środa, 11 grudnia 2013

Rozdział 29.

OCZAMI CAMI:

"Chcesz o tym porozmawiać?" Zapytałam go gdy znaleźliśmy się w samochodzie.

Pokręcił przecząco głową. Znów jest tak jak wtedy, gdy go pierwszy raz spotkałam.

Westchnęłam, "Jesteś pewien?"

Przytaknął.

W tym czasie postanowiłam zadzwonić do Anne i powiedzieć jej, że Marcelowi nic nie jest. Kamień spadł jej z serca, więc zapewniłam, że niebawem przywiozę go do domu. Jej głos się drastycznie zmienił. Do tej pory ciągle szlochała, a teraz jest pełna radości.

Jestem tak bardzo wdzięczna za to, że go znalazłam.

"Uderzyłem Ethana" wymamrotał cicho zaraz po tym jak się rozłączyłam.

Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. "Marcel, jestem z ciebie dumna, że to zrobiłeś."

"Ale ja nie jestem z siebie dumny. Zniżyłem się do jego poziomu. Zraniłem drugą osobę."

Położyłam rękę na jego ramieniu. "On na to zasłużył."

"Tak myślisz?"

"Ja to wiem."

Spojrzał na mnie smutnymi oczami. Zazwyczaj są jasnozielone, a w tym momencie są prawie szare. Wyraźnie widać, że jest zawiedziony swoim zachowaniem.  Jest jak małe dziecko, które właśnie straciło swojego szczeniaczka. Jest taki niewinny, słodki i delikatny. Chcę go tylko trzymać w ramionach już na zawsze i ochraniać.

"Chodzi o coś więcej, prawda?" spytałam.

"Tak."

Czekałam aż sam mi wszystko powie.

"Wszystkiego było już za wiele. Przez ostatnich kilka lat wszystko się piętrzyło jedno na drugim aż w końcu doszło do tego, że się złamałem."

"Możemy pozbierać kawałki i poskładać cię do kupy."

"Nie jestem taki pewien."

"Będę przy tobie zawsze. Obiecuję."

Odwoziłam Marcela do domu w całkowitej ciszy. Żadne z nas tak naprawdę nie chciało rozmawiać. Oboje myślimy o tym co się wydarzyło.

Kiedy dojechaliśmy do jego domu, Anne wybiegła i wtuliła się w syna. "Marcel! Jesteś bezpieczny! Jesteś cały!" powtarzała wciąż wtulona gładząc jego włosy.

Pokazał mały uśmiech "Przepraszam mamuś"

"Wszystko w porządku, Słonko. Chodźmy usiąść i porozmawiamy."

"Chcesz żebym poszła?" spytałam.

"Nie. Zostań." od razu odpowiedział Marcel.

"Marcel... Myślę, że wiesz gdzie powinieneś się zgłosić. Potrzebujesz pomocy..." Anne powiedziała cicho.

Marcel opadł na kanapę, chowając twarz w dłoniach. Oparł łokcie o stół "Wiedziałem, że to nadejdzie. Teraz ludzie będą się nade mną znęcać za to, że byłem w szpitalu dla obłąkanych."

"Kochanie, to nie jest szpital dla obłąkanych! To ci pomoże! Nie jesteś nienormalny."

Załamał się. "Jestem, mamo. Ja-ja próbowałem się zabić. Nie jestem normalny!" Znów płacze a ja trzymam go za rękę.

"To nic. Naprawdę. Wciąż cię kocham nie zważając na to co się stało." Anne zapewniała ze łzami w oczach. Ponownie go tuliła do czasu aż się uspokoili.

"A oferta ukończenia wcześniej szkoły jest wciąż aktualna..." powiedziała Anne.

Co? Wcześniejsze ukończenie?

Siedział w zamyśleniu przez chwilę zanim odpowiedział. " Nie. Został tylko jeden miesiąc. Wiem, że wykorzystałem już wystarczająco kredytów, żeby ukończyć szkołę, ale to nie byłoby to samo. Dam radę."

"Jesteś pewny?"

"Mamo, tak. Jestem pewny."

Po godzinnej rozmowie Anne poszła na górę do łóżka i żeby nieco ochłonąć.

"Zostań tak długo jak będziesz chciała" dodała przed wyjściem. "Dziękuję."

Poszłam z Marcelem do jego pokoju i usiedliśmy na jego łóżku.

"Dziękuję ci Cam za wszystko." zaczął.

"Nie dziękuj mi. Nie jestem bohaterem."

"Właśnie, że jesteś. Uratowałaś mnie. Nie tylko dzisiaj, ale wtedy gdy cię pierwszy raz poznałem. Tego dnia miałem zamiar podpisać formularz wcześniejszego ukończenia.  Nie musiałbym już chodzić do szkoły ani dnia dłużej. Ale wtedy ty weszłaś do mojego życia i dałaś mi nadzieję. Powiedziałem mojemu doradcy, że potrzebuję kolejnego tygodnia do zastanowienia się, bo nie byłem pewny czy mnie zostawisz czy nie. Ale ty nigdy nie odeszłaś, więc zostałem w szkole..."

"Marcel..." jęknęłam czując jeszcze więcej łez napływających do moich oczu. Położyłam głowę na jego kolanach. "Wiesz, dzisiaj minęło 6 miesięcy od śmierci mojego tata... Byłam dziś na cmentarzu i z nim rozmawiałam. I czułam jakby był koło mnie i mnie słuchał. Mówiłam mu o tobie. A kiedy już powiedziałam, chmury nieco się rozstąpiły i przez chwilę zaświeciło słońce. Myślę, że to mój tato mówił, że jesteś dobrym wyborem. Że wszystko będzie dobrze. "

"Byłby z ciebie dumny." powiedział nachylając się i całując mnie w czoło.

Uśmiechnęłam się lekko. "Tak myślisz?"

Bawił się moimi włosami. "Ja to wiem."




-----------------------------------------------------------------------
Chwilka czasu znaleziona na przetłumaczenie rozdziału ;) W sumie to ostatnio coś coraz krótsze...
 A tak poza tym to... Nie. Wyrabiam. Pomocy. Mam. DOŚĆ.

wiecie gdzie mnie znaleźć
Kasja ♥

3 komentarze:

  1. Cudowny rozdzial. @Naataalina

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciesze sie że tłumaczysz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczełam dzis czytać i to jest ZAJEBISTE!
    Dominika xx

    OdpowiedzUsuń