niedziela, 29 września 2013

Rozdział 6.

OCZAMI MARCELA

Jadłem właśnie lunch z Cami, ale coś wydawało się nie być w porządku. Wyglądała na zmartwioną.

(Jeśli się zastanawiacie, Ethan nie zabrał mi jedzenia odkąd Cami wylała na niego mleko)

"Wszystko w porządku?" zapytałem

Odetchnęła, "Denerwuję się sprawdzianem z biologii... Ja po prostu tego nie rozumiem. W mojej dawnej szkole nie uczyłam się tego co wy teraz."

"Pomogę ci, jeśli chcesz. Mogę dzisiaj przyjść i się pouczymy".

"Naprawdę?" powiedziała z nadzieją w oczach, "brzmi świetnie".
*

"Mam brata. Nazywa się Sam i jest strasznie denerwujący" Cami powiedziała kiedy jechaliśmy do niej. "Mama z pewnością będzie zażenowana".

"A co z twoim tatem?"

"On, uhh, zmarł kilka miesięcy temu..."

"P-przepraszam. Nie powinienem pytań. Przepraszam".

"Nie martw się tym, jest w porządku"

Dzięki Bogu właśnie zatrzymaliśmy się przed jej domem, kończąc niezręczną rozmowę.

"Mamo, wróciłam!" krzyknęła Cami, "przyprowadziłam przyjaciela!"

Uśmiechnąłem się, że ona również uważa mnie za przyjaciela.

Jej mama jest w kuchni i zatrzymała się, żeby porozmawiać.

"Witaj! Miło cię poznać. Ty pewnie jesteś Marcel!" powiedziała, ściskając moją dłoń.

Cami zarumieniła się.

Ona już wie kim jestem? Uśmiechnąłem się na samą myśl, że Cami mówiła coś o mnie.

"I panią również miło poznać, pani O'Donnell" powiedziałem nieco zdenerwowany.

"Mów mi Beth!"

"To my już pójdziemy się uczyć" dodała Cami.

"Dobrze. Chcecie coś do jedzenia?" Pani O'Donnell, to znaczy Beth zapytała.

Cami spojrzała na mnie i wzruszyłem ramionami. "Hmm, może poprosimy jakieś chipsy i lemoniadę" powiedziała.

Poszliśmy na górę do pokoju Cami. Zauważyłem kilka pudełek, wciąż nie do końca rozpakowanych. Ściany są zupełnie puste, no pomijając kilka zdjęć i jeden plakat.

"Przepraszam za bałagan. Będę urządzać swój pokój w ten weekend, więc nie czułam potrzeby rozpakowywania wszystkiego" powiedziała.

"Nic nie szkodzi. Jak chcesz go urządzić?"

"Pomaluję ściany na turkusowo. Ta ściana będzie cała oblepiona zdjęciami, ach i mam jeszcze kilka plakatów zespołów.

"Brzmi ciekawie"

Cami wyciągnęła kilka kartek papieru, fiszki i książkę do biologii.

"Jak lubisz się uczyć? zapytałem.

"Fiszki. Ja je napiszę, a ty będziesz mi mówił co dokładnie zapisać. Później możesz mnie przepytać. Może tak być?"

"Pewnie, cokolwiek tobie pasuje. Zdradzę ci też kilka sztuczek jak zapamiętać kilka faktów"

"Tak się cieszę, że mi pomagasz. Miałabym przesrane i na pewno był oblała czwartkowy sprawdzian."

"Kiedy tylko to zrozumiesz, wszystko wydaje się łatwe do zapamiętania. Bynajmniej dla mnie."

"Tak. Przy czym jesteś też szóstkowym uczniem" powiedziała z uśmiechem.

Lekko się zaczerwieniłem.

Uczyliśmy się około 2 godzin, zanim Beth zrobiła kolację. Poprosiła abym został, więc to zrobiłem. Moja mama ma dziś nocną zmianę, więc czemu nie.

Polubiłem mamę oraz brata Cami. Są dokładnie tacy jak ona. Rozmawiają ze mną i naprawdę chcą wysłuchać co mam do powiedzenia. Trochę to dla mnie dziwne, że ktoś się o mnie troszczy. Chociaż raz.

Po kolacji wróciliśmy po pokoju Cami, żeby się jeszcze pouczyć. Całkiem nieźle jej idzie, więc myślę, że ten sprawdzian pójdzie jej równie dobrze.

"Marcel, mam pytanie..." Cami zaczęła

"O co chodzi? Czegoś nie rozumiesz?"

Zaśmiała się, "Nie, to nie ma nic wspólnego z biologią. Chodzi o ciebie."

Przyznam, że nieco się zaniepokoiłem. Pewnie powie mi, że nie chce się już ze mną przyjaźnić. "Tak?"

"Nie wiem w jaki sposób zapytać, żeby nie zabrzmiało to dziwnie..."

"Po prostu zapytaj"

"Twój głos, on się zmienia. Na przykład teraz, jest niski i spokojny, ale już w szkole jest wysoki i szybki."

Roześmiałem się, "to jest to twoje pytanie?"

Natychmiast oblał ją rumieniec, "Tak! Zastanawiało mnie to!" Teraz obydwoje się śmiejemy.

"Kiedy się denerwuję, mój głos staje się bardziej piskliwy i wyższy, czyli przez większość czasu." odpowiedziałem.

"Och... Przepraszam jeśli to pytanie zbyło nie na miejscu."

"Nic nie szkodzi." zapewniłem, uśmiechając się. "Jeśli to wszystko, wróćmy do nauki. Chcę, żebyś zdała go celująco!"


(Następnego wieczora)

Leżałem w łóżku, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Jest 23:00 i normalnie nie dostaję telefonów tak późno. To Cami.

"Cześć Cami" powiedziałem zaspanym głosem.

"Marcel, ja wszystko zapomniałam"

"Co masz na myśli, mówiąc że wszystko zapomniałaś?"

"Przeglądałam fiszki przez dwie godziny i niczego z nich nie pamiętam!"

"Cami, jest późno. Spróbuj iść spać. Mózg pamięta różne rzeczy również kiedy się obudzisz."

"Marcel... Ja się naprawdę denerwuję. Nie mogę niczego zapamiętać" powiedziała drżącym głosem.

"Dobrze, już dobrze. Zostanę trochę dłużej. W czym potrzebujesz pomocy?"

Pomogłem jej nieco przez ponad pół godziny, zanim wróciłem do łóżka. Wydawała się być zmęczona, więc poradziłem, że potrzebuje odpoczynku. Mam tylko nadzieję, że poszła spać od razu.

Powoli odpłynąłem zasypiając.

Skończyłem swój sprawdzian wcześniej, więc czytałem książkę. Spojrzałem na Cami, widocznie się denerwowała. Stukała długopisem w ławkę i wierciła się na krzesełku. Nagle jakieś węże zaczęły wydostawać się z jej długopisu kierując się w moją stronę.

"Cami cię nienawidzi" syczały, "Tylko cię wykorzystuje dla twojej wiedzy. Zawstydzasz ją. Ona cię nie lubi. Jesteś zerem. Ona nie jest twoją przyjaciółką."

Węże śmiały mi się w twarz i wystawiały języki.

"Nigdy nie będziesz miał przyjaciół. Jesteś skończoną ciotą."

Jeden z węży chciał mnie ugryźć, ale się cofnąłem.

Obudziłem się od razu wstając. Cały się trzęsę. Spojrzałem na zegarek, 1:32 rano. A co jeśli mój sen mówił prawdę? Co jeśli Cami mnie nienawidzi? Przecież jestem ciotą, jak mogłaby się przyjaźnić z kimś takim jak ja? Niee, ona jest moją przyjaciółką. Racja? Starałem się uspokoić moje myśli i spróbować znów zasnąć. Tym razem, oby bez koszmarów.

1 komentarz:

  1. Super! Czemu nikt nie komentuje ;( Jesteś cudowną, bo to tłumaczysz ;*

    OdpowiedzUsuń