się z nią bawić na koncercie. Będę się starał odepchnąć te uczucia jak najdalej, bynajmniej na jakiś czas.

Śpiewają właśnie ostatnią piosenkę i wypuścili konfetti. Cami uniosła wzrok do góry i z uśmiechem podziwiała spadające ścinki. Wyciągnęła rękę do góry i złapała całą garść czerwonego konfetti, po czym spojrzała w moją stronę i rzuciła nimi prosto w moją twarz z czego oboje się śmialiśmy. Muszę przyznać, że śpiewa niesamowicie głośno, ile sił w płucach, więc jutro na sto procent nie będzie mogła mówić.

Kiedy padły ostatnie dźwięki, Cami chwyciła mnie za rękę "Biegnij, szybko!" krzyknęła i zaczęła mnie ciągnąć za sobą.

Tak właściwie to dlaczego uciekamy?

Po chwili zorientowałem się o co chodziło. Ludzi była masa! Nie było nawet mowy o swobodnym przejściu gdziekolwiek. Cami przepychała się przez wszystkich, pamiętając żeby mnie nie puścić. Musiała być na wielu koncertach, bo ruchy i taktykę ucieczki miała opracowane do perfekcji. Nadepnąłem na stopy minimum trojga osób, przez co usłyszałem kilka przekleństw od nieznajomych.

Jakimś sposobem udało nam się dotrzeć do samochodu w rekordowym czasie. Obydwoje opadliśmy na siedzenia, totalnie wykończeni kilkugodzinnym staniem i uciekaniem przed tłumem.

Kątem oka zauważyłem, że Cami obserwuje coś zza szyby.

"Na co patrzysz?" spytałem

Wskazała na budynek, odwróciła wzrok w moją stronę po czym na jej twarzy zagościł mały uśmieszek. Wiedziałem, że coś kombinuje. "Wkradniemy się na meet and greet."

Wyskoczyła z samochodu i czekała aż do niej dołączę. Podszedłem kilka kroków, "Jakim sposobem chcesz się tam wkraść?"

"Drzwi są otwarte! No, dalej. Chodź za mną!"

Posłusznie poszedłem za nią aż dotarliśmy do otwartych drzwi. Rozejrzała się nieco, po czym weszliśmy do środka gdzie przywitał nas szary korytarz.

"Gdzie teraz?" zapytałem. "Nie wiem. Wygląda na to, że będziemy chodzić w kółko aż na nich natrafimy."

Chodziliśmy, wydawałoby się niekończącym się, korytarzem dopóki nie znaleźliśmy drzwi z napisem 'The Fray'.  "To nie to pomieszczenie! To ich przebieralnia!" Krzyknęła podskakując dwa razy w miejscu.

"W takim razie gdzie są właściwe drzwi?"

"A kto to wie?! Ale to nic, wejdziemy tutaj. Nikogo w środku nie ma." Rzuciła szybko i otworzyła drzwi.

"Nie jestem co do tego pewien."

"Oj no chodź. Nikt nas nie przyłapie."

Weszliśmy do środka. Gdzie się nie rozejrzeliśmy - wszędzie jakieś instrumenty. Przejechała palcami po strunach jednej z gitar.

"Jest piękna."

"Zagraj dla mnie" Zaproponowałem bez namysłu.

Oblała się małym rumieńcem " No nie wiem, Marcel..."

"Nikt nas nie przyłapie" Odpowiedziałem, powtarzając jej wcześniejsze słowa.

Ostrożnie podniosła instrument, "No dobrze. Tylko jedną piosenkę i nic więcej."

Padły pierwsze dźwięki, a ja od razu poznałem utwór, to 'Fall For You' zespoły Secondhand Serenade. Ze wszystkich istniejących piosenek musiała wybrać akurat tę?

"The best thing about tonight's that we're not fighting
Could it be that we have been this way before
I know you don't think that I am trying
I know you're wearing thin down to the core
But hold your breathe
Because tonight will be the night that I will fall for you
Over again
Don't make me change my mind
Or I won't live to see another day
I swear it's true
Because a girl like you is impossible to find

This is not what I intended
I always swore to you i'd never fall apart
You always thought that I was stronger
I may have failed
But I have loved you from the start..."


 Śpiewała tak, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że ktoś tutaj idzie.

"Kto śpiewa?" Usłyszałem głos w niedalekiej odległości. Cami również go usłyszała, bo momentalnie przestała grać i odłożyła gitarę po czym przeklęła.

Ktoś nas znalazł.




Whoooops :D Taka tam akcja na koniec. Co będzie dalej? Na pewno ciekawie :P  A tak w ogóle to przepraszam, że nie dodaję już tak często, ale jakoś nie mogę się zabrać za to wszystko :|  Lekcji nic nie robię zupełnie, nic się nie uczę, a żeby było śmieszniej to tłumaczę rozdziały innego fan fiction i założyłam sobie tumblera czy jak to sam się odmienia :D który tak strasznie kradnie mi czas, że o jejku :o W każdym bądź razie, przepraszam za opóźnienia i zapraszam do lekturki. Love xxxx

piątek, 11 października 2013

Rozdział 13.

"Od zawsze kochałam koncerty" Cami powiedziała, kiedy jechaliśmy do klubu. "Kiedy byłam mała, śpiewałam karaoke i marzyłam o własnym koncercie" dodała chichocząc.

Siedziałem cicho, słuchając.

"Bycie artystą wydaje się być niesamowicie ekscytujące. Fani, światła zwrócone na ciebie, muzyka, wszystko. Chciałabym to kiedyś robić."

"Lubisz śpiewać?"

Zarumieniła się "Taaak... Ale jeszcze nikt mnie nie słyszał. Tak naprawdę usłyszał, nie chodzi mi o wygłupy w samochodzie czy coś takiego. Gram również na gitarze, nie żeby ktoś kiedyś chciał mnie usłyszeć."

"Ja bym chciał, któregoś dnia" powiedziałem, posyłając jej uśmiech.

"Byłbyś szczęściarzem, gdybym pozwoliła ci usłyszeć mój prawdziwy głos."
*

"Boże! Tu jest niesamowicie! W końcu!" Cami krzyczała, kiedy The Fray weszli wreszcie na scenę. Obydwoje mamy koszulki, które kupiliśmy przed koncertem, a dodatkowo Cami ma neonową bransoletkę.

"No wiem!" odpowiedziałem przez krzyki.

Jest strasznie głośno. Nigdy przedtem nie brałem udziału w takim czymś, więc to całkiem nowe doświadczenie dla mnie. Poza tym, mamy całkiem niezłe miejsca. Nie mam pojęcia jak udało jej się załatwić te bilety.  Cam zaczęła robić miliony zdjęć zarówno The Fray jak i mnie.

Po kilku piosenkach, reflektory i kamera przeniosła się na publiczność. Wyłapując co jakiś czas pary i pokazując je na głównym ekranie.

"No dobra, do tej piosenki przygotowaliśmy coś nowego." powiedział gitarzysta, Joe. "Będziemy spiewać Love After You i chcę, żebyście trzymali telefony, zapalniczki, wszystkie światła jakie macie wysoko w górze. Kiedy będzie to robić, kamera wybierze kilkanaście par, które chcąc czy nie chcąc będą musiały się pocałować. Czy znacie, czy nie znacie danej osoby, całujcie!"

Tłum zaczął krzyczeć jeszcze głośniej. Cami uniosła do góry swoją bransoletkę, a ja telefon. Zespół zaczął śpiewać, a kamera zaczęła szukać.

Pierwszej parze całkiem łatwo to poszło, wyglądali na doświadczonych w takich grach. Druga para zaśmiała się nieco niezręcznie i pocałowała się w policzek.

Wtedy zobaczyłem na ekranie znajome twarze.
Cami i ja.
Czekajcie. Co?!
Cami spojrzała w moją stronę i uśmiechnęła się, co odwzajemniłem.
Wzruszyła ramionami. "Po prostu to zróbmy" wyszeptała.
Co się tak właściwie dzieje?
Niby jak mam pocałować swoją przyjaciółkę?
Nigdy nikogo nie całowałem!!
Nie wydaje mi się, żebym wiedział jak należy całować..

Wziąłem głęboki oddech, "No dobra."

Obydwoje zbliżyliśmy się i zakończyło się tym, że zderzyliśmy się nosami. Czuję, że moje policzki robią się czerwone. Taak, to ja. Mistrz całowania..

Cami roześmiała się, "przechyl głowę w drugą stronę."

Tak tez zrobiłem.

Nasze usta się zetknęły i zapomniałem o wszystkim i o wszystkich wkoło nas. Zamknąłem oczy i pocałowałem ją. Trwało to krótko, a gdy się od siebie odsunęliśmy, publiczność zaczęła wiwatować.

Cami spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, "Kto by pomyślał, że nas do tego wybiorą!"

"No właśnie!"

Tiaa... A kto by pomyślał, że tak bardzo spodoba mi się ten pocałunek?

Ze wszystkich sił starałem się przekonać moją pustą głowę, że nic nie czuję do Cami, ale te wszędobylskie motyle w brzuchu mówią zupełnie co innego. Hm.. Może to tylko przypływ adrenaliny. Tak, to pewnie to. Przecież nie lubię Cami, nie w ten sposób, prawda? Poza tym, nie mogę! Ona jest moją najlepszą przyjaciółką! A co jeśli byłem beznadziejny w całowaniu? Na pewno byłem... Ale Cami wręcz przeciwnie.

Znacie to uczucie, kiedy nie wiecie czy kogoś lubicie czy nie? To takie uczucie pomiędzy... Rozum toczy walkę z sercem, a ty nie możesz się zdecydować czy jesteście tylko przyjaciółmi czy kimś więcej. Nigdy tego wcześniej nie miałem. Boże, wszystko jest dla mnie nowe. Oczywiście, podobało mi się parę dziewczyn, ale nigdy się nie zakochałem. Nigdy nie miałem przyjaciółki w której mógłbym się zakochać. To wszystko jest dziwne.

Dlaczego zostaliśmy wybrani do tej głupiej zabawy? Jeśli to by się nie wydarzyło, nie czuł bym się teraz tak, jak się czuję. Prawdopodobnie zakochałbym się w niej w pewnym stopniu, wiedziałem, że to nadchodzi. Kiedy zobaczyłem ją śpiącą dziś rano, moje serce wywinęło fikołka. A kiedy ona się słodko śmieje, to i ja się śmieję. Hmm, wydaje mi się, że żywiłem do niej już jakieś uczucia, ale po prostu nie byłem ich świadomy.

A teraz, kiedy już wiem, że są. Chcę, żeby zniknęły...