wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 21.

OCZAMI CAMI:

To koniec.

Marcel zniknął z mojego życia. Wiem, że to się stało.

Nie chce już ze mną rozmawiać.

Ja sama nawet nie chcę ze sobą rozmawiać.

Myślałam, że mogłam utrzymać to w sekrecie. Jak widać, myliłam się. Długi język Ethana musiał wszystko popsuć. Uprzedzałam go i prosiłam, żeby nic nie mówił Marcelowi.

Przez niego, moja przyjaźń z Marcelem została zniszczona.

Zapewne to ja jestem wszystkiemu winna.

W drodze powrotnej od Marcela, łzy nieustannie spływają mi po policzkach. Kurczę, wciąż muszę iść na spotkanie z The Fray, ale nie wiem czy jestem w stanie zrobić to bez Marcela.

Spojrzałam w lusterko. Opuchnięte i czerwone od płaczu oczy i blada twarz. Nieźle się zaprezentuję na tym spotkaniu.

Podjechałam pod kawiarnię w której się umówiliśmy i zaparkowałam na podjeździe. W oddali zauważyłam ich bus. Teraz albo nigdy. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam iść w ich kierunku. Musieli zauważyć, że przyjechałam, bo wyszli przed budynek.

"Cami!" przywitał mnie Isaac, przytulając. "Dlaczego nam nie powiedziałaś?"

"Bałam się." odpowiedziałam słabo się uśmiechając.

"Dlaczego? Jesteś niesamowita!" zapewnił.

"Dziękuję."

"Gdzie twój przyjaciel? Marcel?" spytał Joe.

"Uh.. My... Eee... Nie jesteśmy już przyjaciółmi."  wyszeptałam

Spojrzał zmieszany " Ochh, kochana, jeśli to z naszej winy to przepraszamy... "

"Nie, to nie przez was. To tylko i wyłącznie moja wina."

"Właśnie przez płakałaś?"

Zarumieniłam się "Aż tak widać?"

"To całkiem oczywiste..." dodał Isaac.

Joe uderzył go w ramię po czym zwrócił się do mnie " Chodziło mu o to, że oczywiste jest to, że jesteś smutna. Wejdźmy do środka i porozmawiajmy."

Zaprowadzili mnie do środka i usiedliśmy przy stoliku. Obok mnie usiadł Joe, a naprzeciwko Ben. Dziwnie się czuję siedząc w kawiarni z celebrytami.

Ale bez mojego najlepszego przyjaciela...

"Więc... Mamy ze sobą gitarę, jest w autobusie." Poinformował mnie Ben, po tym jak złożyliśmy zamówienia. "Ale jest jeszcze coś o czym chcieliśmy z tobą porozmawiać. Chcieliśmy zaoferować tobie i Marcelowi wasz własny koncert, ale skoro niestety nie jesteście już przyjaciółmi, może to być tylko twój koncert... Oferta wciąż aktualna."

Przez chwilę siedziałam pogrążona w myślach. To jest niesamowite. To jest moja szansa i mogę spełnić swoje marzenie.

"Nie jestem pewna czy potrafiłabym to zrobić bez Marcela..." powiedziałam.

"Możemy znaleźć ci kogoś kto by z tobą wystąpił, albo możemy to być my. Jeśli tego chcesz."  zaoferował Dave.

"Mówisz serio?!"

"W stu procentach." zapewnił Ben, śmiejąc się. "Chcemy to dla ciebie zrobić. Pomóc ci się wybić na rynku muzycznym."

O mój boże.

To się dzieje naprawdę.

The Fray chce ze mną wystąpić. Chcą zagrać ze mną koncert. Nieee, to nie może być prawdziwe. To musi być sen.

"Myślę, że może dam radę, jeśli będziecie tam ze mną..."

"Jesteśmy przekonani, że świetnie sobie poradzisz!"

Ale ja nie jestem tego taka pewna...

Chcę zadzwonić do jedynej osoby z którą mogę się tym podzielić :do Marcela.

Szkoda, że nie mogę tego zrobić. Już nie.

Nie ma nikogo z kim chciałabym się podzielić tym wszystkim, z wyjątkiem  JEGO.





-----------------
Taaaki króciutki rozdział. Miałam dodać go wcześniej, ale wiadomo jak to u mnie :<  Tak poza tym to jesteśmy prawie na półmetku Marcela :)  Autorka zapowiedziała już ostatni rozdział + nie wiem, czy będzie kontynuacja. Kolejny rozdział postaram się dodać pewnie w piątek albo coś w okolicach ;)

love, Kasja ♥

3 komentarze:

  1. Dawaj dawaj rozkręca się...
    @MarysBlond

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam z niecierpliwością na kolejny <3
    @Lusiaax

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam z niecierpliwością na kolejny <3
    @Lusiaax

    OdpowiedzUsuń