niedziela, 6 października 2013

Rozdział 10.

OCZAMI MARCELA

Jest sobota, wraz z Cami jesteśmy na zakupach.Cami szuka idealnej turkusowej farby. Czy turkusowy nie jest po prostu niebieskim zielonym? To musi mieć jakiś określony odcień?

"A może ten?"  zapytałem trzymając próbkę farby.

Pokręciła głową, "zbyt zielony".

Zaśmiałem się, "Widzieliśmy już każdy odcień turkusowego! Chyba oślepłem!"

Sprawdzała próbki, "To jest to!" wykrzyknęła biorąc jedną do ręki. "O taki właśnie kolor mi chodziło!"

"No w końcu!"
*

"Masz w ogóle jakieś pojęcie o malowaniu?" zapytałem Cami kiedy dotarliśmy do jej domu.

"Nie. Nie mam o tym zielonego pojęcia, ale przecież nigdy nie jest za późno na naukę".

Uśmiechnąłem się. Przebraliśmy się w za duże koszulki i dresy. Wszystko zakryliśmy i zabezpieczyliśmy ściany, więc wszystko wydaje się gotowe. Cami włączyła też muzykę, lubi te same zespoły co i ja.

"Ty pierwszy". Zwróciła się do mnie, kiedy przez dłuższą chwilę patrzyliśmy na farbę.

"Nie, ty."

"Dobra, zaczniemy razem."

Zamoczyliśmy wałki w farbie i przenieśliśmy je na ścianę, powoli zaczynając malować.

Po około godzinie pomalowaliśmy prawie całe dwie ściany. Cami tańczy, śpiewa i maluje jednocześnie. Muszę przyznać, że jestem zdumiony faktem, że może robić tyle rzeczy jednocześnie i robić to dobrze. Zwróciłem się w stronę Cami, by zobaczyć, że wchodzi na stołek

"Co ty robisz?" zapytałem

"Muszę tylko dosięgnąć... w to jedno miejsce" odpowiedziała.

"Cami, wydaje mi się, że nie powinnaś używać wałka do-" zatrzymałem, kiedy zaczęła kichać

"AAAPSIK!"  Jej ręka uniosła się do góry, wypuściła wałek z ręki, a ten uderzył o sufit. Zaczęła tracić równowagę, próbowałem ją złapać, ale nie dotarłem do niej na czas. Wylądowała prosto w farbie, która rozbryznęła się dosłownie wszędzie, wliczając w to mnie. Cami przez chwilkę cicho siedziała w farbie.
 
"Boje się spojrzeć" powiedziała cicho, zamykając oczy, "mam wrażenie jakbym narobiła w gacie"

"Hmm bardziej jak wybuch farby. Wszystko w porządku?" Chwyciłem ją za rękę i wyciągnąłem z farby. Otworzyła oczy i zaczęła pękać ze śmiechu. Nie mogła przestać.

" O mój Boże!" powiedziała śmiejąc się "spójrz na sufit!"

Podniosłem głowę do góry i zobaczyłem wielka niebieską plamę, z której nieco kapało.

"Powinnaś się teraz zobaczyć, Cam" powiedziałem nie mogąc opanować śmiechu.

"A ty siebie!"

Dosłownie nie mogliśmy złapać oddechu przez napad śmiechu.

"Mój brzuch! Nie mogę oddychać!" rzuciła wciąż się śmiejąc. W tym momencie leżymy obok siebie na podłodze.

Cami wykręciła rękę w moją stronę i rozmazała niebieską plamę na mojej twarzy. Zamoczyłem palec w farbie i wytarłem go na jej nosie.Szeroko się uśmiechnęła, "wyglądamy jak smerfy!"

"Będziemy mieć niebieskie włosy jeszcze przez kilka miesięcy!" dodałem.

Cami podniosła się z podłogi i wyciągnęła rękę, aby pomóc mi wstać. Rozejrzała się dookoła i po suficie, "Poza tym, wyszło nam całkiem nieźle. Powieszę tu plakat, który to zakryje".

Nic na to nie odpowiedziałem. Po prostu stałem tam i patrzyłem się na Cami rozglądającą się po pokoju.

"Dlaczego się tak na mnie patrzysz?" zapytała z uśmiechem

"Cały twój tył jest niebieski" powiedziałem

Strzeliła sobie facepalma, "a to były moje dobre spodnie!"

Wybuchnąłem śmiechem.

"A teraz co?" zapytała

"Miałaś farbę na dłoni! Teraz masz odcisk na czole!" powiedziałem

Odrzuciła głowę do tyłu i zachichotała, "Och, no tak. Zawsze mam takie szczęście. A, Marcel, masz chyba coś" klepnęła mnie lekko w policzek "w tym miejscu!"

"Cami!" wybiegła z pokoju i uciekała korytarzem. Wybiegłem za nią. Kiedy ją dogoniłem, złapałem ją w pasie i odwróciłem w moją stronę okręcając ją dookoła. Wyrywała się i wymachiwała nogami nieustannie się śmiejąc.

"Postaw mnie!" powiedziała

Zaniosłem ją do pokoju i położyłem na podłodze. Jestem nad nią, opierając się rękoma parkiet. Potrząsnąłem głową, a krople farby z moich włosów wylądowały wprost na jej twarzy.

"Marcel!" krzyknęła chichocząc

Zostaliśmy w tej pozycji, patrząc się na siebie. Czułem jej oddech na mojej twarzy i woń farby w całym pokoju.

"Chcę to uwiecznić. Zróbmy zdjęcie" powiedziała nagle.

Wstaliśmy z podłogi, a Cami sięgnęła po swój polaroid. Roześmiałem się, kiedy zrobiła zdjęcie. Machała nim i czekaliśmy aż wyschnie. "Wyszło pięknie!" Pokazała mi je. Jestem cały w farbie i szczerze mówiąc to jest ładne zdjęcie. Wydaje się na nim być naprawdę szczęśliwy.

"Czekaj, zrobię jedno tobie!" powiedziałem biorąc aparat.

Wyciągnęła rękę aby mnie powstrzymać, ale i tak zdążyłem zrobić jedno zdjęcie. Kiedy tylko wyschło, uśmiechnąłem się do niego. Pomiędzy jej palcami widać szczery, szeroki uśmiech.

"Podoba mi się" powiedziałem. Roześmiała spoglądając na nie.

"My naprawdę jesteśmy chodzącym bałaganem".

"To nic. Bez bałaganu nie byłby takiej zabawy!".

3 komentarze: