poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 7.

Dziś jest dzień sprawdzianu. Tak jak w moim śnie, skończyłem wcześniej. Spojrzałem w stronę Cami. Miała zmarszczone brwi, wyglądała na zmieszaną. Rozluźniła się, gdy zaczęła zapisywać odpowiedź na kartce. Odetchnęła, uśmiechnęła się i podeszła do biurka oddać sprawdzian. Kiedy się odwróciła, bezgłośnie zapytałem jak jej poszło.Odpowiedziała szeroko się uśmiechając i podnosząc dwa kciuki w górę. Mam nadzieję, że dała radę.

Pan Brown od razu sprawdził testy i oddał je nam wraz z końcem lekcji. Czekam na Cami na korytarzu, bo nie dostała jeszcze swojej pracy.

W końcu wyszła, nie okazując żadnych emocji.Och, nie. Pewnie nie poszło tak dobrze, jak się tego spodziewałem.

Jej twarz zmieniła się z poważnej na niesamowicie radosną. "Zdobyłam 97!" wykrzyczała. Przytuliła mnie z podekscytowania, "Dziękuję ci! Bez ciebie nie dałabym rady!"

Odsunąłem się nieco, "Gratulacje! Wiedziałem, że sobie poradzisz!"

Szeroko się uśmiechnęła i podskoczyła parę razy. "Nie mogę w to uwierzyć! Jupiiiiiii! To najlepszy wynik jaki kiedykolwiek osiągnęłam z biologii! Dla mnie to najgorszy przedmiot z możliwych. Tak bardzo ci dziękuję, Marcel!"

Szliśmy korytarzem na następną lekcję.

"Skoro poszło ci tak dobrze, myślę że powinniśmy to jakoś uczcić dziś wieczorem" powiedziałem.

"Co masz na myśli?" zapytała z uśmieszkiem, spoglądając na mnie

"Lody?"

"Dobry pomysł!"

"Przyjadę po ciebie wieczorem."

"Chociaż raz nie muszę być kierowcą? Proszę, prooszę. Spójrz tylko na siebie, Marcel. Branie życie garściami, lody, jazda samochodem i wszystko w jedną noc!"

Zaśmiałem się i szturchnąłem ją w ramię.

Ktoś przechodził obok nas i mnie popchnął, ale Cami złapała mnie za rękę zanim zdążyłem upaść.

"Palant" rzuciła za kolesiem.

Wzruszyłem ramionami
*

Zapukałem do drzwi Cami i czekałem aż wyjdzie. Drzwi otworzyła jej mama, "Następnym razem wchodź od razu, Marcel!"

Uśmiechnąłem się i wszedłem do środka. Stanąłem w kuchni, czekając na Cami. Weszła trzymając swoje vansy w rękach.

"Chodźmy" powiedziała

"Najpierw załóż buty, Cam!" rozkazała Beth

Cami jęknęła i odrzuciła głowę w tył "Dobraaaaa"

Kiedy Cami się zebrała, wyszliśmy w stronę mojego samochodu.

"Wygląda na całkiem nowy" stwierdziła

"Nie używam go zbyt często"  odpowiedziałem wsiadając do auta.

Cami włączyła radio, a ja zacząłem jechać. Natrafiła na jakąś piosenkę, którą lubiła i zaczęła śpiewać, a nawet tańczyć.

Nie mogłem opanować śmiechu, patrząc na jej wygłupy.

"WHEN YOU'RE READY COME AND GET IT! NANANANA NANANANA!" krzyczała

Nie mogłem przestać się z niej śmiać. Po pięciu piosenkach i ekstra występów Cami, zatrzymałem się przy barze.

"Co zamierzasz wziąć?" zapytała kiedy weszliśmy do środka

Zawstydziłem się nieco, "Nigdy tu przedtem nie byłem. Jak ty to robisz?"

"Pokażę ci! Chodź za mną!"

Wybraliśmy dla siebie smaki. Wiedzieliście, że można wziąć wielosmakowe? Ja wybrałem czekoladowe i truskawkowe, a Cami waniliowe i pomarańczowe. Potem wybraliśmy dodatki. Wybór był ogromny. Wziąłem trochę oreo i truskawki. Były też takie małe, miękkie, niebieskie kuleczki, więc postanowiłem też je wziąć. Wyglądały dobrze.

"Gdzie chcesz usiąść?" zapytała Cami

"W sumie... Pójdziemy zjeść gdzieś indziej"

"Gdzie?"

"To niespodzianka"

Wróciliśmy do samochodu i pojechaliśmy do miejsca przeznaczenia.

"Co to?" zapytała

"Jezioro."

"To wiem" zachichotała, "ale dlaczego tu jesteśmy?"

"Często tu przychodzę. Lubię tu po prostu siedzieć na pomoście i patrzeć na wodę i na niebo."

Powoli wyszliśmy z samochodu. Cami uważnie rozglądała się gdzie jesteśmy. Podążała za mną na pomost i usiedliśmy na krawędzi. Zdjąłem buty i zanurzyłem stopy w wodzie, która jak się okazało, była bardzo zimna. Cami zrobiła to samo co ja, lekko zadrżała, gdy zanurzyła stopy.
Jedliśmy lody i obserwowaliśmy ruchy wody.

"Tu jest pięknie" wyszeptała

"Prawda?"

"Gwiazdy odbijają się w tafli wody. Tu jest niesamowicie. Jak znalazłeś to miejsce?"

"Tato kiedyś zabierał mnie i moją siostrę w to miejsce na ryby. Tak naprawdę to nigdy nie lubiłem łowienia. Z czasem, gdy trochę dorosłem, zacząłem tu przychodzić by posiedzieć i pisać wiersze. Kiedyś przychodziłem tu praktycznie każdej nocy. Czuje się tu bezpiecznie."

"Łał. Naprawdę fajnie"

Siedzieliśmy w ciszy jedząc lody.

Spróbowałem jedną z tych małych, miękkich, niebieskich kuleczek i natychmiastowo pożałowałem, że je w ogóle wziąłem. Kiedy to ugryziesz, wybucha ci w buzi i znika. Najdziwniejszy dodatek do lodów ze wszystkich.

"To... Jest... Bardzo... Bolesne" wymamrotałem. Wykręcałem twarz jak tylko to możliwe aż rozbolało mnie gardło z tego wszystkiego.

"Co takiego?" zapytała Cami

"Proszę. Spróbuj" powiedziałem, podając jej jedną z kulek. Mówienie z tak bolącą buzią to nie lada wyzwanie.

Ugryzła i zrobiła zniesmaczoną minę, "O Boże! To jest okropne!" Wystawiła język i mocno zamknęła oczy "Ble!"

Nareszcie skończyliśmy jeść, pomijając bolące rzeczy, bo z wyjątkiem tego, reszta była bardzo smaczna. Kiedyś na pewno wrócę po kolejną porcję.

Cami uśmiechnęła się i spojrzała na wodę, "chcesz wejść?"

"Do wody?"

"Tak" powiedziała z uśmieszkiem

"Jest styczeń! Woda jest lodowata!"

"I o to chodzi w zabawie!"

"A co ze strojami kąpielowymi?"

"Nie potrzebujemy ich"

Wziąłem wdech i chwile się zastanawiałem, "No dobra, zróbmy to"

"Odwróć się" powiedziała Cami, kiedy ściągała bluzkę.

"Boże, Cami. Nie mogę uwierzyć, że to robię" dodałem, zdejmując spodnie.

Zaśmiała się, "jesteś gotowy?

Głęboko odetchnąłem, "tak".

"Zero patrzenia dopóki nie będziemy w wodzie!"

"Nawet bym nie śmiał."

"No to na trzy. Raz"

"Dwa"

"Trzy!" Krzyknęliśmy jednocześnie

Skoczyłem do góry i moje ciało momentalnie się spięło. Zamarzłem od razu kiedy wylądowałem w wodzie. Wylądowałem w wodzie i miałem wrażenie, że te kilka sekund zamarło razem ze mną. Czułem jakbym był pod tą lodowatą wodą przez kilka godzin zanim się wynurzyłem. Wszystko jest rozmazane, rozpoznaję tylko kształty. Odwróciłem się w stronę Cami, wydaje mi się, że ma szeroko otwarte usta.

"O. Mój. Boże!" zazgrzytała zębami.

Zaśmiałem się i podpłynąłem do niej, " Jest.. z-zimno. Bardzo" powiedziałem telepiąc się.

"W-wiem" Widzę ją teraz wyraźniej. Jej włosy są oklapnięte, a makijaż rozmazany na całej twarzy.

"Wyglądasz jak zombie" powiedziałem śmiejąc się.

"A ty wyglądasz jak Tarzan" odpowiedziała, również się śmiejąc.

Zacisnąłem pięści, żeby w jakiś sposób zwalczyć chłód. "Wynośmy się stąd".

Cami przytaknęła. Wskoczyłem na pomost i sięgnąłem, by wyciągnąć Cami. Sięgnęła po moją rękę i wpatrywała się w moją klatkę piersiową i brzuch przez dłuższą chwilę. Przeskanowała całą górną część mojego ciała szeroko otwierając oczy.

"Marcel?"

Nic nie odpowiedziałem. Wyciągnąłem ją z wody i usiadła obok mnie na pomoście.

"Dlaczego masz tyle tatuaży?" zapytała spoglądając na mnie.

"Jest dużo rzeczy, których o mnie nie wiesz".

3 komentarze:

  1. hah ostro ^^ Marcelek okazał się nie taki kujonowaty, hah żartuję :D
    Pozdrawiam
    @Lusiaax

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow nie spodziewałam się ;D dzięki, że tłumaczysz :*

    OdpowiedzUsuń