sobota, 28 września 2013

Rozdział 4.

" Naprawdę zamierzałeś iść taki kawał drogi?" zapytała Cami.

"W sumie nie miałem innego wyjścia... Przegapiłem ostatni autobus, a moja mama jest a pracy...'

"Tak właściwie to dlaczego przegapiłeś ten autobus?"

"Ja.. yy, ja.. hmm.., Byłem zamknięty w schowku woźnych..."

"Marcel.." patrzyła na mnie w sympatią w oczach.

Oczywiście, że cały oblałem się rumieńcem.

Nagle samochód stanął. Spojrzałem na Cami, próbującą odpalić silnik, ale nic z tego. Przeklęła pod nosem.

"Nie ma choć cienia szans, że znasz się na samochodach, prawda?" zapytała.

"Niestety... Ale wydaje się, że koło utkwiło w błocie" Odpowiedziałem jednocześnie wyglądając za szybę.

"Świetnie. Okej, więc plan jest taki: siądziesz za kółkiem, a ja wyjdę i postaram się popchnąć auto"

"Nie. Ja wyjdę. Zdarzało mi się to wcześniej, wiem jak to naprawić."

"Jesteś pewien?"

Przytaknąłem i wyszedłem z samochodu. Złapałem jakiś patyk i starałem się usunąć błoto spod koła. Zerwałem nieco trawy, rzucając ją pod koło.

"Za chwilkę spróbuj ruszyć" poinstruowałem Cami

Bez namysłu, ruszyła od razu. Dzięki niej, byłem caluśki w błocie. Wyjrzała przez szybę i zauważyła co zrobiła.

"O Boże, Marcel! Tak bardzo cię przepraszam!"

"Ekhm.. Nic nie szkodzi. Tak się składa, że lubię wyglądem przypominać kupę."

Dostała napadu śmiechu co spowodowało, że i ja zacząłem się śmiać jak wariat. Wyglądam gorzej niż to jest możliwe, a dodatkowo ledwo co widzę, bo okulary także pokryte są błotem.

"Dobra. Teraz stanę z dala od samochodu, a wtedy ty spróbujesz wyjechać" powiedziałem, walcząc ze śmiechem. Odszedłem, a ona ruszyła. Całe szczęście samochód tym razem wyjechał.

Wskoczyłem do auta po czym Cami roześmiała się, co praktycznie doprowadziło ją do łez.

"Myślę, że powinieneś zmienić swój styl. ten zdecydowanie bardziej do ciebie pasuje" powiedziała

"Czuje się 5kg cięższy."

Oboje nie potrafiliśmy przestać się śmiać przez resztę drogi do domu. W końcu dotarliśmy do mnie, ale nie chcciałem kończyć naszej rozmowy. "To mój dom, właśnie tam" powiedziałem, wskazując budynek.

Uśmiechnęła się i napisała coś na skrawku papieru. "To mój numer. Zadzwoń jeśli chcesz. Nawet jeśli chciałbyś tylko porozmawiać"

Wziąłem i trzymałem go mocno. "Dziękuję ci. Za wszystko."

Zadowolony wchodziłem po schodach i Cami pomachała mi, odjeżdżając. Wszedłem do środka. Tego dnia byłem najszczęśliwszy odkąd pamiętam.

"Cóż to takiego?" mama zapytała gdy tylko mnie zobaczyła.

"Samochód Cami utkwił w błocie."

"Cami?"

Uśmiechnąłem się na samą myśl o niej. "Jest nową dziewczyną w szkole. Myślę.. Myślę, że jest moją przyjaciółką."

Uśmiech od ucha do ucha na twarzy mojej mamy wszystko tłumaczył. Nie miałem żadnego przyjaciela od lat. "To świetnie, kochanie! Jest miła?"

"Jest bardzo miła. Mam nadzieję, że zostanie moją przyjaciółką..."

"A dlaczego miałoby być inaczej?"

"Wiesz jaki jestem, mamo. Nikt nie lubi ze mną przebywać. Jestem cieniasem.

"To nie jest prawda."

"Jesteś moją mamą, więc masz obowiązek tak mówić"

"Uważam, że jesteś najmądrzejszym, najmilszym, najbardziej niesamowitym dzieckiem na całej planecie"

Nie mogłem inaczej zareagować, niż się uśmiechnąć. "Dziękuję. Idę pod prysznic pozbyć się tego wszystkiego"

"Podczas prysznica nie mogłem przestać myśleć o Cami. Znałem ją zaledwie dwa dni, ale rozmawiałem z nią więcej niż z tymi, których znam. Po prysznicu, zadecydowałem zadzwonić do niej. Siedziałem na łóżku nerwowo obracając telefon w rękach. Powoli wybrałem jej numer i usłyszałem kilka sygnałów zanim ktoś odebrał.

"Słucham?" usłyszałem jej pytanie

"Ekhm.. Czy to Cami?"

"Cześć Marcel!"

Uśmiechnąłem się "C-Cześć."

"Całkiem ciekawy dzień dzisiaj mieliśmy" powiedziała śmiejąc się "Więc, dlaczego dzwonisz?"

"Chciałem tylko porozmawiać, t-tak jak mówiłaś."

Rozmawialiśmy ponad godzinę. Jest naprawdę niesamowita.

Myślę, że od teraz mam przyjaciółkę.

Przyjaciółkę. Wow. Nigdy nawet nie przeszło mi przez myśl, że będę wiedział jak to jest mieć kogoś takiego.

2 komentarze:

  1. Dzięki że tłumaczysz ;D A rozdział świetny ;D
    Gorąco pozdrawiam
    @Lusiaax

    OdpowiedzUsuń