wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 44.

OCZAMI MARCELA:

"Dobry wieczór, nazywam się Marcel. Nie, to nie brzmi dobrze. Witajcie, jestem Marcel. Nie, tak jeszcze gorzej. Cześć, jestem Marcel. Tak, o wiele lepiej." Mówiłem do swojego lustrzanego odbicia. Wziąłem głęboki oddech i zawiązałem krawat. "Jesteś mądry. Będzie dobrze, dasz radę." Powtarzałem sobie.

Dziś jest ten dzień.

Już czas.

W końcu kończę szkołę.

Tak długo czekałem na ten dzień, aż w końcu nadszedł. Wydaje się to niemożliwe.

Mama weszła do pokoju i poprawiła mi włosy. "Moje dziecko kończy szkołę."

"Jeszcze nawet nie jesteśmy w szkole, a ty już prawie płaczesz." Powiedziałem, przytulając ją.

"Kocham cię." Powiedziała z głową schowaną w moim ramieniu. "Jestem z ciebie taka dumna."

"Też cię kocham, mamo."

Otarła łzy, "Idę przygotować aparat. Zejdź na dół, kiedy będziesz gotowy."

Powoli rozejrzałem się po swoim pokoju. Przesunąłem palcami po starej mapie przyczepionej na ścianie. Spojrzałem na moje niebieskie łóżko i sięgnąłem do góry, by dotknąć jednej z gwiazd przyklejonej do sufitu.

Wszystko jest tu takie same jak było.

Pomimo tego, że wszystko inne się zmienia.

Zgasiłem światło i po raz ostatni spojrzałem w ciemność zanim zamknąłem za sobą drzwi.

Cami jest na dole, wygląda przepięknie. Ma pofalowane włosy i jest ubrana w lekką, niebieską sukienkę.

"To już dzisiejsza noc." Powiedziała z uśmiechem. "Zdenerwowany?"

"Ja? Zdenerwowany? Mówiąc na oczach całej szkoły? Pff, oczywiście, że nie." Zażartowałem. "Oczywiście, że jestem!" Dodałem z grymasem.

"Dasz radę." Zapewniła, poprawiając mi krawat. "Wyglądasz nieźle."

Pocałowałem ją delikatnie. "A ty wyglądasz pięknie."

Ścisnęła moją rękę. "Gotowy?"

Westchnąłem i starałem się powstrzymać motyl w brzuchu. "Tak mi się wydaje..."


*

"A teraz mowę wygłosi, Marcel Styles."

Wytarłem dłonie o kolana i wstałem niepewnie. Zjada mnie stres.

Dasz radę, Marcel. 

Powoli wszedłem na scenę i odpowiednio ustawiłem mikrofon.  "Cześć wszystkim, jestem Marcel." Czuję, że nie mogę oddychać. "Wielu z was zna mnie jako Marsa lub kujona z końca klasy." Kilka osób się zaśmiało. "A większość z was zapewne mnie nie zna. Ale dziś jest ten dzień, który wszyscy czekaliśmy. Ukończenie szkoły. Po tym dniu, nie będziemy już licealistami. Możemy już się nigdy więcej nie zobaczyć."

"Od lat marzyłem o tym dniu. Nie mogłem się tego doczekać." serce zaczęło mi szybciej bić. "Jedni chcą ukończyć szkołę, by móc w spokoju siedzieć w domu, a inni chcą imprezować. Większość z nas pójdzie do koledżu. A ja chciałem się stąd po prostu wydostać."

"Nie będę udawał, że 4 lata liceum były najlepsze w moim życiu, bo tak nie było. Ukrywałem tak wiele rzeczy... A teraz nadszedł czas, żebyście wszyscy poznali prawdziwego mnie. Mnie, Marcela. Nie kujona z końca klasy. Przez większość swojego życia byłem dręczony, nękany. Większość czasu spędzałem samotnie, słuchając muzyki i pisząc piosenki. Robiłem sobie tatuaże by pozbyć się wewnętrznego bólu..." Podciągnąłem rękaw, by pokazać moją rękę. Ludzie zaczęli szeptać między sobą. "Mówi się, że w liceum jest lepiej. Ale zaczynało być lepiej dopiero kilka miesięcy temu... Codziennie byłem wytykany palcami. Nauczyciele, uczniowie, nikt nie zrobił nic by mi pomóc. Nie jestem w tym jedyny. Takie sytuacje zdarzają się wszędzie. I każdego dnia zastanawiałem się czy się zabić czy nie, tylko dlatego, że byłem źle traktowany przez innych. Próbowałem jednego dnia, popełnić.." Większość osób zakryła usta ręką, w szoku. "I zdecydowałem, że nie pozwolę, by inni mnie złamali. I była to najlepsza decyzja w moim życiu."

"Teraz stoję przed wami, wszystkimi, nareszcie kończąc szkołę i wygłaszając końcową mowę. Wszyscy daliśmy radę. Zrobiliśmy to.Daliśmy radę.Niektórzy mieli ciężej od innych. I nie uważam, że moja sytuacja była najgorsza, chcę jedynie uświadomić was, że takie rzeczy się zdarzają. Szkoła nie zawsze jest przyjaznym i bezpiecznym miejscem dla ludzi... Nie chcę zmieniać tego w smutną historię i nie chcę, żebyście się nade mną litowali, czuję się świetnie. Ale najważniejsze, chcę podziękować ludziom, którzy mnie uratowali."  Spojrzałem na Cami i posłałem jej uśmiech. Niall uniósł kciuk do góry. Widzę również Nialla, Louisa i Zayna na trybunach. " Zdobyłem w tym roku pięciu najlepszych przyjaciół, chcę przez to powiedzieć, żebyście się nie poddawali. Zawsze jest światełko na końcu tunelu i możecie przez to przejść. Mam nadzieję, że zainspirowało was to do milszego traktowania innych ludzi, nawet jeśli chodzi o powiedzenia zwykłego komplementu. Może to zmienić czyjeś życie. Wiem, że niektórych z was to nie obchodzi i nigdy nie będzie obchodziło. Ale najpierw dobrze pomyślcie zanim coś zrobicie lub powiecie.  Dziękuję za uwagę."

Powoli zszedłem ze sceny, ręce mi się trzęsą a nogi stają się coraz słabsze. Ledwo co czuję swoje ciało.

Każdy mnie w ciszy obserwuje.

Jedna osoba wstała i zaczęła bić brawo.

A za nią kolejna i kolejna.

Wkrótce już wszyscy klaszczą.

Wtedy spojrzałem na ich twarze.

Szok, zmieszanie, nawet łzy.

"Brawo, Marcel!" Ktoś krzyknął.

Dyrektorka podeszła do mikrofonu i poprosiła o ciszę. Otarła łzy z policzków. "Dziękuję, Marcel. Teraz uh... ee.. Przejdźmy do świadectw. Josh Allen, Ally Anderson... "

Zszokowany czekałem na swoje świadectwo.

Co się tak właściwie stało przed chwilą?

Wszystko działo się tak szybko. Nawet nie pamiętam tego, co mówiłem. To wszystko wydaje się nieprawdziwe. Chyba śnię.

"Niall Horan..."

Niall przeszedł obok mnie i poklepał po ramieniu. "Dobra robota, kolego. Poradziłeś sobie."

"Cami O'Donnell..."

"Marcel Styles."

Normalnie, czeka się do odczytania całej listy, ale wszyscy znów zaczęli bić mi brawo.

Naprawdę wywarłem na nich takie wrażenie?

Nie mogłem tego zrobić, mogłem?

Usiadłem i czekałem na odczytanie listy do końca.

"Gratuluje wszystkim. Ukończyliście szkołę."  Potwierdziła dyrektorka.

Wszyscy wyrzuciliśmy w górę nasze birety (czapki). Za chwile setki ich opadły na ziemię.

To jakby nowy początek.

Nasze dorosłe życie zaczyna się właśnie teraz.

 Możemy obrać ścieżkę życia jaką tylko chcemy.

Cami przecisnęła się przez tłum i podeszła do mnie. Otuliłem ją ramionami i przytuliłem mocno. Spojrzała na mnie i pocałowaliśmy się.

Odsunęła się na moment i uśmiechnęła. "Zrobiłeś to. Byłeś świetny!"

"Wciąż się trzęsę!" Wyznałem, śmiejąc się.


*

Stoję z Niallem i Cami, kiedy podszedł do nas Ethan.

"Cześć, uh, ee, Marcel, mogę z tobą porozmawiać?"  zaczął nieśmiało.

Popatrzyłem na Cami i skinęła głową.

"Ee, jasne." odpowiedziałem.

Przeliśmy do mniej zatłoczonego miejsca i Ethan opuścił wzrok na ziemię.

Po jakimś czasie w końcu spojrzał mi w oczy i zaczął mówić. "Słuchaj, ee, ja nie wiedziałem o tym wszystkim. Myślałem... Nie wiem co myślałem. Nie wiem dlaczego uważałem, że robienie ci tych wszystkich rzeczy było w porządku. I, uhh, ja.. ja tylko..." Wziął głęboki oddech. "Przepraszam. Przepraszam cię, Marcel." Odchylił na moment głowę do tyłu spoglądając na sufit po czym zrobił coś, czego się nie spodziewałem.

Mocno mnie przytulił.

"Przepraszam." Wymamrotał. "Przepraszam, że dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że to co robiłem, było złe."

W tamtej chwili zobaczyłem Ethana, którego znałem. Chłopaka, który był moim najlepszym przyjacielem.

Widziałem niewinność na jego twarzy.Widać, że jest przygnębiony i wstydzi się tego co robił.

Uśmiechnąłem się i też go przytuliłem. "Dziękuję."

Spojrzał na mnie, naprawdę spojrzał pierwszy raz od wielu lat. "Naprawdę cie przepraszam."

Odwrócił się, by odejść, ale go zatrzymałem. "Ethan. Bądź dobry dla siebie i dla innych, dobrze? I nie myśl za dużo o mnie, bo ze mną wszystko w porządku."

Pokiwał głową. "Marcel, myślę że już do końca życia będę żałował tego co ci zrobiłem."

"Nic mi nie będzie. Już po wszystkim, przetrwałem."

"Przepraszam."Powiedział po czym zaczął odchodzić. Odwrócił się ostatni raz. "Dokonasz czegoś niesamowitego, Marcel. Nie zmieniaj się tak jak ja to zrobiłem."




----------------------------------
Ryczę. Tak bardzo :( Przetłumaczyłam właśnie rozdział z zakończeniem w szkoły, a sama mam zakończenie w ten piątek :(  Tak bardzo szybko to wszystko minęło i nie chcę się rozstawać z tymi ludźmi, czas za szybko mija... Myślałam, że inni tylko żartowali, gdy mówili, że liceum przeleci przed oczami w mgnieniu oka, ale niestety mieli rację...  To oficjalne. Mam depresję, idę płakać :|

+Kocham was, został jeden rozdział do końca  i epilog.

Kasja ♥

2 komentarze: