wtorek, 1 października 2013

Rozdział 8.

N: Marcel ma takie same tatuaże jak Harry :)
Od tłumaczki: Postanowiłam nie tłumaczyć na polski napisów-tatuaży. Zapraszam do czytania i dziękuję, za ponad 350 wyświetleń:*



Siedzimy w samochodzie z ogrzewaniem włączonym na maxa. Jeszcze nigdzie nie odjechaliśmy, na razie staramy się chociaż trochę rozgrzać. Chucham w dłonie i je non stop pocieram. Cami wycisnęła wodę z włosów i przyciągnęła nogi do klatki piersiowej.

Spojrzała na mnie, "Więc, dlaczego masz tyle tatuaży? Nigdy bym nie pomyślała, że je masz..."

Wziąłem głęboki oddech, "w ten sposób radzę sobie z emocjami i bólem. Nie tnę się, nie głodzę, ale daje się kłuć i piszę wiersze. Wszystkie te tatuaże mają swoje znaczenie. Każdy z nich jest z innego okresu mojego życia w którym odczuwałem silne emocje. Dzięki nim nigdy nie zapomnę tego, przez co przechodziłem. Są przypomnieniem tego, żebym wciąż walczył, że i tak już wiele wytrzymałem, żebym się nie poddawał... A chciałem się poddać i to wszystko zostawić już wiele razy. Wtedy patrzyłem na nie i one właśnie dodawały mi nadziei. Tworzą one jakby oś czasu mojego życia wytatuowaną na skórze. Nikt nawet nie próbuje mnie wysłuchać, więc wszystko uwieczniam na sobie. Może wtedy zauważą..."

Siedziała cicho, skupiona, "nigdy nie myślałam o tym w ten sposób..."

"Widzisz ten [I can't change] mówi, że nie zamierzam zmieniać swojej osobowości. Albo ten [Things I can] oraz ten [Things I can't], postanowiłem podzielić tatuaże mnie więcej w ten sposób... Większość jest po stronie rzeczy, których nie potrafię...Najbardziej lubię motyla, ponieważ motyle przechodzą metamorfozę i stają się piękne. Wierzę, że pewnego dnia i ja przejdę taką metamorfozę i nie będę więcej takim ciotą-kujonem..."

Cami uśmiechnęła się do mnie z sympatią, "Ja uważam, że jesteś idealny właśnie taki, jak jesteś"

Spuściłem głowę w dół... "Nikt inny tak nie uważa".

Sięgnęła w moją stronę i położyła rękę na moim ramieniu. "Ale zaczną, Marcel. Pewnego dnia. Moim zdaniem twoje tatuaże są piękne, a znaczenie kryjące się za nimi... fascynujące. Opowiedz mi więcej." powiedziała, kładąc mi głowę na ramieniu.

Więc powiedziałem jej o wszystkich tatuażach, o tym, że czuje się jakbym był więziony w klatce, czekając na odpowiedni moment by uciec. Powiedziałem, że statek utrzymuje mnie w ciągłym żeglowaniu, że wytatuowałem wieszak, bo ludzie oceniają mnie po wyglądzie i mają w nosie to, jaki jestem. Powiedziałem jej wszystko.

A ona słuchała.

Kiedy skończyłem, Cami spojrzała na mnie. "One są trochę jak puzzle. Trzeba tylko połączyć wszystkie kawałki" wyszeptała.

"Dokładnie".

"Jakim cudem nikomu się to jeszcze nie udało?"

"Nikt ich jeszcze nie widział. Zawsze noszę długie rękawy."

"Myślę, że to piękne i interesujące, oraz że warto rozwiązać tę układankę. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo tatuaże mogą opisywać czyjeś życie."

"Wystarczy tylko być uważnym. W ludziach, pod osłoną pozorów, kryje się całkiem inna osoba. Ludzie tak naprawdę nie znają prawdziwego ciebie, dopóki nie spróbują złożyć układanki w całość. Musisz szukać, by odnaleźć prawdziwe oblicze danej osoby. W niektórych przypadkach trzeba się bardziej starać, ale warto. Tak czy inaczej, każdy ma swoją historię, trzeba tylko nieco się zainteresować, by ją odczytać."
*


Parę godzin później obudziłem się, wciąż mając głowę Cami spoczywającą na moim boku. Jest 2:00 rano.

"Cami" wyszeptałem. Wygląda tak spokojnie, gdy śpi, "Cam".

Poruszyła się nieco i natychmiast otworzyła oczy, "Marcel?" zapytała zdezorientowana, "co się st-"

"Wciąż jesteśmy w moim samochodzie. Musieliśmy zasnąć" przerwałem jej.

Zdała sobie sprawę z tego gdzie się znajduje i od razu się wyprostowała. "Mama mnie zabije. Powinnam być w domu o 10"

"Odwiozę cię do domu" zapewniłem

"Będziemy musieli się zakraść".

Jechałem w stronę domu Cami. Nikogo o tej porze nie ma na ulicach. Trochę dziwnie jest być poza domem tak późno w nocy. Nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem. Wydaje mi się, że jestem takim trochę  buntownikiem.

"Zatrzymaj się tutaj" powiedziała Cami, kiedy prawie dojechaliśmy do jej ulicy. "Nie chcę, żeby moja mama zobaczyła światła".

Wysiedliśmy z samochodu i powoli szliśmy w stronę domu. Czuję się jak jakiś prześladowca, kiedy tak się skradamy w ciemnościach pod oknami.

"Wejdę na drzewo" powiedziała "Zrób mi schodek"

"Jesteś tego pewna?"

"Wolę ponieść konsekwencje rano, niż teraz. Moja mama nie jest typem nocnego marka i szybko chodzi spać."

Posłusznie splotłem dłonie, tworząc schodek dla Cami. Podskoczyła i złapała się drzewa. Umiejętnie się wspięła, pewnie musiała to często robić jako dziecko. Kiedy znalazła się na skraju gałęzi, otworzyła swoje okno i wskoczyła do pokoju. Coś mi się wydaje, że już to kiedyś robiła, bo przyszło jej to z taką łatwością.

"Dziękuję za ten wieczór, Marcel" wyszeptała

Uśmiechnąłem się. "Nie ma za co. Dziękuję, że zgodziłaś się go ze mną spędzić."




"Do zobaczenia jutro! Dobranoc"

Ostatnią rzeczą, którą zobaczyłem zanim zamknęła okno, był jej uśmiech.

Niesamowite uczucie. Chociaż raz sprawić, że ktoś jest szczęśliwy.

Tak. W końcu coś mi wyszło. W końcu robię coś dobrze.

2 komentarze: