środa, 27 listopada 2013

Rozdział 25.

OCZAMI MARCELA:

"Cześć wszystkim! Jak się macie?" powiedziałem do mikrofonu, nie do końca rozumiejąc skąd ta nagła pewność siebie.

Publiczność zawrzała, a ktoś krzyknął "Kim jesteście?"

Oczyściłem gardło, "Jestem Marcel."

"Mars?!" odkrzyknęłi.

"Tak." potwierdziłem, po czym przewiesiłem gitarę przez ramię. "Więc zaczynajmy!"

Zwracając się do Cami, uniosłem dwa kciuki do góry zanim zacząłem szarpać struny. Uśmiechnęła się nieśmiało i wzięła do ręki mikrofon. Tym razem naprawdę śpiewa. Zaczęła dość cicho, ale po chwili już całkiem poddała się muzyce. Mogę szczerze powiedzieć, że dobrze się bawi i nie jest przestraszona jak przedtem. To wszystko wydaje się surrealistyczne.. Być na scenie i grać własny koncert..Nigdy nie wyobrażałem sobie czegoś takiego, przenigdy. A jednak to się dzieje i nie chcę końca.

Czuję się sobą. To jest prawdziwy Marcel. Nie ten kujon za którego wszyscy mnie uważają. To jestem ja.

Ludzie rzeczywiście nas polubili. Nasz koncert dobiega końca, została końcówka ostatniej piosenki. Zagrałem ostatni akord i podszedłem do Isaaca. Wyszeptałem mu coś do ucha na co on przytaknął uśmiechając się.

"Bardzo wam wszystkim dziękujemy za przybycie!" Zakończyła Cami.

Issac uciszył nieco publiczność "W zasadzie to mamy dla was coś jeszcze."

Cami spojrzała na niego zdezorientowana, gdy ja siadałem przy fortepianie.

"Marcel zaśpiewa nam swój oryginalny utwór.'' Wyjaśnił. Oczy Cami momentalnie się rozpromieniły, kiedy padło na mnie światło reflektora.

"Ekhm.. Piosenka nosi tytuł 'Don't Let Me Go' i mam nadzieję, że wam się spodoba."

" Stoisz naprzeciwko mnie,
Czekam, trudniej mi oddychać
Nagle oślepiają mnie światła
Nigdy nie zauważyłem jak bardzo mogą być jasne

Zobaczyłem w kącie fotografię
Bez wątpienia w mojej głowie to jesteś ty
Samotnie leży na twoim łóżku w rozbitym szkle
To łóżko nigdy nie było przeznaczone dla dwojga

Trzymam moje oczy szeroko otwarte
Trzymam moje ramiona szeroko otwarte

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym

Obiecuję że pewnego dnia sprowadzę z powrotem gwiazdę
Złapałem jedną i wypaliła mi dziurę w ręce, och
Wydaje się jakbym ostatnimi dniami oglądał cię z daleka
Starając się byś zrozumiała
Trzymam moje oczy szeroko otwarte,yeah

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym

Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość czucia się samotnym
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi
Nie pozwól mi odejść
Ponieważ mam dość spania samotnie ..."


Kiedy skończyłem, publiczność wstała ze swoich miejsc i zaczęła wiwatować.

WOW

Nie spodziewałem się takiej reakcji.

Podszedł do mnie Joe i poklepał po ramieniu, następnie Cami, którą od razu do siebie przyciągnąłem. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się szczerze gdy podniosła na mnie wzrok.

"Kocham Cię." wyszeptała.

"Też Cię kocham."

Publiczność zrobiła się jeszcze głośniejsza, kiedy się całowaliśmy. Kiedy nieco się od siebie oderwaliśmy, złączyliśmy nasze ręce i podziękowaliśmy ukłonem za wsparcie.

Nigdy nie zapomnę tej nocy.

Najlepsza noc w moim życiu.

*

"To było niesamowite!"  Krzyknęła Cami, kiedy znaleźliśmy się za kulisami.

"Byliście naprawdę nieźli." Podsumował Joe. "Nie wiedziałem, że potrafisz tak śpiewać, Marcel!"

Momentalnie zrobiłem się cały czerwony. "W sumie to nikt nie wiedział, nawet ja."

Cami roześmiała się i położyła głowę na moim ramieniu. "Ciesze się, że przyszedłeś."

"Ja również. Przepraszam, że nie słuchałem cię wcześniej."

"Nie szkodzi. Jesteś tutaj teraz i tylko to się liczy."

"Z pewnością będziecie mieć więcej koncertów!" Wtrącił Isaac "Jestem tego pewny."

"Właśnie. Już niebawem zostaniecie odkryci!" Dodał podekscytowany Joe.

"Myśleliście kiedyś o X-Factor?" Zapytał Ben.

Przytaknąłem, a Cami pokręciła przecząco głową.

Spojrzała na mnie zaskoczona, "myślałeś o tym?"

"Taa.. Ale nie myślę, żebym poszedł na casting."

"Marcel! Musisz!" wykrzyknęła.

"Nieeeee. To mi w zupełności wystarczy."

"Zmuszę cię do tego przesłuchania."

"W takim razie ty również weźmiesz w nim udział."

"Nie. Ja spełniłam swoje marzenie dzisiejszej nocy. Teraz muszę znaleźć nowe."

"Jak na przykład co?"

"Nie wiem. W tej chwili nie mogłabym prosić o nic lepszego."

X-Factor, hmmmm... Naprawdę powinienem spróbować?





---------------------------------------------------------------------------------
Hejkaa, xx
Z góry przepraszam za wszelkie błędy, ale nie chce mi się sprawdzać ;o + Przepraszam jeszcze raz, że dopiero teraz dodaję, ale próbuję wszystko poskładać i coś mi nie wychodzi.. + te zwalone matury!!! Ci w tym operonie chyba powariowali i ćpali układając to coś co dają nam od wczoraj do rozwiązania... agdhfgfhbjkrwagfb !  No, ale nic. Jutro angielski, więc pomyślałam, że na luziku przetłumaczę dla was nowy rozdział :) Kolejny dodam na weekendzie, obiecuję.

Kasja ♥

poniedziałek, 25 listopada 2013

SZYBKIE INFO

Przepraszam was, że nic nie dodałam ostatnio, ale jakoś nie mogę się ogarnąć, a na domiar wszystkiego, jutro zaczynają się próbne matury... wrr!!  
Postaram się dodać coś jak najszybciej, może nawet jutro, albo na dniach. Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze <3

Loveeee xxx

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 24.

OCZAMI MARCELA

Pchnąłem drzwi i biegłem korytarzem za kulisy. Zobaczyłem Cami i momentalnie zamarłem w miejscu.
Siedzi na podłodze, obejmując kolana. Uniosła wzrok i wtedy dostrzegła mnie. "Marcel?"

Powoli do niej podszedłem i pomogłem jej wstać "Wytłumacz."

Spojrzała na mnie smutnymi oczami "Nie spotykaliśmy się, nie byliśmy razem..."

"Doprawdy? W takim razie co to za zdjęcia na twitterze i instagramie?"

"'Widziałeś je?"

Przytaknąłem "Wydają się wszystko tłumaczyć..."

"Mieliśmy z Ethanem umowę."

"To znaczy?"

"Jeśli bym z nim chodziła, on przestałby cię dręczyć..."

"Co?" wyszeptałem. "Zrobiłaś to dla mnie?"

Skinęła głową kiedy pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Przyciągnąłem ją i trwaliśmy w długim uścisku. To takie miłe uczucie, znów mieć ją w swoich ramionach, jakby nigdy nie odeszła. Od razu czuję się szczęśliwszy.

Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłem sobie myśleć, że Cami kiedykolwiek chodziłaby z Ethanem. A teraz kiedy powiedziała mi o tej umowie, wszystko zrozumiałem. Jest najlepszą przyjaciółką jaką mogłem sobie wymarzyć. Pomimo tego, że odeszła.. wróciła. Jest jedyną osobą, która kiedykolwiek przy mnie została.

"Cami, przepraszam cię." wyszeptałem odsuwając się nieco.

Uśmiechnęła się i wytarła policzki "Nic nie szkodzi. Powinnam była ci powiedzieć."

"Nie musisz tego więcej robić. Teraz mogę sam stanąć w swojej obronie. On to zrobił?" Spytałem patrząc na żółte, blaknące siniaki na jej nadgarstku.

Przytaknęła niepewnie.

"Mam zamiar dać mu nauczkę. Ale w tej chwili mamy koncert do zagrania."  Powiedziałem chwytając ją za rękę.

"My?" Spytała z blaskiem nadziei w oczach.

"No chodź." Rzuciłem idąc korytarzem. "Ach, jeszcze jedno pytanie. Kiedy zdążyłaś obciąć sobie włosy?"

"Potrzebowałam zmiany... A ty?!" powiedziała gestykulując w kierunku mojego całego ciała. "Od kiedy to masz kręcone włosy?"

"Od zawsze. Nie miałem czasu ich wyprostować."

"Wyglądają całkiem nieźle." stwierdziła przeczesując je swoimi palcami. "A jeasny? "

"One yy.. eee.. są Gemmy. Wszystkie moje są aktualnie w praniu."

Zaśmiała się "Zmieściłeś się w spodnie Gemmy?"

"Tak?.." odpowiedziałem z uśmiechem.

Prawie jesteśmy na scenie. Zaraz mamy zaczynać.

"Jesteś pewna, że tego chcesz?" spytałem trzymając jej dłonie.

"W stu procentach. Jeśli ty tutaj będziesz, wiem, że mi się uda."

Wbiegłem na scenę dając znać Benowi, że jesteśmy gotowi.

"Jesteś tutaj!" wykrzyknął "Łooooł, wyglądasz inaczej!"

 Przeczesałem włosy palcami, zaskoczony jego reakcją. "Tak, umm. więc.. nom. Wrócę teraz po Cami i..."

"Wykonawcy są gotowi!" powiedział Ben do mikrofonu. Światła skupiły się na nas, a ja chwyciłem Cami za rękę. Ben spojrzał na nas i się uśmiechnął porozumiewawczo.

Cami podskoczyła i ucałowała mnie szybko "Dziękuję" szepnęła do ucha.

"Chodźmy" Ściskając jej dłoń dodałem "Już czas."

Cami wróciła. Nasza przyjaźń wróciła. Moje szczęście wróciło.

A to wszystko dzięki niej.




--------------------------
Ahooooj! Wrócilii do siebie! hihih <3 A tak w ogóle, to nie mogę nie napisać, o MIDNIGHT MEMORIES !!!
JEZU BOŻE MATKO KOCHANAA! najlepszy album jaki słyszałam, mogę spokojnie umierać! Próbowałam wybrać jedną, ewentualnie dwie najlepsze piosenki, ale nie dałam rady... PERFEKCJA.
aaaaaaaaachhhhhhhhhhhh ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Wybaczcie, że rozdziały tak jakoś koślawo ostatnio dodaję, ale brak organizacji to moja największa cecha teraz.. Do weekendu chyba nic więcej nie dodam, bo muszę wyrobić się z rozdziałem Danger's Back ale myślę, że w sobotę nowy rozdział Marcela powinien się pojawić.  Dziękuję za tyle wyświetleń, kocham was x

Kasja, ♥


czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 23.

OCZAMI MARCELA:

Minął już ponad tydzień odkąd ostatni raz rozmawiałem z Cami. Od dwóch dni nie próbowała się do mnie dodzwonić. Myślę, że chyba dała sobie już spokój.

Oficjalny koniec.

Wróciłem do bycia dawnym sobą. Siedzę sam w szkole i z nikim nie rozmawiam. Znów czytam każdego dnia. Dawne życie wróciło.

Staram się zapomnieć o Cami.

Siedzi w jednej z grupek z jakimiś dziewczynami. Już ma nowych znajomych, jest szczęśliwa beze mnie...

Ale ja nie jestem bez niej szczęśliwy.

Nawet nie byłem w tym tygodniu w szkole, nie licząc poniedziałku. Byłem zbyt zdenerwowany brakiem obecności Cami i dostałem ataku paniki, który nie chciał się skończyć. To zbyt dużo do zniesienia dla jednej osoby. Żyć w strachu, że każdy może znać twoje największe sekrety.

Siedzę teraz w domu i czytam książkę. Jest piątkowy wieczór. Normalnie byłbym teraz z Cami, ale nie jestem.

Rozdzwonił się mój telefon. To Cami. Myślałem, że dała sobie już spokój z dzwonieniem. Nie odebrałem, tylko czekałem aż zostawi wiadomość.

"Cześć Marcel... Cóż, eee, dzisiaj gram koncert... Miał być nasz. Gram z The Fray. To oni wszystko zorganizowali dla nas... to znaczy dla mnie. Więc taa, no, ee, jeśli chciałbyś przyjść, chociaż wiem, że nie przyjdziesz, bo jestem idiotką, ale to dzięki tobie to wszystko się teraz dzieje. Koncert odbędzie się w centrum miasta.. Przepraszam Marcel, z całego serca cię przepraszam."

Koncert? The Fray wszystko dla nas przygotowało?! A mnie tam nawet nie ma. Nie chcę tam być, prawda? Mógłbym tam występować, ale to się nie stanie.

To niesamowite w jak krótkim czasie wszystko może się pozmieniać.

Wziąłem szybki prysznic i nałożyłem świeże ubrania. Nie wiem co robię i dlaczego, ale jadę w stronę śródmieścia. Jechałem dopóki nie znalazłem miejsca koncertu. Moje serce wali jak szalone, kiedy zaparkowałem samochód. Co ja w ogóle wyprawiam? Powinienem po prostu wrócić do domu. Powoli wszedłem do środka i usiadłem na końcu starając się być nierozpoznanym. Przyjechałem w samą porę. Właśnie ma się zaczynać. Zgasły wszystkie światła, a reflektory oświetlały tylko Cami i The Fray.

Cami bardzo się zmieniła przez te ostatnie kilka dni. Wygląda jakby w ogóle nie spała, ma duże wory pod oczami. Jej zwykle jasne, wesołe oczy są teraz ciemne i pozbawione emocji. Ma krótsze włosy, znacznie krótsze. Wydaje się być zestresowana i smutna. Zastanawiam się czy to przypadkiem nie przeze mnie...

Teraz nawet nie wygląda tak jak ją zapamiętałem. Nie jest Cami, którą znałem.

W głośnikach rozbrzmiała muzyka, a Cami spoglądała w publiczność. Najwyraźniej kogoś szuka. Ciekawe o kogo jej chodzi.

"Nie mogę tego zrobić" wydusiła. "Przepraszam."

Zbiegła ze sceny po czym z powrotem włączono wszystkie światła. Muzyka ucichła i wszyscy zaczęli szeptać między sobą.

Biegnę ją znaleźć.





----------------------
tydydydyyyyyyyym. I co sądzicie? :)  Rozdział króciutki, ale to nie moja wina :P  Spokojniee, wszystko już zacznie się wyjaśniać :D 
poza tym.. coraz bliżej święta ;o WAT? Dopiero były wakacje... ;/

do następnego, Kasja

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 22.

OCZAMI MARCELA: (NASTĘPNEGO DNIA)

Obudziłem się i natychmiast postanowiłem pojechać do studia. Musiałem wyjść z domu.

Kiedy dotarłem na miejsce, zacząłem szperać w swoich nagraniach. Wyciągnąłem "Szczęśliwy" i rozwaliłem o podłogę. Sięgnąłem po czystą kasetę i oznaczyłem "Pusty". Wypełniłem ją piosenkami i odłożyłem do innych nagrań.

Czuje się pusty. To uczucie niczego. Nie jesteś ani szczęśliwy, ani nie do końca smutny. Po prostu pozbawiony uczuć. Jesteś obojętny na wszystko i wszystkich. Nie dbasz już nawet o siebie. Prawie tak jakbyś już nie żył.

Usiadłem przy fortepianie i pisałem piosenka za piosenką. Po trzech godzinach, na podłodze pełno było kartek, a moje palce były obolałe od pisania i grania. Na policzkach czułem resztki łez. W końcu przestałem płakać. Patrzyłem na dwie kartki papieru leżące przede mną, dwie nowe piosenki. Zacząłem grać na fortepianie, żeby usłyszeć końcowy efekt.

N:/ Piosenka: Etham Basden - Leaving The Lights On

  Wybite okna i dźwięk zamykanych drzwi
  Ciągle walczę, ale nie wiem o co.
Kiedy wołasz moje imię i próbujesz wytłumaczyć
Chowam się za słowami i barykadami.
Chyba nigdy nie wygram tej wojny.
Czy zdajesz sobie sprawę
Że nie chcę abyś przepraszała?
I mam dość twoich kłamstw.
Teraz jest czas, by się pożegnać
Bo w nocy nie mogę spać
A ty próbujesz mnie złamać, ale jestem silny.
Więc zamykam oczy
Zostawiając włączone światła.
  Ciągle się potykam, ale nigdy nie doświadczyłem tego bólu.
  Właśnie zostałem złapany w tym momencie, pośrodku tej gry.
Kiedy wołasz moje imię i próbujesz wytłumaczyć
Chowam się za słowami i barykadami.
Chyba nigdy nie wygram tej wojny.
Czy zdajesz sobie sprawę
Że nie chcę abyś przepraszała?
I mam dość twoich kłamstw.
Teraz jest czas, by się pożegnać
Bo w nocy nie mogę spać
A ty próbujesz mnie złamać, ale jestem silny.
Więc zamykam oczy
Zostawiając włączone światła.
  I po prostu już dłużej tak nie mogę.
  I już tak nie mogę.
  Ale będę próbował i będę silny.
  Będę próbował i będę silny.
  I po prostu już dłużej tak nie mogę.
  I już tak nie mogę.
  Ale będę próbował i będę silny.
  Zostawiając włączone światła.

Kiedy skończyłem, łzy ponownie napłynęły mi do oczu. Otarłem policzki i schowałem twarz w dłoniach. Łokciami uderzyłem w fortepian powodując głośny huk. Pełen frustracji przeczesywałem palcami włosy, gdy zaczął mi dzwonić telefon. Pozwoliłem, żeby ten ktoś nagrał się na pocztę.

"Marcel... Tu Cami. Przepraszam. To już chyba z piąta wiadomość. Muszę z tobą porozmawiać. To nie jest tak jak myślisz. Proszę, oddzwoń do mnie."

Ta, jasne. Nigdy więcej nie chcę z nią rozmawiać. Dała mi fałszywą nadzieję.

Opuściłem studio i jechałem do studia tatuażu. Pora zrobić sobie coś nowego.

Wytatuowałem "Mogę równie dobrze..." tuż nad biodrem w dolnej części brzucha. Ledwo czułem wbijające się igły. Mam już tak dużo tatuaży, że przywykłem do bólu.

Mogę równie dobrze nie odzywać się do Cami.
Mogę równie dobrze być samotny.
Mogę równie dobrze zamknąć się w sobie.
Mogę równie dobrze się poddać...

OCZAMI CAMI:

Weszłam do domu Ethana i zastałam go oglądającego telewizję.

"Hej Cam" rzucił.

"Nie nazywaj mnie tak."

"Co?"

"Ethan, mam dość. Mam ciebie dość. Mam dość 'chodzenia' z tobą." Powiedziałam pewnie, gestykulując.

"Wiedziałem, że to kiedyś nastąpi."

"Wiesz o tym, że spotykałam się z tobą tylko dlatego, żeby chronić Marcela. Pozwoliłam się zranić, abyś nie ranił Marcela. To koniec. Nigdy cię nie lubiłam i dobrze o tym wiesz."

Wstał i mocno złapał mnie za nadgarstki, "Chcesz, żeby on znowu cierpiał?"

Wyswobodziłam się z jego uścisku po którym zostały czerwone ślady, "Nie. Lepiej żebyś trzymał się od niego z daleka."

"W takim razie zostań ze mną."

"Nie ma mowy. Nienawidzę cię. Jesteś obrzydliwy."

Uderzył mnie w policzek, "Mogę dręczyć was oboje."

"Wyżywaj się na mnie, tylko nie na Marcelu."

"Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz?"

"Koniec umowy, Ethan."

Wyszłam z jego domu, nie mówiąc już ani słowa.



-------------------------------
Noo w końcu udało mi się coś przetłumaczyć. Przepraszam, że trwało to tak długo, ale trochę się ostatnio dzieje.. W każdym bądź razie - Heeeeeej!!! Pogubiliście się trochę? O co w tym wszystkim chodzi? No cóż, wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale, który postaram się dodać na pewno w tym tygodniu, a kiedy dokładnie to nie chcę nic obiecywać :)

+ dziękuję za ponad 2000 wyświetleń! ;o  :***


love, Kasja

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział 21.

OCZAMI CAMI:

To koniec.

Marcel zniknął z mojego życia. Wiem, że to się stało.

Nie chce już ze mną rozmawiać.

Ja sama nawet nie chcę ze sobą rozmawiać.

Myślałam, że mogłam utrzymać to w sekrecie. Jak widać, myliłam się. Długi język Ethana musiał wszystko popsuć. Uprzedzałam go i prosiłam, żeby nic nie mówił Marcelowi.

Przez niego, moja przyjaźń z Marcelem została zniszczona.

Zapewne to ja jestem wszystkiemu winna.

W drodze powrotnej od Marcela, łzy nieustannie spływają mi po policzkach. Kurczę, wciąż muszę iść na spotkanie z The Fray, ale nie wiem czy jestem w stanie zrobić to bez Marcela.

Spojrzałam w lusterko. Opuchnięte i czerwone od płaczu oczy i blada twarz. Nieźle się zaprezentuję na tym spotkaniu.

Podjechałam pod kawiarnię w której się umówiliśmy i zaparkowałam na podjeździe. W oddali zauważyłam ich bus. Teraz albo nigdy. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam iść w ich kierunku. Musieli zauważyć, że przyjechałam, bo wyszli przed budynek.

"Cami!" przywitał mnie Isaac, przytulając. "Dlaczego nam nie powiedziałaś?"

"Bałam się." odpowiedziałam słabo się uśmiechając.

"Dlaczego? Jesteś niesamowita!" zapewnił.

"Dziękuję."

"Gdzie twój przyjaciel? Marcel?" spytał Joe.

"Uh.. My... Eee... Nie jesteśmy już przyjaciółmi."  wyszeptałam

Spojrzał zmieszany " Ochh, kochana, jeśli to z naszej winy to przepraszamy... "

"Nie, to nie przez was. To tylko i wyłącznie moja wina."

"Właśnie przez płakałaś?"

Zarumieniłam się "Aż tak widać?"

"To całkiem oczywiste..." dodał Isaac.

Joe uderzył go w ramię po czym zwrócił się do mnie " Chodziło mu o to, że oczywiste jest to, że jesteś smutna. Wejdźmy do środka i porozmawiajmy."

Zaprowadzili mnie do środka i usiedliśmy przy stoliku. Obok mnie usiadł Joe, a naprzeciwko Ben. Dziwnie się czuję siedząc w kawiarni z celebrytami.

Ale bez mojego najlepszego przyjaciela...

"Więc... Mamy ze sobą gitarę, jest w autobusie." Poinformował mnie Ben, po tym jak złożyliśmy zamówienia. "Ale jest jeszcze coś o czym chcieliśmy z tobą porozmawiać. Chcieliśmy zaoferować tobie i Marcelowi wasz własny koncert, ale skoro niestety nie jesteście już przyjaciółmi, może to być tylko twój koncert... Oferta wciąż aktualna."

Przez chwilę siedziałam pogrążona w myślach. To jest niesamowite. To jest moja szansa i mogę spełnić swoje marzenie.

"Nie jestem pewna czy potrafiłabym to zrobić bez Marcela..." powiedziałam.

"Możemy znaleźć ci kogoś kto by z tobą wystąpił, albo możemy to być my. Jeśli tego chcesz."  zaoferował Dave.

"Mówisz serio?!"

"W stu procentach." zapewnił Ben, śmiejąc się. "Chcemy to dla ciebie zrobić. Pomóc ci się wybić na rynku muzycznym."

O mój boże.

To się dzieje naprawdę.

The Fray chce ze mną wystąpić. Chcą zagrać ze mną koncert. Nieee, to nie może być prawdziwe. To musi być sen.

"Myślę, że może dam radę, jeśli będziecie tam ze mną..."

"Jesteśmy przekonani, że świetnie sobie poradzisz!"

Ale ja nie jestem tego taka pewna...

Chcę zadzwonić do jedynej osoby z którą mogę się tym podzielić :do Marcela.

Szkoda, że nie mogę tego zrobić. Już nie.

Nie ma nikogo z kim chciałabym się podzielić tym wszystkim, z wyjątkiem  JEGO.





-----------------
Taaaki króciutki rozdział. Miałam dodać go wcześniej, ale wiadomo jak to u mnie :<  Tak poza tym to jesteśmy prawie na półmetku Marcela :)  Autorka zapowiedziała już ostatni rozdział + nie wiem, czy będzie kontynuacja. Kolejny rozdział postaram się dodać pewnie w piątek albo coś w okolicach ;)

love, Kasja ♥

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 20.

" Przestań się zamartwiać, Cami. " uspokajałem. Jestem aktualnie w spożywczaku i Cami zadzwoniła do mnie, bo boi się czwartkowego spotkania.

" Ale to jest The Fray! I mają nam coś do powiedzenia!"

Szczerze powiedziawszy to sam też byłem nieźle podenerwowany, ale nie chciałem jej o tym mówić. Jeśli będzie myślała, że ze mną wszystko ok, to może sama troszkę wyluzuje.

" Na pewno będzie się działo! Och, jestem następny w kolejce, muszę kończyć Cam, zadzwonię później."

Kupiłem jedzenie i wyszedłem ze sklepu. Już miałem wsiadać, kiedy zobaczyłem Ethana idącego w moją stronę. Znieruchomiałem w miejscu. Co on zamierza mi zrobić?

" Hej Mars!" krzyknął.

O nie. Już czuję, że trzęsą mi się ręce.

"Tak, do ciebie mówię!" krzyknął stojąc przede mną.

"C-co ty o-ode mnie chcesz?" wyjąkałem wyższym głosem.

"Ty na koncercie The Fray."

"T-Taaak?"

"Pocałowałeś Cami?"

Kiwnąłem głową twierdząco.

Złapał mnie za kołnierzyk i uniósł do góry  "Pocałowałeś moją dziewczynę?!"

Dziewczynę? Jego? Zaraz, zaraz...  O czym on mówi?

"Dziewczynę?"

"Bardzo dobrze mnie słyszałeś. Jesteśmy razem odkąd się tu wprowadziła."

Co takiego?!
Nie zrobiłem nic, tylko stałem zszokowany i bezradny.

" Lepiej, żebyś więcej nie dotykał mojej dziewczyny, bo inaczej skopię ci dupę." - zagroził, popychając mnie tak, że upadłem na chodnik.

Nie mogę uwierzyć, że Cami zrobiła coś takiego. Wiedziałem, że było zbyt dobrze, by było prawdziwe.Kto normalny by mnie lubił? Jestem kujonem, nieudacznikiem. Jestem zerem i nikt nie chce się ze mną przyjaźnić.
 Bo dlaczego miałoby być inaczej?


[ jest już czwartek ]

"Słoneczko, Cami przyszła" poinformowała mnie mama, wchodząc do pokoju "Musisz już wstać."

Przewróciłem się na łóżku "Nie mogę, jestem chory."

Usiadła na skraju łóżka i spojrzała na mnie "Cokolwiek się stało, musisz wstać. Spędziłeś tutaj cały wczorajszy dzień. To nie jest zdrowe."

"Nie obchodzi mnie to." wymamrotałem.

"Nie jesteś tym, którego nic nie obchodzi, no dalej."

"Dobraaa..."

Zwlokłem się z łóżka i narzuciłem znoszoną koszulkę. Zapewne śmierdzę i mam szopę na głowie, ale szczerze mam to gdzieś. 

Wyszedłem przed dom. "Hej Marcel!" Cami powiedziała radośnie. "Czekaj.. Dlaczego nie jesteś zebrany?"

"Bo nie idę." odpowiedziałem dosadnie.

"Dlaczego nie?"

"Bo źle się czuję."

Dotknęła mojego czoła po czym dodała "Och, w takim razie możemy przełożyć to spotkanie."

Odsunąłem głowę od jej ręki " Nie. Nie będzie już żadnego następnego razu, Cami."

Zmarszczyła brwi "Marcel, co się stało?"

"Wiem o tobie i Ethanie. "

Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech "Marcel..."

"Nie mam zamiaru słuchać tego, co masz do powiedzenia."

"Ale.."

"Cami, wykorzystałaś mnie. Naprawdę uważałem cię za swoją przyjaciółkę. Spodobałaś mi się i się w tobie zakochałam, a ty mnie tak po prostu wykorzystałaś." Spojrzałem w górę i z powrotem na nią " Przed nikim się nie otworzyłem, a tobie powiedziałem dosłownie wszystko. Wszystko! I zapewne wszystkim podzieliłaś się z Ethanem! Mogę się założyć, że wszyscy już wiedzą, mam rację?! Pewnie planujesz coś większego przeciwko mnie. Myślałem, że mogę ci zaufać, ale jak widać się myliłem. Uważasz za zabawne to, że każdego dnia żyłem w strachu, zanim zjawiłaś się ty? I muszę znowu do tego wrócić. Ale tym razem na każdym kroku będę się zastanawiał kto zna moje sekrety. Zrujnowałaś mi życie! Po prostu wyjdź!"

"Marcel, to nie..."

"Powiedziałem wyjdź! Udanej zabawy z The Fray!"

Odszedłem od niej i szedłem z powrotem do domu, ale zdążyła złapać mnie za ramię.

"Cami, nie dotykaj mnie. Nie chcę cie już więcej widzieć."

Poczułem, że rozluźnia uścisk i opuszcza rękę. Wróciła do samochodu i odjechała. Przekroczyłem próg domu, powstrzymując łzy podchodzące do oczu.

"Coś nie tak?" spytała mama.

"Wszystko" odpowiedziałem zanim wszedłem do swojego pokoju.

Nie chcę już nikogo widzieć, nigdy więcej. Mam dość.





------------
Powiem jedno: CO DO CHOLERY?! Caaaami, przesrałaś sobie w tym momencie..
Jak myślicie, co będzie dalej?   + jak zwykle przepraszam za wszelkie błędy :*

W razie pytań, znajdziecie mnie na asku oraz na twitterze